Ferie 2024 – Georges La Veroncole

Przedłużamy pobyt w okolicach Gordes. Warto

Modyfikujemy trochę nasze plany wyjazdowe, ale to chyba na tym polega, że nikt nas nie goni, że pora wsiadać do autobusu. Podoba nam się miejsce, więc zostajemy jeszcze chwilę. Pogoda zapowiada się sympatyczna, więc postanawiamy ją wykorzystać.

Gordes po raz drugi

Ruszamy w stronę Gordes. Tym razem nie musimy oglądać się za siebie żeby zobaczyć miasteczko. Idziemy w jego stronę, więc co chwila pojawiają się jego nowe fragmenty do podziwiania i strzelania pamiątkowych zdjęć.

Pomimo wczesnej pory miasteczko już nie śpi. Na całego działa miejscowy targ rozwinięty przed i w hali znajdującej się przy rue Baptistin Picca, naprzeciw chateau. Przyznajmy, że targ jest skromniutki, zaledwie kilkunastu sprzedających i kupujących. Można jednak zawiesić oko na sprzedawanych lokalnych towarach poczynając od rzemieślniczego pieczywa, przez miody, sery na wyrobach z lawendy kończąc. Znalazły się nawet owoce morza, chociaż one akurat lokalne nie są.

Nie zabawiamy długo, idziemy dalej szukając wejścia na nasz szlak.

Georges La Veroncole

Schodzimy z góry na której położone jest Gordes i idziemy przez leżącą poniżej dolinę, którą mieliśmy okazję podziwiać dzień wcześniej z punktów widokowych w miejscowości. Do celu naszej wyprawy nie mamy daleko, niewiele ponad 2 km, a jest nim wąwóz La Veroncole (Georges La Veroncole).

Dnem wąwozu i jego zboczami wytyczono oznakowane szlaki turystyczne. Nie jest to dziki wąwozów, a pozostałości młynów wodnych wskazują na jego wykorzystanie do celów gospodarczych. W trakcie przejścia można zobaczyć pozostałości dwóch takich młynów. Warto tam zajrzeć ze względu na specyfikę ich budowy, jakże różną od znanych nam z bocznym kołem wodnym. Tu napęd stanowi coś w rodzaju pionowej turbiny. Na jej szczycie znajduje się koło młyńskie, a sam turbina jest kilka metrów poniżej. Zasadę działania młynów wyjaśniono na umieszczonych obok tablicach informacyjnych.

Widać, że szlak jest popularny. Po drodze spotykamy co najmniej kilka ekip turystów podziwiających razem z nami ten urokliwy wąwóz. Wbrew pozorom nie jest to prosta ścieżka. W kilku miejscach czekają na wędrowca drabinki lub liny do podciągnięcia się, ale nic wymagającego, czy ponad siły przeciętnego człowieka.

Do przejścia jest około 3 km. My pokonujemy go od dołu. Zresztą większość ludzi robiła tak samo, chyba jedynie para trialowców obrała odwrotny kierunek. Sądząc jednak po zauważonych rozwieszonych łańcuchach w dziwnych miejscach, gdzie nie prowadzi normalny szlak, można wąwóz pokonywać w trybie sportowym. Widać i w taki sposób można podziwiać Georges La Veroncole.

Opuszczamy wąwóz około jednego kilometra przed miejscowością Murs. W stronę Gordes wracamy wyznaczonym szlakiem rowerowym zastanawiając się, kto po takim terenie jeździ rowerem. Widać jednak można.

Po wyjściu na drogę Gordes – Murs zatrzymujemy się na parkingu w pobliżu Fontanille. Można tam odpocząć na kamiennych ławkach z pięknym widokiem na dolinę w stronę Roussilon, kolejnej miejscowości wartej zobaczenia w okolicy. Pogoda trochę nam nie dopisuje. Jest słonecznie, ale pojawił się zimy wiatr, który zmusza nas do włożenia czegoś na wierzch.

