Po raz kolejny zatrzymujemy się nad naszym ulubionym jeziorem we Włoszech, czyli Como.
Przejazd z Sankt Moritz do Colico (Włochy) 75km. Trzy dni błogiego lenistwa nad jeziorem Como. Nasze ulubione miejsce. Jesteśmy tam kolejny raz. Zatrzymujemy się na placu postojowym przy restauracji L’Ontano. Czy warto!? Sami oceńcie na podstawie przykładowego zdjęcia.
Więcej na temat Colico znajdziecie wkrótce w oddzielnym wpisie.
W Colico oddajemy się również błogiemu obżarstwu korzystając ze specjalności kuchni włoskiej, czyli .. pizzy. Delektujemy się nią dwa dni. Bierzemy takie same z różnych restauracji. Jedna to pizza z anchois, druga to 4 stagioni (quattro stagioni), czyli cztery pory roku. Cena za dwie sztuki, to odpowiednio 15,50€ i 17,00€. Czas oczekiwania na pizzę … 10 minut. Smak … niepowtarzalny.
Jednej z nocy przeżywany lokalną burzę. Muszę przyznać, że zrobiła na nas wrażenie. Na drugi dzień rano woda w jeziorze nie zachęcała do kąpieli. Zrobiła się barwy gliny na skutek niesionego przez górskie potoki materiału.
W tym miejscu trzeba wspomnieć o moich hamulcach. Po zjeździe z Sankt Moritz uznałem, że nie można już ryzykować dalszej jazdy. Okazało się, że ich stan uniemożliwiał dalszą jazdę. Konieczna była natychmiastowa naprawa. Udało się to zrobić na miejscu w Colico z wykorzystaniem autoryzowanego serwisu Iveco. Dzięki wyrozumiałości kierownika serwisu naprawa zajęła 6 godzin, włącznie ze sjestą oraz sprowadzeniem brakujących podzespołów. Trzeba przyznać, że udało się dogadać pomimo pewnych problemów lingwistycznych.
My w czasie naprawy nie próżnowaliśmy i krótkim szlakiem obok sanktuarium della Madonna di Valpozzo dotarliśmy do centrum handlowego Fuentes, gdzie w miłej atmosferze czekaliśmy na zakończenie naprawy kampera.
W jednej z księgarń w centrum handlowym trafiamy na polski akcent. W sprzedaży znajdujemy cykl „Wiedźmina” Andrzeja Sapkowskiego. Widać i tam również można znaleźć fanów Wiedźmina.
Podsumowanie
Koszt postoju na Area camper L’Ontano: 30,00€ za jedną dobę (2023).
Trasa spaceru: Colico 1,6 km. Wznios 57 m / spadek 74 m.
Zapowiada się upalny dzień, więc postanawiamy nie wychylać się z linii lasu. Zamierzamy ścieżką z miejscowości Champfer dojść do skrzyżowania ze szlakiem Via Engiadina, by tam skręcić w lewo i warstwicą przez Silvaplan wrócić do Sankt Moritz.
Wspinamy się więc powoli wzdłuż potoku Ova da Suvretta w stronę skrzyżowania.
I tu kończą się nasze plany! Ciekawość bierz górę i ruszamy dalej prosto w stronę jeziora Lej Suvretta i przełęczy Pass Suvretta (2615 m n.p.m).
Lej Suvretta
Do jeziora Suvretta nie sposób nie trafić. Musisz tylko trzymać się szlaku prosto. Nie zbaczać w żadną stronę. Po drodze mijamy się z innymi turystami, ale znów nic szczególnego pomimo tego, że jest niedziela. Kilkanaście lub kilkadziesiąt osób w obu kierunkach.
Oczywiście jak to bywa na zagospodarowanych alpejskich łąkach można również spotkać inne towarzystwo. Ale ono wcale nie jest tobą zainteresowane.
