Ruszamy dalej w drogę. Naszym celem jest Ediger-Eller w pobliżu Cochem nad Mozelą. Ponieważ zauroczył nas ten region w trakcie ostatnich odwiedzin podczas majówki, więc kontynuujemy zwiedzanie. Do celu mamy ponad 300km. Po drodze robimy ostatnie zakupy we francuskim centrum handlowym w pobliżu Strasburga, w tym zwłaszcza zaopatrujemy się w oryginalne rzemieślnicze francuskie bagietki.
W Ediger-Eller zatrzymujemy się na parkingu dla kamperów zlokalizowanym na początku miejscowości pomiędzy drogą B49, a rzeką Mozelą.
Po przyjeździe mały spacer po miejscowości. Ediger i Eller do 1970 roku stanowiły oddzielne byty administracyjne. W tym roku połączono je jeden organizm.
Pierwsze wzmianki pisane pojawiają się już około 390 r. W 1363 roku zgodnie z dekretem cesarskim Ediger pozostaje wsią, ale na prawach miejskich. Może więc otoczyć się murami miejskimi, które częściowo przetrwały do czasów współczesnych.
Na tym kończymy ten dzień. Przygotowujemy się do kolejnego.
Czas na zwiedzanie Alzacji, a przynajmniej jej części.
Mamy zamiar aktywnie spędzić dzień. Przed nami przejście w ciekawym terenie. W końcu jesteśmy na terenie pasma Wogezów. Najwyższym szczytem jest Grand Ballon (1424 m.n.p.m), ale tam akurat dzisiaj nie będziemy. My znajdujemy się w części z zaokrąglonymi, kopulastymi górami granitowymi. Jednak w trakcie naszej wędrówki znajdziemy się części charakterystycznej dla gór stołowych przeciętych głębokimi dolinami.
Zaczynamy spokojnie. Naszym pierwszym celem są punkty widokowe powyżej Andlau. Idziemy do nich wśród otaczających nas z każdej strony winnic.
Chateau d’Andlau
Wraz z oddaleniem się od miejscowości zmienia się teren. Winnice zostały zastąpione gęstym lasem świerkowym i jodłowo – bukowym. Idziemy po dobrze przygotowanych i oznakowanych szlakach. Naszym celem na tym etapie są ruiny Chateau d’Andlau.
Według źródeł historycznych zamek w tym miejscu powstaje w latach 1250-1264. Jego założycielem jest Eberhard d’Andlau, rycerz opactwa Andlau. Zamek nie ma spektakularnej historii. W swojej historii wielokrotnie przechodzi przez kolejnych właścicieli. Jeden z ostatnich doprowadza obiekt do ruiny sprzedając go na części.
W roku 1926 zamek staje się obiektem historycznym, ale tak naprawdę ratunek dla niego przychodzi dopiero w roku 2000, kiedy to powstaje Stowarzyszenie Przyjaciół Zamku Andalau. Od tej pory trwają prace zapobiegające dalszej degradacji obiektu. Zamek można zwiedzać bezpłatnie, wstęp wolny.
Chateau de Spesbourg
Kolejnym naszym celem są ruiny chateau de Spesbourg oddalone o około pół godziny marszu od zamku Andalu.
Chateau de Spesbourg powstaje w latach 1246-1250, to jest kilka lat wcześniej niż zamek Andalu. Jego założycielem jest Alexander ze Stahleck-Dicka, wójt opactwa Andlau. Osiemdziesiąt lat później właścicielem zamku staje się rodzina Andalu.
Zamek ulega zniszczeniu w trakcie wojny trzydziestoletniej. Do rejestru zabytków zostaje wpisany w 1967 roku.
Zamek można zwiedzać bezpłatnie. Wstęp wolny.
Mur Paien
Idziemy dalej. Tym razem dłuższy i bardziej wymagający odcinek. Zbliżamy się do Mont Sainte-Odile (764 m.n.p.m.). W zasadzie na tym etapie cały czas pniemy się powoli pod górę. Przed samym celem wędrówki teren robi się bardziej płaski. Tam też daje się odczuć większy ruch, zwłaszcza zmotoryzowany.