Do Gordes szlak prowadzi wzdłuż drogi asfaltowej. Tak w sumie to cała droga od wejścia do wąwozu do miejscowości prowadzi cały czas pod górkę.

W Gordes robimy ostatnie zakupy i powoli rozstajemy się z miejscowością.

Wykorzystujemy dzień jaki nam jeszcze pozostał i ruszamy w dalszą drogę. Na noc postanawiamy zatrzymać się w Malaucene.

Na pewno tu wrócimy. Polecamy.

Podsumowanie

  • Koszt postoju na parkingu Les Bories – bezpłatny.
  • Georges La Veroncole, piękny wąwóz do podziwiania w trakcie przejścia.
  • Trasa wycieczki Georges La Veroncole – 14,1 km. Przewyższenie 530 m.

 Wskazówki

  • Wąwóz La Veroncole pokonywaliśmy pod górę od Gordes w stronę Murs. Nam wydaję się, że tak jest prościej i bezpieczniej.
  • Przypuszczam, że w dni pracujące miałbyś cały wąwóz dla siebie. W weekendy możesz tam spotkać więcej odwiedzających, chociaż bez przesady.

Ferie 2024 – Opactwo Notre-Dame de Senanque

Dzisiaj zapraszam do odwiedzenia dwóch symboli Prowansji

W nocy trochę padał deszcz. Obawiamy się, że może być trudniej przemieszczać się po rozmiękłych ścieżkach. Na szczęście nasze obawy nie spełniają się.

Les Bories

Na dzień dzisiejszy przewidzieliśmy wycieczkę w kierunku opactwa Notre-Dame de Senanque (Abbaye Notre-Dame de Senanque) położonego około 3 km na północ  od Gordes. Jest to XII wieczny klasztor pełniący swoją rolę do chwili obecnej. Może bardziej znany jest po wpisaniu słowa Prowansja w wyszukiwarkę internetową. Pojawia się wówczas charakterystyczny obiekt z polem kwitnącej lawendy przed nim. Można go sklasyfikować jako nieformalny symbol Prowansji.

Naszą trasę zaczynamy śladem poprzedniego dnia. Na palcach przechodzimy obok miejsca w którym w dniu wczorajszym pozyskaliśmy dwójkę francuskich wielbicieli w postaci pary miejscowych psów. Udało się. Nie ma ich. Może są zajęte czym innym.

Pierwszym naszym celem są bories znajdujące się przy szlaku w lesie. Trafiamy na nie bez problemu. W zasadzie z jednym bez problemu, ponieważ drugi ukrył się w krzakach. W każdym razie można swobodnie podziwiać konstrukcję kamiennego domku w całej okazałości, włącznie z wnętrzem. Wbrew pozorom jest to solidna, samonośna konstrukcja.

Wąwóz La Senancole

Przemieszczamy się szlakami na północ, w zasadzie wzdłuż koryta wyschniętego potoku La Senancole. Szlak łatwy do przejścia na odcinku pokrywającym się ze śladem szlaku rowerowego. W pewnym momencie rozstajemy się i odbijamy prawą odnogą. Szlak staje się coraz bardziej dziki. Idziemy pięknym wąwozem La Senancole, może nie tak spektakularnym jak poprzedniego dnia w wąwozie de Regaolon, ale tu również bardzo widowiskowym.

Mamy okazję podziwiać piękne klify wydrążone przez wodę, wejść do małej jaskini, pokonywać kolejne małe stopnie wodne. Naprawdę piękny teren do urozmaiconej wędrówki.

Ogólnie szlak nie sprawia trudności poza kilkoma miejscami, gdzie w normalnych warunkach znajdowałaby się linka lub łańcuch do asekuracji. Może zdarzyć się, że trzeba będzie chwilę kombinować z prawidłowym wyborem ścieżki jako właściwego szlaku, ale da się przejść.