Po drodze podziwiamy zmieniające się co kilkadziesiąt metrów krajobrazy. Cały czas pojawia się coś nowego zmieniając otoczenie. Lubimy to. Nie ma jednostajnego, monotonnego widoku. Góry zmieniają się z każdym krokiem, każdym pokonanym wzniesieniem. Co chwilę pojawiają się nowe szczegóły.
Po około następnej godzinie docieramy nad Lej Suvretta. Jest to małe jeziorko utworzone w płaskiej niecce. W miarę płaski brzeg porośnięty trawą zachęca do odpoczynku. Co też wykorzystujemy. Co ciekawe, wśród odpoczywających ludzi znaleźli się nawet chętni na kąpiel w jeziorze. Moim zdaniem temperatura wody nie zachęcała nawet do moczenia nóg.
I tu zrobiłem to. Zachęcony pogodą odpiąłem nogawki od spodni. Odczułem to kilka godzin później na moich łydkach. Pomimo zastosowania kremu z filtrem i tak doszło do oparzenia słonecznego łydek. Ze skutkami tego musiałem mierzyć się przez kolejny tydzień.
Piz Nair
Odpoczywając nad jeziorkiem cały czas mam przed sobą Piz Nair. Zostało tylko około 2 km i 400 m przewyższenia.
Postanawiamy ruszać etapami do kolejnych skrzyżowań szlaków na każdym decydując gdzie idziemy dalej. Ja zerkam w stronę Piz Nair, a Jola w stronę szlaku biegnącego u jego podnóża. Tym razem to ona prowadzi. Trochę zaskoczony stwierdzam … że idziemy na Piz Nair! W końcu okazuje się, że ktoś pomylił szlaki! Było jednak za późno na zejście. Tak więc idziemy na Piz Nair!
Po kilkuset metrach wreszcie docieramy do stacji kolejki linowej na Piz Nair. Znajdujący się przed nią kierunkowskaz z tabliczką z wysokością 3056 m.n.p.m. jest trochę ustawiony pod turystów. Jesteśmy dokładnie na 3000 m.
Do zdobycia Piz Nair trzeba się jeszcze wspiąć 56 m na znajdujący się obok szczyt. Udaje nam się! Pierwszy raz jesteśmy na wysokości powyżej 3000 m n.p.m. Mała rzecz, a cieszy. Z platformy widokowej roztacza się się wokół nieziemski widok.
Schodzimy
Na punkcie widokowym podziwiamy otaczające dolinę Sankt Moritz góry oraz planujemy drogę powrotną. Oczywiście idziemy szlakami nie korzystamy z kolejki linowej.
Z różnych względów droga powrotna nam się wydłuża. Głównie przez konieczność obchodzenia zamkniętych odcinków dróg w stronę miejscowości Champfer.
Po drodze udaje się nam jednak znów zobaczyć coś ciekawego z czym nie mieliśmy do tej pory do czynienia. Mianowicie spotykamy świstaki. Niektóre ostrzegały się przed nami i ukrywały się w swoich norach. Były jednak takie, które nas albo ignorowały, albo czekały z zainteresowaniem dając się sfotografować.
W drodze powrotnej mieliśmy okazję przechodzić przez zamieszkałe okolice Sankt Moritz podziwiając stylowe i gustowne rezydencje i posiadłości. Odnosimy jednak wrażenie, że tam nikt nie mieszka. Owszem, teren jest zadbany, wypieszczony, ale nie ma śladu aktywności człowieka. Może jesteśmy nie o właściwej porze roku, a życie toczy się tam zimą w trakcie sezonu narciarskiego.
Podsumowując. Spędziliśmy świetny dzień zdobywając Piz Nair, który był tylko marzeniem.
Podsumowanie
Koszt pobytu na Camping Sankt Moritz 57,65 CHF za dobę.
Ciekawostką może być koszt zamówienia pieczywa na kempingu. Za ok. 0,5 kg chlebek i cztery bułeczki zapłaciliśmy 11,00 CHF. Czyżby paragon grozy!? Jedni będą głosili tezę o paragonach grozy, inni przyjmują pewne rzeczy jako normę i mają to uwzględnione w kosztach wakacji. Ocenę pozostawiam indywidulanie każdemu osobno.
