Rozstajemy się z Pradelles. Wracamy do skrzyżowania z drogą N102 i kierujemy się w stronę naszego następnego punktu postojowego i noclegu w miejscowości Thueyts.
Przed nami tylko 40 kilometrów drogi, ale jakiej!! Znamy tę drogę z pierwszego wyjazdu do Francji, więc wiemy co nas czeka. Kręta droga z dziesięcioprocentowym spadkiem na długości kilkunastu kilometrów. Jedziemy na trzecim biegu, a i tak co chwila muszę hamować, żeby zmieścić się w kolejnym zakręcie. W tym czasie pasażer siedzi prawie cały czas zawieszony nad przepaścią. Wszystko to jednak w otoczeniu pięknej doliny rzeki Ardeche. Wrażenia z przejazdu niesamowite. Zwłaszcza jak przyklei się do ciebie miejscowa ciężarówka, a ty nie możesz jechać szybciej niż 50km/h przy ograniczeniu do 70!!
Thueyts
Thueyts, mała miejscowość położona w dolinie rzeki Ardeche. Historia Thueyts zaczyna się ok. 121 roku p.n.e. kiedy to armia rzymska anektuje prowincję, a w tym miejscu założono Villę Vindicatis. Jeśli chcesz zobaczyć starszą cześć miejscowości musisz oddalić się o jakieś 100 m od głównej drogi przebiegającej przez miejscowość.
W Thueyts przegapiamy wjazd na nasze miejsce postojowe. Nie jest najlepiej oznakowany. Z przeciwnej strony jest w porządku. Zatrzymujemy się na Aire de service przy chem. de l’Echelle du Roi. Jesteśmy sami.
Zagospodarowujemy się na miejscu i przygotowujemy się do następnego dnia naszej wycieczki. W tym miejscu zaskakuje nas nasza pokładowa bateria. Po prostu się wyczerpała w trakcie oglądania telewizji! Mając jednak doświadczenia z poprzedniego wyjazdu zabraliśmy ze sobą przenośny agregat prądotwórczy, który ratuje nas ładując baterię tak, aby wystarczyła do rana.
Pont du Diable
Z samego rana ruszamy w trasę. Naszym pierwszym obiektem, który chcemy zobaczyć jest Diabelski Most (Pont du Diable) nad Ardeche. Do mostu linii prostej jest trochę ponad 230 m, ale aż około 70 niżej. Schodzimy po Drabinie Królewskiej (Echelle du Roi) czyli ciągu schodów wykutych w skale. Trzeba przyznać, że przemieszczanie się po tych schodach robi wrażenie. Na szczęście schody wyposażone są poręcz, więc człowiek czuje się pewniej.
Idąc w stronę mostu mija się wejście na ferratę Le Pont du Diable (Via Ferrata Le Pont du Diable) Trzeb przyznać, że ktoś miał fantazję robiąc w tym miejscu ferratę. Na pewno oprócz sytemu klamer będziesz mieć okazję do pokonania Ardeche z wykorzystaniem tyrolki. Po drugiej stronie czeka na Ciebie mostek linowy, a cała ferrata kończy się na punkcie widokowym nad doliną rzeki. My niestety pomijamy tą niewątpliwą atrakcję.
Po krótkim spacerze wchodzi się na pierwszy punkt z którego z góry można podziwiać Pont du Diable. Wcale się nie dziwię, że most cieszy się dużą popularnością. Jest naprawdę pięknym obiektem wkomponowanym w przełom rzeki Ardeche. Przy ładniejszej pogodzie na pewno można spędzić dużo czasu w malowniczym otoczeniu mostu.
Według legendy most został przerzucony prze diabła, żeby mieszkańcy Thueyts mogli oddawać się grzesznej miłości na drugim brzegu. Wielu jednak ześlizgiwało się w otchłań i nigdy nie wróciło do wioski. Podobno w wietrzne dni słychać ich lament i krzyki skruchy, które mieszają się szumem wód Ardeche.