Abbaye Notre-Dame de Senanque

Dochodząc do opactwa Senanque teren staje się bardziej cywilizowany. Ścieżka przekształca się w drogę i w pewnym momencie wyłaniają się przed oczyma zabudowania opactwa. Do opactwa wchodzimy od „zaplecza”.

Oczywiście jak zwykle nie można podziwiać opactwa w pełnej krasie.  Poza sezonem turystycznym wszędzie ustawione są płotki zabezpieczające prowadzone prace remontowe. Naszą uwagę przykuwa stanowisko kamieniarza, na którym znajdują się obrabiane bloki kamienia. Naprawdę wygląda to pięknie. Nawet zwykła sześcienna kostka jest piękne obrobiona. Nie chce się wierzyć, że tak można obrobić kamień.

Opactwo cieszy się popularnością. Co chwila z pobliskiego parkingu nadciągają kolejni zwiedzający. Cóż, może w trakcie naszego pobytu nie uda nam się zrobić zdjęcia z kwitnącym polem lawendy, ale i tak warto odwiedzić to miejsce.

Gordes

Po krótkim odpoczynku ruszamy szlakiem w kierunku Gordes. Szlak przez pewien czas wznosi się, więc można trafić na punkt skąd można podziwiać opactwo z przewyższenia.

Może nie są to żadne spektakularne ujęcia, ale za to można podziwiać otoczenie opactwa z ciągnącymi się po horyzont wzgórzami z kamiennymi klifami przeciętymi strumieniami.

Do Gordes wchodzimy od północy, więc nie od razu możemy podziwiać tę uroczą miejscowość. Zaczynamy od sprawdzenia wyznaczonego parkingu dla kamperów. Jest to jedyne oficjalne miejsce postojowe dla kamperów w Gordes. Więcej szczegółów we wskazówkach pod wpisem.

Z parkingu idziemy zwiedzić miejscowość. Znów mamy okazję podziwiać małą francuską miejscowość, którą można obejść w godzinę. Przechodzimy obok miejscowego chateau.

Naprzeciw w restauracji komplet gości. Wszystkie stoliki zajęte. Na jednej z okolicznych uliczek udaje nam się znaleźć miejsca z których możemy podziwiać otaczające doliny z Roussillon na horyzoncie. Oczywiście nie obejdzie się bez małych zakupów w postaci olejku lawendowego i różnego rodzaju zapachów . Dopiero wychodząc z miasta w kierunku naszego parkingu można podziwiać jego piętrowe ułożenie na południowym zboczu góry.

Z ciekawostek w Gordes zauważyliśmy tendencję do zachowania charakteru miejscowości np. przez takie drobiazgi jak maskowanie kamiennymi murkami wszystkich śmietników, żeby nie rzucały się w oczy. Szczytem tego jest upodobnienie masztu stacji bazowej telefonii komórkowej do rosnących obok cedrów, a ich szaf kontrolnych i zasilających do bories.

Bocznymi uliczkami, unikając głównych dróg wracamy do kamperka. Mam już plan na dzień następny.

Podsumowanie

Trasa wycieczki  – opactwo Notre-Dame de Senanque – 10,2 km. Przewyższenie 307 m.

Wskazówki

  • Pamiętaj, że opactwo Senanque jest nadal miejscem kultu i wynikają z tego pewne ograniczenia. Nie wszędzie wejdziesz, nie wszystko zobaczysz. Szczegóły możesz znaleźć na stronie internetowej opactwa.
  • Jedyne oficjalne miejsca dla postoju kamperów wyznaczone są na Place Rene Cassin. Koszt postoju dobowego 15,00€. Koszt postoju na 4 godziny 6,00€. Na miejscu znajduje się toaleta publiczna, bezpłatna. Obok niej urządzono miejsce do obsługi kamperów ze stacją sanitarną. Skorzystanie z wody płatne 2,00€.