W zasadzie cały płaskowyż Mont Sainte-Odile jest otoczony pozostałością muru tzw. Mur Paien, czyli muru pogańskiego. Mur miał około 11 km długości, od 1,6 do 1,8 m szerokości i do 3 m wysokości. Nie jest znany dokładny czas powstania muru, ani jego przeznaczenie. Wspomina się o czasach celtyckich lub nawet przedceltyckich. Na podstawie analizy dendrochronologicznej znalezionych pozostałości drewnianych czopów przypuszcza się, że w latach 675–681 n.e. przeprowadzono renowację odcinków muru. Do naszych czasów mur przetrwał w różnej formie, w każdym razie widoczne są jego pozostałości, które można zobaczyć ze szlaków.
Klasyfikator „pogański” dołącza do muru prawdopodobnie papież Leon IX (1002-1054).
Bazylika Notre-Dame de l’Assomption na Mont Sainte Odile
W zasadzie za Mur Paien zaczyna się teren bazyliki Matki Bożej Wniebowziętej na Mont Sainte Odile. Zaraz za murem można zobaczyć liczne pozostałości grobów jednych z pierwszych władców francuskich Merowingów.
Samo opactwo zostało założone około 690 roku przez Adalricha, księcia Alzacji, dla jego córki Odile, która była pierwszą przeoryszą klasztoru.
Sanktuarium zwiedzamy z zewnątrz. Idziemy ścieżką otaczającą skałę na której ono zostało posadowione. Pokrywa się ona z trasa drogi krzyżowej ze stacjami umieszczonymi na skałach.
Samej bazyliki nie zwiedzamy. Odpoczywamy na zewnątrz podziwiając roztaczający się wokół widok i planując drogę powrotną.
Chateau du Landsberg
Kończymy nasz pobyt na Mont Saint Odile. Naszym kolejnym punktem pośrednim wędrówki są ruiny Chateau du Landsberg. Po drodze znów mijamy pozostałości Mur Paien.
Po około godzinie spaceru dochodzimy do pozostałości zamku Landsberg. Budowa zamku jest datowana na XII, XIII i XV wiek. Jego założycielem jest Konrad de Landsberg. Jednym z zadań zamku była obrona opactwa Mont Sainte-Odile i Andlau. Ruiny zamku od 1965 roku stanowią zabytek.
Zamek można zwiedzać bezpłatnie. Wstęp wolny.
Barr
Od ruin zamku Landsberg już tylko krótki dystans dzieli nas od Barr. Barr jest uważany za winiarską stolicę Alzacji. Tam też od przeszło 100 lat odbywają się targi winiarskie. Pierwsze pisemne wzmianki o Barr pochodzą z 788 roku. W zasadzie całe centrum miasta stanowi tradycyjna zabudowa szachulcowa.
Na tym kończymy naszą wycieczkę. Jeszcze tylko kilka kilometrów do Andlau. Zmęczeni, ale pełni wrażeń wracamy do kampera.
Podsumowanie
Koszt postoju na parkingu w Andlau to 14,00€ za dobę. W tym jest wliczony prąd, woda oraz obsługa kampera.
Trasa wycieczkowa Mont Sainte-Odile – 26,9km, Wznios / spadek 810 m.
Wskazówki
Jeśli nie chcesz zatrzymać się na parkingu sieciowym, możesz stanąć na parkingu przed wjazdem do niego;
W odwiedzanym terenie przyjęto zupełnie inny system oznakowania szlaków. Oznakowanie składa się kolorowych znaków graficznych (koło, kwadrat, trójkąt). Nie jest nieczytelny, ale trzeba się do niego przyzwyczaić, że do skrzyżowania idziesz z „niebieskim kwadratem”, a od skrzyżowania „czerwonym trójkątem”, który powstał z połączenia kwadratu i znaku x. Czyli połączenia dwóch szlaków.
Patrząc na mapę szlaków w tym rejonie można dostać oczopląsu. Każda dróżka, ścieżka jest szlakiem, więc mapa robi się strasznie kolorowa.