Trasa wycieczki: Piz Nair 20,1 km. Wznios / spadek 1263 m.
Wskazówki
Sankt Moritz jest popularnym miejscem do odwiedzania. Jeśli jesteś pewien terminu przyjazdu proponuję wykonanie rezerwacji miejsca na kampingu. Będziesz mieć gwarancję.
Jeśli chcesz kupić pieczywo, przejrzyj najpierw dokładnie ulotkę, którą dostaniesz do ręki w recepcji. Wybierz to co jest Ci potrzebne, nie kupuj oczami.
Z rozpędu wziąłem podsunięty mi na recepcji worek na śmieci zmieszane. To kosztuje. Jeśli segregujesz odpadki na miejscu jest wszystko dostępne łącznie z pojemnikiem na odpadki bio.
Pozostajemy w Szwajcarii. Tym razem zatrzymujemy się w Sankt Moritz.
Przejazd z Sur En do Sankt Moritz. Skok na 70 km. I tu zaczyna irytować mnie dźwięk dobywający się z przednich hamulców mego kamperka. Chyba mam problem z hamulcami. No cóż, może na niemieckiej autostradzie to by było do zniesienia, ale nie na szwajcarskich serpentynach i agrafkach. Trzeba będzie coś z tym zrobić.
Camping Sankt Moritz
Pomimo krótkiego odcinka do przejechania, droga zajmuje nam prawie dwie godziny. Po przybyciu na Camping Sankt Moritz ze względu na sjestę jesteśmy skierowani przez panią z restauracji na miejsce przejściowe. Końcowe miejsce postojowe otrzymujemy się po zameldowaniu się w recepcji. Dostajemy znaczek naszego stanowiska, który wstawiamy za szybę wozu.
Kemping zorganizowany na rozległej polanie z lekkimi pochyłościami. Da się w miarę równo ustawić kamperem. Środkiem kampingu biegnie ogólnie dostępny ciąg pieszo rowerowy. Więc czasem trzeba było uważać.
Blok sanitarny i zaplecze socjalne mają wszystko to co jest potrzebne dla obozowicza. W nocy na kampingu przyda się jednak latarka. W rejonie parkowania kamperów panują egipskie ciemności. I lepiej oświetlać sobie drogę, żeby nie nadziać się na jakieś rozciągnięte linki od markiz itp. Najlepiej w ogóle nie chodzić na skróty.
Jezioro Hahnensee
Po zameldowaniu się mamy trochę czasu. Więc szybka decyzja i ruszamy na krótki wypad do jeziora Hahnensee leżącego powyżej doliny Sankt Moritz. Droga do jeziora prowadzi pod górę, więc często podziwiamy widoki.
Pierwszy raz w trakcie naszych wypraw trafiamy na dziko rosnące krzaki jagody kamczackiej. Rozpoznajemy je od razu, ponieważ mam je w ogródku. U nas już dawno przejrzały, a tu jagody jeszcze nie nadają do jedzenia.
Docieramy do urokliwego jeziorka Hahnensee i położonego obok schroniska o tej samej nazwie. Wspinamy się jeszcze kilkaset metrów na punkt widokowy. Roztacza się stamtąd piękny widok na jezioro i dolinę Sankt Moritz.
Ruszamy w dół do kamperka. W drodze powrotnej chcemy zobaczyć jeziora Lej Nair i Lej Mar.
Schodząc z góry moje zainteresowanie wzbudzają stojące na poboczu drogi drewniane „domki”. Jak się okazuje w ich wnętrzu ukryte są … toalety TOITOI! Bardzo praktyczne i estetyczne opakowanie.
Inną ciekawostką którą można spotkać jest ustawiony przy drodze do jeziora Hahnensee słupek z kijami do chodzenia. Taka swoista bezpłatna wypożyczalnia. Niby nic, ale kije mogą ułatwić wędrowcy wejście na górę. Kije możesz potem zwrócić w centrum tenisowym lub kampingu.