Ferie 2024 – Gordes

Zatrzymujemy się w nieformalnej stolicy Prowansji, Gordes.

Z wieloma pozytywnymi wrażeniami z przejścia Georges de Regalon ruszamy dalej. Naszym kolejnym punktem postoju jest parking Les Bories położony około dwóch kilometrów na południe od Gordes. Zatrzymujemy się tam z kilku powodów. Pierwszy to bliskość do wioski kamiennych domków Les Bories, drugi to bliskość do Gordes, a trzeci to, że … jest bezpłatny. Co prawda nie ma tam żadnych wygód, czego jednak oczekiwać po bezpłatnym parkingu.

Mamy towarzystwo

Zaraz po przyjeździe ruszamy na rozpoznanie okolicy. Trzymamy się wytyczonych ścieżek, które są oznakowane szlakami. Oczywiście oznakowanych szlaków nie ma na naszej mapie.

Szliśmy akurat zobaczyć pozostałości młyna do wyciskania oliwy, kiedy zza jednego z ogrodzeń usłyszeliśmy najpierw łomot, a potem wypadły na nas dwa psy. Konsternacja. Zatrzymujemy się jak wryci. Psy jak gdyby nigdy nic obwąchują nas i przelatują obok swoją drogą. My z lekka wystraszeni postanawiamy iść dalej. Ledwie uszliśmy kilkadziesiąt metrów, gdy psy znów pojawiają się w pobliżu nas. Okazało się, że  będą towarzyszyły nam przez całą drogę do kampera. Mniejszy brązowy, latał jakieś 100 metrów przed nami cały czas sprawdzając teren. Większy czarny, szedł dosłownie przyklejony do mego kolana. Widać, że nie były to przybłędy. Były zadbane, a u czarnego na obroży zauważyłem nawet jakiś lokalizator. Znaczy to, że psy radziły sobie same.

Les Bories

Od samego początku celem naszego spaceru są Les Bories. Czym są Les Bories? Jest to forma budynków, a nawet więcej, zabudowań wykonanych z odpowiednio układanego miejscowego kamienia. Jedno z większych skupisk takich konstrukcji występuje w okolicach Gordes. Zabudowania zostały odrestaurowane i udostępnione zwiedzającym w formie skansenu. Szczegóły poniżej i na końcu postu.

Cóż nam pozostało, wraz z towarzyszącymi pieskami idziemy dalej. Ze względu na towarzystwo korygujemy trochę trasę na krótszą i idziemy zobaczyć Les Bories. I tu jesteśmy trochę zawiedzeni. Miejsce jest jak muzeum. Wejście płatne 8,00€. Na dodatek czynne do godziny 17.30. Ostatnie wejście jest pół godziny przed zamknięciem, a my jesteśmy kilka minut po 17. Odpuszczamy sobie. Zostawiamy Les Boreis na następny raz. Mamy nadzieję, że następnego dnia trafimy na bories w ich naturalnym otoczeniu. Zresztą już wiemy czego się spodziewać. Na kolejnych posesjach możemy obserwować różne formy bories od małych kapliczek do obiektów wielkości małej stodoły.

W między czasie próbowaliśmy zgubić naszych towarzyszy na wysokim murze parkingu przy skansenie. Nie udało się. Usłyszeliśmy tylko skowyt, drapanie po kamieniach …. i pieski były już obok nas.  I tak zostało przez resztę drogi do kampera.

Na miejscu okazało się, że trzeba szybko wsiadać do kampera. Jak tylko otworzyłem drzwi, już prawie mieliśmy towarzystwo w środku. Na szczęście udało mi się zamknąć drzwi przed pyskami i … pieski zniknęły. Poszły swoją drogą.

Podsumowanie

  • Przejazd Georges de Regalon – Parking Les Bories koło Gordes  – 30 km.
  • Trasa wycieczki Les Bories – 4,2 km – Przewyższenie 91 m.