Nasz kolejny przystanek. Alzacja. Często przejeżdżaliśmy, dopiero teraz odwiedzamy.
Smutne. Musimy powoli rozstawać się Alpami i przemieszczać się bliżej domu. Kolejnym miejscem, które chcemy odwiedzić jest Alzacja. Zawsze jadąc do Francji przejeżdżamy obok niej, ale nigdy nie zwiedzaliśmy. Tym razem postanawiamy to zmienić. Przed nami skok na ok. 370 km. Drogę do naszego miejsca postojowego w miejscowości Andlau pokonujemy szwajcarskimi i francuskimi autostradami. Przejeżdżamy skrajem jeziora Genewskiego, omijając Berno i Bazyleę. W Szwajcarii wreszcie wykorzystujemy zakupioną całoroczną winietę. Koszt winiety 40,00 CHF. W mojej ocenie zwraca się w ciągu jednego przejazdu.
W Andlau zatrzymujemy się na parkingu sieci Camping-Car Park, której użytkownikiem jesteśmy od kilku lat.
Andalu, to malutkie winiarskie miasteczko położone prawie w sercu Alzacji. Zachowało swoją oryginalną zabudowę szachulcową. Do jednych z najstarszych obiektów zalicza się kościół opactwa Św. Piotra i Pawła (fr. Abbatiale Saint Pierre Et Paul d’Andlau) zwanego jako opactwo Sainte Richarde.
Pozostałą część dnia do kolacji spędzamy na zwiedzaniu miejscowości.
Początki opactwa Św. Piotra i Pawła sięgają 880 r. n.e. Kościół jest otwarty dla wszystkich. Pamiętaj jednak, że w pierwszej kolejności jest to obiekt sakralny. Można również zwiedzać krypty pod kościołem. Jeśli chcesz to robić przy świetle, wrzuć monetę przy wejściu.
Kończymy zwiedzanie miejscowości. Udajemy się do kampera na zasłużony odpoczynek i planujemy nasz następny dzień.
Jesteśmy w Chamonix, a najlepszy widok na Mont Blanc jest z Le Brevent
Z rana chwila niepewności, czy możemy przedłużyć pobyt. Udaje się, więc zbieramy się na zwiedzanie okolic Chamonix. Do tego przydaje się karta gościa wydana na kempingu, dzięki której możemy swobodnie poruszać się po Chamonix bezpłatną komunikacją miejską.
Za poradą uroczej właścicielki kempingu celem naszej wędrówki staje się Le Brevent (2525 m.n.p.m) szczyt górski ze stacją końcową kolejki linowej, górujący nad Chamonix z którego można podziwiać w pełnej okazałości Mont Blanc. Ze względu na ukształtowanie terenu bezpośrednio z Chamonix nie można zobaczyć Mont Blanc.
Droga do centrum miasta zajmuje nam około 20 minut. Ciekawym jest to, że wsiadając na trzecim przystanku autobus już był pełen ludzi.
Planpraz
Oczywiście w naszym przypadku nic nie może być proste. Drogę dzielimy na dwa etapy. Pierwszy do Planpraz pokonujemy kolejką linową. Koszt 17,50€ od osoby.
Z Planpraz na szczyt Le Brevent można dostać się na dwa sposoby. Jednym jest wjazd kolejką linową. Ten sposób widać ma sporo amatorów skoro na wjazd czekało się w niewielkiej kolejce. Na pewno mniejszej niż do podobnej polskiej atrakcji turystycznej.
La Brevent
Drugim sposobem jest wejście na szczyt o własnych siłach z wykorzystaniem jednego z dwóch szlaków. Niestety na jednym z nich prowadzono prace naprawcze, więc za dużego wyboru nie mieliśmy. W związku z tym również nie było co liczyć na samotność na szlaku. Wielu turystów wybiera tę formę zdobycia szczytu. Czeka nas trasa długości ponad 3 kilometrów i przewyższeniu ponad 470 m.
Tak więc pniemy się powoli pod górę, robiąc częste przerwy na podziwianie widoków. Trzeba jednak przyznać, że jest czym napawać się.