Mijamy po drodze kolejne urocze jeziora Lej Nair i Lej Marsch. Przy jeziorze Lej Marsch znajduje się świetna przygotowana baza piknikowa, na którą składają się wyznaczone miejsca do grillowania wraz miejscami do spożywania posiłków. Co ciekawe, wokół jeziora umieszczono wiaty, w których znajduje się drewno do palenisk. Wszystko dostępne bezpłatnie. Może to dziwne zabrzmi, ale pomimo odbywających się kilku spotkań towarzyskich, następnego dnia rano nie było po nich śladu. Czyżby inna kultura biesiadowania!?
Podsumowanie
Trasa wycieczkowa: jezioro Hahnensee 7,6 km. Wznios / spadek 410 m.
Wchodzimy na przełącz Champatsch. Dalej kierujemy się do hoteli Zuort i Val Sinestra.
Dzień siódmy rozpoczęliśmy od porannego przejazdu do Scuol. Znów bezpłatnie. Tylko krótkie przejście przez miasto. Zwiedzanie zostawiamy na następny raz. Naszym celem jest stacja kolejki linowej Motta Naluns w Scuol. Wjazd i zjazd raz dziennie bezpłatny w ramach Karty Gościa. Tym razem tylko wjechaliśmy na górę, gdyż naszym celem ponownie jest Val Sinestra, tyle że przez przełęcz Champatsch (Fuorcla Champatsch) (2730 m) i obok hotelu Zuort.
Na górnej stacji kolejki linowej zauważamy ciekawy sprzęt. Ciekawy pod tym względem, że może co niektórym przynieść dużo frajdy przy zjeździe z góry. Nie skorzystaliśmy z tej atrakcji. A czy Ty byś skorzystał?
Fuorcla Champatsch
Do Fuorcla Champatsch szlak prowadzi dobrze oznakowanymi ścieżkami. Z początku idziemy wśród zieleni. Wraz ze stopniowym zbliżaniem się do przełęczy teren staje się bardziej księżycowy. Po infrastrukturze można przypuszczać, że ten teren zimą jest intensywnie wykorzystywany przez narciarzy.
Przełęcz Champatsch jest atrakcyjnym miejscem nie tylko dla miłośników pieszej turystyki, ale również turystyki rowerowej. Na szlaku można było spotkać wielu rowerzystów górskich korzystających z tej formy aktywności. Podziwiałem tych, którzy nas mijali po drodze. Wjeżdżali o własnych siłach bez wykorzystania dodatkowego wspomagania.
Oddzielnym tematem do dyskusji jest, czy powinni oni być w tym miejscu na szlaku pieszym. Widać jednak, że i w Szwajcarii jest to również gorący temat. Na szlaku mijaliśmy tablice zachęcające do wzajemnego respektowania się.
Na Fuorcla Champatsch zaskoczenie. Zastajemy tam zalegające łach śniegu. No i ten przeciąg. Dobrze, że jesteśmy przygotowani na takie warunki.
W końcu osiągamy przełęcz Champatsch. Jesteśmy na 2730 m.n.p.m. Nie zabawiamy długo na przełęczy. Wiatr urywa głowy. Z przełęczy roztacza się piękny widok w stronę doliny Val Laver.
Val Laver
Zejście z przełęczy wymagające uwagi. Wszystkie ścieżki w zasadzie były w tym czasie potokami i trzeba było ostrożnie wybierać miejsce gdzie stawia się stopę.
Po ponad godzinie podziwiania alpejskich widoków, trafiamy na pierwsze ślady cywilizacji, czyli krowie placki. No dobrze. Droga staje się szersza, pojawiają się schronienia dla bydła wybudowane z kamienia i inne ślady bytności człowieka.