Montpezat
Trasa naszego wypadu wiedzie jednak w drugą, więc sprawdzamy tym razem jak się wchodzi po Echelle du Roi. Przez centralny plac wchodzimy w starszą cześć miasta. Wąskie uliczki z kamiennymi domkami wzbudzają zachwyt. Szkoda, że jest tego zaledwie kilka uliczek.
My natomiast kontynuujemy naszą wyprawę w kierunku Montpezat. Najpierw wspinany się do Les Brugettes, a potem schodzimy w kierunku punktu widokowego na chateau de Porcheyrolles (Belvedere du chateau de Pourcheyrolles). Tam z pięknymi widokami robimy małą przerwę i planujemy dalszą trasę. Chcemy dostać się do wodospadu de Pourcheyrolles (Cascade de Pourcheyrolles) wypływającego u stóp ruin zamku.
Jednak, żeby tam dojść trzeba pokonać w bród rzekę La Fontauliere. W lutym. Nie jest to dla nas coś niezwykłego. Dwa lata wcześniej pokonywaliśmy La Ligne, dopływ Ardeche w okolicach Ruoms. Liczymy, że tym razem również się uda. Szybkie rozpoznanie… i rozsądek bierze górę. Poziom wody i jej nurt nie gwarantują bezpiecznej przeprawy. Odpuszczamy. Może innym razem. Niestety z tutejszymi wodospadami jest pewien problem. Są piękne wiosną, może ich nie być latem. Nie wiem, kiedy ten inny raz nastąpi.
Krater de la Crose
Idziemy dalej. Wspinamy się w kierunku krateru de la Crose (706 m.n.p.m). Zdajemy sobie sprawę, że nie zobaczymy spektakularnego wypływu lawy i temu podobny zjawisk. Wulkan jest wygasły od lat i zarośnięty lasem. Dla nas jest jednak pierwszy kontakt z tym zjawiskiem geologicznym.
Po drodze zauważamy starszego pana, który wiaderkami ze ściany nasypu przy drodze wybiera coś czarnego. W następnym takim wyrobisku kilkadziesiąt metrów dalej sprawdzam o co chodzi. Okazuje się, że wybierał on… żużel wulkaniczny. Bardzo drobne czarne kamyczki, wcale nie przypominające znanego nam żużlu stanowiącego odpad po spalaniu koksu. Jestem ciekaw, jakie zastosowanie ma on dla miejscowych. Sądząc po kolejnych wyrobiskach cieszy się on dużą popularności.
Docieramy do krateru. Na jego dnie zastajemy tablice informacyjne i małą wiatę pełniącą rolę schronienia. Co ciekawe nie jesteśmy sami. Spotykamy innych turystów, to akurat dzięki bliskości parkingu przy skrzyżowaniu Les Brugettes.
Oceniamy pozostały czas. Wychodzi, że idąc granią przez Le Ranc Qualiou i La Croix de Briges dojdziemy do Thueyts wraz z zapadnięciem zmierzchu.
To był dobry wybór. Idąc granią mieliśmy możliwość podziwiania gór oraz dwóch sąsiadujących ze sobą dolin. Zaskakuje nas również miejscowa flora. Nigdy do tej pory nie mieliśmy do czynienia z lasami składającymi się przeważającej większości z kasztana jadalnego. W trakcie naszych wypadów stykaliśmy się z kasztanem w formie pojedynczych drzew, ale nie lasu. Momentami dosłownie szliśmy po dywanie liści kasztanowców i pozostałości owoców. Przypuszczam, że w czasie wegetacji wędrówka takim lasem musi być niesamowita.
Na naszym parkingu okazuje się, że nie jesteśmy sami. Pojawiły się jeszcze trzy załogi. Kończymy pełen wrażeń dzień. Pogoda nam sprzyjała, było cały czas słonecznie. Liczymy na podobny następny dzień.
Podsumowanie
Trasa wycieczki Thueyts – Montpezat – 18 km. Wznios / Spadek 820 m.