Cały czas trzymamy się głównego szlaku pieszego GR5. Przechodzi on na pewnym odcinku przez rezerwat przyrody Aiguilles Rouges (fr. Reserve Naturelle Aiguilles Rouges). I znów okazuje się, że wybraliśmy dobrze. Pierwszy raz spotykamy kozice.
Kozice zachowywały się spokojnie, nie zawracały sobie głowy turystami, nie przerywając skubania trawy. Chyba większe poruszenie wywołały wśród idących na szlaku.
Jak się okazuje na Le Brevent można dostać się również inną drogą, która nie była uwzględniona na naszych mapach. Niestety to nie nasz poziom. Po drodze trafiliśmy na wielu alpinistów korzystających z tej formy wejścia.
Pomimo tego, że jesteśmy w Chamonix w środku lata trzeba było zachowywać ostrożność w trakcie pokonywania szlaku po zalegających łachach śniegu. Na dodatek nasza mapa nie ostrzegła nas o czekających nas niespodziankach w postaci podejścia z wykorzystaniem drabinek, czy klamer.
Pokonując wszelkie trudności zdobywamy Le Brevent. Szybko podziwiamy widoki z Mont Blanc na czele. Pogoda na szczycie nie zachęca do dłuższego przebywania. Wiatr przedmuchuje wszystko. No i temperatura jest znaczenie niższa niż w Chamonix.
Schodzimy do kampingu
Po krótkim odpoczynku ruszamy w stronę naszego kempingu. Tym razem zamierzamy dotrzeć tam wyłącznie o własnych siłach. Wobec powyższego jedynym sensownym rozwiązaniem jest trzymanie się dalej szlaku GR5. Idziemy szlakiem obok schroniska de Bellachat (fr. Refuge de Bellachat) w stronę parkingu Merlet i stamtąd w dół do Chamonix. Długość trasy ponad 10 km, spadek 1500m.
W okolicach schroniska de Bellachat ponownie podziwiamy pasące się kozice. Tam też udaje nam się zobaczyć cel naszej wędrówki, czyli nasz domek na kółkach.
Szlak pełen wrażeń. W niektórych miejscach przygotowano łańcuchy do asekuracji. Ścieżka bardzo atrakcyjny wizualnie.
Po trasie spotykamy dwie grupy Polaków. Okazuje się, że uczestniczą w wyzwaniu pod nazwą Tour de Mont Blanc. Szczegóły możecie znaleźć w sieci wpisując tytuł w wyszukiwarkę. Trzeba przyznać, że to również ciekawe przedsięwzięcie.
O ile nasi rodacy dalej trzymają się szlaku GR5, my przy małym ogrodzie zoologicznym Marlet odbijamy na ścieżkę Petit Balcon Sud, by stamtąd zejść do dzielnicy Les Montquarts gdzie w zasadzie kończymy wycieczkę.
Podsumowanie
Koszt pobytu na kampingu Le Grand Champ 21,40€ za dobę (bez prądu).
Koszt pobytu dla prądożerców dodatkowo 3,00€ (6A) lub 5,00€ (10A). Jednak wtedy trudniej jest znaleźć miejsce.
Płatność wyłącznie gotówką. Wbrew pozorom, na zachodzie Europy gdzieniegdzie cywilizacja jeszcze nie dotarła i wciąż trzeba mieć przy sobie zapas gotówki.
Trasa wycieczkowa: La Brevent 12,9 km. Wznios 547m, spadek 1530 m.
Wskazówki
Mont Blanc nie jest widoczny z doliny Chamonix. Jeśli chcesz go zobaczyć dostań się przynajmniej na wysokość pierwszej stacji kolejki linowej;
Jeśli jesteś pewien terminów, zarezerwuj sobie miejsce na jednym z kampingów z wyprzedzeniem. Zaoszczędzisz czas i nerwy;
Miej ze sobą trochę gotówki. Nie wiem, jak na innych kampingach, ale na naszym nie było możliwości płacenia kartą.
Korzystaj z możliwości jakie daje karta gościa i zwiedzaj dolinę Chamonix-Mont-Blanc do oporu.