Zuort
Dochodzimy do Zuort. Jest to w zasadzie hotel. Przynajmniej pełni taką rolę. Należy do szwajcarskiej grupy hoteli historycznych. Nie zatrzymujemy się jednak.
Trzymając się szutrowej drogi w kierunku miejscowości Vna, po około 700-800m odbijamy w prawo do hotelu Val Sinestra. Szlak biegnie zboczem wzdłuż doliny rzeki La Brancla. Dodatkową atrakcję na szlaku stanowią dwa mosty linowe nad doliną rzeki La Brancla.
Do hotelu dochodzimy z dziesięciominutowym zapasem do odjazdu autobusu. Z Sinestry powrót do Sur En realizowany znów z użyciem bezpłatnych autobusów. Co ciekawe nie jesteśmy jedynymi pasażerami. Autobus w połowie jest zapełniony. W Sent mamy piętnaście minut na przesiadkę. Wykorzystujemy czas wolny na drobne zakupy w lokalnym sklepiku, w tym artykuły pierwszej potrzeby jak np. lody.
Jest piątek, więc kemping zapełnia się. Miejsca obok nas są stopniowo zajmowane w większości przez Szwajcarów. 90% pojazdów, które stają obok nas to Volkswageny California i pochodne. Większość z nich są to pojazdy z miejscem do spania w podnoszonym dachu. Świadczy to o pewnym trendzie wśród Szwajcarów. Podróżują małymi, zwinnymi pojazdami, które zaspakajają podstawowe potrzeby bytowe, a resztę ma się na kampingu.
Skulpturenweg
Kończymy pobyt w Sur En. Na koniec dnia ruszamy jeszcze na pobliską ścieżkę Skulpturenweg, gdzie w lesie wystawione są rzeźby i instalacje artystyczne w różnych stylach. Czasem trzeba bardzo wysilić wyobraźnię żeby zobaczyć co autor miał na myśli, ale wrażenia są pozytywne. Przykładowe instalacje możecie zobaczyć na zdjęciach.
Swoje rzeźby i instalacje wystawiają tu artyści z wielu krajów, w tym również z Polski. Ponadto z tego miejsca możesz wyjechać z własną rzeźbą. Każda rzeźba, instalacja jest opisana, w tym ma wystawioną ceną i wskazany kontakt do twórcy.
I tu znów pytanie, czy taka wystawa miała by szanse przetrwać w Polsce!? Sami odpowiedzcie sobie na te pytanie.
Podsumowanie
Przejazd: około 100 km. Nie licz jednak na szybki skok. Większość drogi będziesz jechać w sznurku aut. Do tego dochodzą jeszcze notoryczne roboty drogowe z wahadłami na których musisz swoje odstać.
Koszt noclegu na Campingu Sur En 47,70 CHF za dobę, w tym 5,00 CHF od osoby na dzień w ramach podatku turystycznego do wykorzystania w ramach Karty Gościa.
Kemping z dobrym zapleczem sanitarnym. Na miejscu restauracja i mały sklepik.
Dostęp do Internetu z wykorzystaniem bezpłatnego Wi-Fi. Zasięg z recepcji dobry. Wieczorem może być trochę problem z dostępem, ale to wydaje się być normą w takich miejscach.
Trasa wycieczkowa: Fuorcla Champatsch – 16,4 km. Wznios 616 m, spadek 1291 m.
Wskazówki
zjazd z drogi 27 do kampingu Sur En bardzo wąską i krętą ulicą Chanvers biegnącą po zboczu doliny. Uwaga. Można spotkać autobus komunikacji miejskiej. Może być ciężko z mijaniem się;
w weekendy kemping zapełnia się jednak było jeszcze sporo miejsca do zatrzymania się;
przy wyborze miejsca sprawdź szafkę rozdzielczą prądu. Możesz trafić na taką ze szwajcarskimi gniazdkami. Rozwiązaniem jest przejściówka.
przed wjazdem do Szwajcarii wyłącz dane komórkowe w telefonie. Ręczę, że pożre Ci wszystkie środki jakie masz i to szybciej niż się spodziewasz. Czy macie jakieś rozwiązanie na to!? Nie wiem czy po drodze jest możliwość zakupu szwajcarskiej karty. Czy to się opłaca!?