Wskazówki

  • Parking na którym zatrzymaliśmy się jest obowiązkowy dla przyjeżdżających kamperami, którzy mają w planach zwiedzenie Les Bories. Dalsza droga na piechotę ok. 20 minut. Pozostali, korzystający z mniejszych aut, mogą dojechać na parking pod samymi Les Bories.
  • Poza sezonem Les Bories  otawarte są do godziny 17. Ostatnie wejście pół godziny przed zamknięciem. Koszt zwiedzania 8,00€ od osoby. Więcej informacji na stronie internetowej Les Bories .

Ferie 2024 – Georges de Regalon

Kontynuujemy naszą wyprawę. Tym razem zamierzamy rozpocząć rozpoznanie masywu Luberon.

Czas na pożegnanie z Górą Świętej Wiktorii. W końcu ją zdobyliśmy. Akurat dzisiaj rozstajemy się z nią bez smutku. Niebo zasnuły chmury i co chwilę pada deszcz. Nie żal więc ruszać dalej tym bardziej, że czekają nas kolejne atrakcje na trasie naszej wycieczki.

Zaczynamy od pozbycia się wszystkiego co zbędne. Nadkładamy kilka kilometrów drogi i zatrzymujemy się  przy Garage Pyrame przy Rue Andre Ampere ZI les Milles w Aix-en-Provence. Jest tam ustawiona stacja obsługi kamperów połączona z punktem ładowania samochodów elektrycznych. Za 2,00€ robimy obsługę kamperka. Pozbywamy się szarej wody, opróżniamy kasetę i  uzupełniamy wodę. Teraz w pełni zabezpieczeni możemy jechać dalej.

Nasz cel nie znajduje się daleko. Dzieli nas od niego niewiele ponad 44 km i około 50 minut jazdy. Jedziemy w okolice Merindol na przedgórzu masywu Luberon.

W okolicach Mallemort przekraczamy rzekę Durance. Niejednoznaczne wrażanie robi równolegle biegnący do nowej przeprawy drogowej zabytkowy most Pont Supendu de Mallemort, w tej chwili wyłączony z eksploatacji. Pozytywne, ponieważ jest bardzo ciekawą i widowiskową konstrukcją. Negatywne bo szkoda, że widzi się ciekawy obiekt sztuki inżynierskiej w tak opłakanym stanie. Bez wątpienia most wart jest zobaczenia.

Zjeżdżamy z drogi D973 i zatrzymujemy się na parkingu przy w pobliżu miejscowości Riofert. Dla nas jest to punkt startowy do zwiedzania wąwozu de Regalon (Georges de Regalon).

Georges de Regalon

Robimy szybkie drugie śniadanie i ruszamy w trasę. Przechodzimy obok zagospodarowanych terenów.  W większości są to plantacje drzewek oliwkowych. Może z początku trasa nie powala na kolana, ale pionowe ściany skalne przed nami sugerują co czeka nas za chwilę.

Wchodzimy między wysokie klify ścieżką stanowiącą kiedyś dno rzeki. Zresztą na wejściu wita zagrzebany kamieniach w 3/4 wodowskaz. Robi się coraz węziej, ciaśniej, mroczniej, ale i bardziej ekscytująco. Idziemy pięknym wąwozem utworzonym przez płynącą tędy wiekami wodę.

Za chwilę trafiamy na pierwszą niespodziankę, zaklinowany kilkumetrowy blok skalny pod którym trzeba przejść. Pojawia się pierwszy przełom, który kiedyś był pewnie pięknym wodospadem, a teraz stanowiły przeszkodę do pokonania na trasie. Smaczku dodaje fakt, że po deszczach, które niedawno tędy przeszły wyślizgane kamienie trudno się pokonuje.

Kolejna niespodzianka spotyka za kilkadziesiąt metrów dalej. Tym razem przejście krótką wydrążona przez wodę jaskinią. Tu przejście również sprawia trochę emocji.