Przejazd z Breuil – Cervinia do Chamoinx-Mont Blanc (Francja). Dostępne są trzy drogi. My wybieramy najbardziej widowiskową drogę SS27 przez Wielką Przełęcz Świętego Bernarda (wł. Colle del Gran San Bernardino) (2469 m). Pozostałe dwie drogi również w jakimś stopniu atrakcyjne, zwłaszcza dla miłośników jazdy tunelami. Jedna prowadzi pod Mont Blanc, druga skraca przejazd przez Wielką Przełęcz Świętego Bernarda. Obie płatne.
Wielka Przełęcz Świętego Bernarda
Zadziwiającym dla nas fenomenem jest wybieranie się miejscowych i nie tylko na odpoczynek na przełęczach. Tak i w tym przypadku było. Jazda po drodze w sznureczku aut i pojawiających się co chwila znikąd motocyklistach jest normą dla kierowcy. Trzeba jednak przyznać, że pasażer również ma moc wrażeń, zawieszony prawie cały czas nad krawędzią drogi, odgrodzony od przepaści „wątpliwej” wytrzymałości barierką.
Na przełęczy nawet śladu wolnego miejsca do zaparkowania. Jedna wielka fiesta. W każdym razie nasz kaperem dzielnie pokonał wysokość 2469 m n.p.m. Jeszcze nigdy tak wysoko nie był, nawet przełęcz Furka z roku 2022 była 30 metrów niższa. Chociaż wrażeń po tamtej nic nie przebije.
My zatrzymujemy na małym parkingu po minięciu przełęczy. Widoki nadal zachwycające.
Droga do Chamonix-Mont-Blanc prowadzi w dół poprzez szwajcarską Martigny, by następnie wspinając się pokonać kolejną przełęcz Col de la Forclaz. Po drodze zatrzymujemy się na parkingu Abricote Sellet żeby podziwiać widok na dolinę Martigny.
Georges de Tete Noire
Tę drogę wybraliśmy jeszcze z innego powodu. Mianowicie po minięciu Trient zatrzymujemy się na parkingu Tete Noire gdzie można odwiedzić przełom rzeki Trient. Dysponując zapasem wolnego czasu udajemy się na mały spacer w formie pętli z podziwianiem zachwycającego wąwozu.
Schodami w dół można dotrzeć do serca przełomu. Dodatkowego smaczku dodają zaklinowane w wąwozie nad głową skalne odłamki wielkości dużego samochodu. Natomiast całe wrażenie dopełnia wodna kipiel przełomu rzeki Trient.
Chamonix-Mont-Blanc
Po zwiedzaniu wąwozu czeka nas trochę wysiłku. Do Chamonix mamy tylko jakieś 14 km. Na miejscu okazuje się jednak, że znalezienie miejsca postojowego na czterech kolejnych kempingach w Chamonix graniczy z cudem. Zostawiamy Nirvanę pod skocznią narciarską i kolejne kilka godzin poświęcamy na poszukiwania noclegu. W końcu udaje się nam. Zatrzymujemy się na małym rodzinnym kampingu Le Grand Champ. Na razie mamy postój na jedną noc, ale co dalej!?
Jadąc po drodze widzieliśmy wiele kamperów stojących na poboczach i w zatoczkach ulic. Nie znając jednak języka francuskiego nie chcemy ryzykować spotkania z przedstawicielami miejscowych służb porządkowych.
Ciekawostka. Po przywitaniu z właścicielką kampingu po francusku i przejściu na angielski, pierwszym pytaniem właścicielki było „Pologne?”. Ciekawe, co nas zdradziło!? Czekając na naszą kolej byliśmy na zewnątrz biura, samochodu również nie było w pobliżu. Byłem ciekaw skąd zrodziło się jej to pytanie. Nie zdążyłem się jednak dowiedzieć.
Zmęczeni po całym dniu różnych wrażeń zasypiamy jak niemowlaki.
Podsumowanie
Za nami kolejny dzień pełen wrażeń tych związanych z otaczającym nas pięknem przyrody, ale również trochę nerwów przy poszukiwaniu noclegu.
Trasa wycieczkowa Georges Mysterieuses 2,6 km. Wznios / spadek około 240 m.