Jeśli masz w pojeździe zainstalowany wideorejestrator najlepiej go zdejmij. Szwajcarzy są przewrażliwieni na punkcie ochrony danych osobowych. Używanie, a nawet samo posiadanie może Ciebie słono kosztować;
w ramach Karty Gościa masz bezpłatną komunikację publiczną (autobus, pociąg 2 klasa) w obrębie doliny latem i zimą. Do tego latem jeden dziennie bezpłatny wjazd i zjazd kolejką linową Scuol. Karta jest ważna od dnia przyjazdu do dnia wyjazdu. Szczegóły możesz sprawdzić na stronie Engadin Scuol Zarnez
w autobusach komunikacji publicznej nie wymaga się okazania karty gościa, ale miej ją przy sobie. Wjazd kolejką linową odbywa się po zeskanowaniu kodu QR.
Udajemy się na zwiedzanie okolicy. Naszym celem jest Val Sinestra (dolina Sinestra)
Pierwszym porannym autobusem jedziemy z Sur En do Sent. Przejazd bezpłatny w ramach Karty Gościa. W Sent możesz przesiąść się do autobusu jadącego bezpośrednio do hotelu Val Sinestra. My jednak udajemy się tam na własnych nogach zielonym szlakiem Via Engiadina.
Do hotelu Val Sinestra szlak łatwy do pokonania w większości biegnący warstwicą.
Val Sinestra
Droga biegnie południowym zalesionym zboczem doliny. Widok na dolinę jest trochę zasłonięty, ale w przerwach miedzy drzewami można podziwiać piękne widoki.
Szlak częściowo biegnie śladem szutrowej drogi. Tak więc nie należy się dziwić mijając się z autobusem lub innym środkiem lokomocji. Po drodze można podnieść swoją tężyznę fizyczną na jednym z wielu rozmieszczonych wzdłuż szlaku urządzeń treningowych wykonanych z miejscowych materiałów. Każde z urządzeń wyposażone jest w tablicę informacyjną z objaśnieniami możliwych do wykonania ćwiczeń.
Najniżej położonym punktem naszej trasy jest przejście przez most na rzece La Brancla przy parkingu pod hotelem Val Sinestra.
Od hotelu Val Sinestra szlak wznosi się, a my kierujemy się po znakach w kierunku miejscowości Vna. Trudno jest opisywać piękne widoki rozciągające się wokół.
Vna
Po drodze zaczyna padać deszcz. Na szczęście nie taki, który da się za bardzo we znaki. Zresztą jesteśmy przygotowani i na takie sytuacje. Zbliżamy się do miejscowości Vna.
Vna jest małą wsią położoną 1630 m.n.p.m na północnym zboczu doliny Val Sinestra. W miejscowości znajduje się restauracja, kościół i własne muzeum. Budynki ozdobione ornamentami wykonanymi specyficzną techniką wydrapywania farby, charakterystyczną dla regionu. Wiele budynków odrestaurowanych i przywróconych do użytkowania.
Ze wsi szlakiem Ramosch – Vna kierujemy się do miejscowości Ramosch. Po drodze dodatkową atrakcją są akurat dojrzewające dzikie czereśnie. Możecie sobie wyobrazić jakie były pyszne.
Burg Tschanuff
Ramosch podziwiamy z góry i skrajem miejscowości kierujemy się w stronę ruin burg Tschanuff. Ruiny otwarte dla zwiedzających bez przewodnika i opłat. Cały obiekt do naszej dyspozycji. Nikogo więcej nie było.
Po zwiedzaniu ruin zamku ścieżkami prowadzącymi przez łąki na rzeką Inn wracamy do kempingu.
Podsumowanie
Trasa wycieczki: 14,5 km. Wznios 357 m/ spadek 684 m.