Pokonujemy kolejne stopnie i przewężenia, aż dochodzimy do ogromnej hali, prawdopodobnie pozostałości po jaskini. Od tego miejsca teren staje bardziej płaski, a człowiek rozczarowany, że tak szybko się skończyło.

Dochodzimy do skrzyżowania szlaków. Nasza trasa w tym miejscu kończy się. Wracamy tą samą drogą. Czekają na nas te same przeszkody, ale tym razem musimy je pokonywać trochę inaczej. Wcześniej było łatwiej, wspinałeś się. Teraz musisz schodzić.

W każdym razie z bananami na twarzach wracamy do kamperka.

Po drodze mijaliśmy rodziny z małymi dziećmi. Nie bardzo widzę możliwość pokonania całego wąwozu z dziećmi, zwłaszcza małymi. Może być trudno.

Na pokonanie Georges de Regalon  zarezerwuj sobie ok. 3 godzin. Nie będziesz żałować.

Podsumowanie

  • Przejazd Saint Antonin-sur-Bayon – Riofert – 77 km.
  • Piękny wąwóz de Regalon. Wart zatrzymania i zobaczenia go.
  • Trasa wycieczki wąwóz de Regalon – 3,9 km. Przewyższenie 230 m.

Wskazówki

  • Punkt obsługi kamperów przy Garage Pyrame w Aix-en-Provence ma dosyć specyficzną obsługę. Po pierwsze nie działa w pełni interfejs angielskojęzyczny. Tylko część treści jest przetłumaczona. Zaczynamy od wyboru co chcemy zrobić, w tym wypadku obsługa kampera i jesteśmy obciążani kwotą 2,00€. Po opłaceniu otrzymujemy kwitek z kodem QR. Ponownie wchodzimy w terminal i zaznaczamy, że mamy kod QR, który skanujemy. Pojawia się okno wyboru. Wybieramy pierwszą pozycję z góry … i uruchamia się woda.
  • Przy wąwozie Georges de Regalon znajdują się dwa parkingi. Jeden bezpośrednio przy ulicy, drugi schowany trochę w głębi po prawej od niej. Ten drugi w mojej ocenie jest nawet lepszy do zatrzymania się.
  • Z końca wąwozu de Regalon na parking możesz wrócić dwiema alternatywnymi drogami. Nie sprawdzaliśmy ich. Z opisów wygląda jednak, że nie są one najlepiej oznakowane i można zgubić się na ścieżce.

Ferie 2024 – Montagne Sainte – Victoire (II)

Zostajemy dzień dłużej pod Górą Św. Wiktorii. Liczymy, że tym razem nam się poszczęści.

Zawzięliśmy się. Pozostajemy w Saint-Antonin-sur-Bayon. Dajemy sobie jeszcze jedną szansę na pokonanie Góry Św. Wiktorii. Dzień wcześniej nam nie wyszło.

Puyloubier

Wcześnie rano udajemy się na przystanek autobusowy w Saint-Antonin-sur-Bayon. Do przystanku z parkingu jest zaledwie rzut beretem. Stamtąd autobusem linii 110 zabieramy się w stronę miejscowości Puyloubier. Udaje nam się jakoś porozumieć z kierowcą, wyjasniając gdzie chcemy jechać. Kierowca bardzo przyjemny człowiek nawet pokazywał nam później skąd możemy wracać w drodze powrotnej, ponieważ przystanki są przesunięte o 200 m od siebie. Dla nas Puyloubier  staje się dzisiaj punktem wyjściowym do zdobycia Góry Św. Wiktorii.

W Puyloubier wysiadamy na przystanku Le Lavoir. W trakcie naszych wyjazdów nigdy nie braliśmy tej miejscowości pod uwagę. Na miejscu okazuje się, że mieliśmy pod bokiem małą perełkę. Typowa francuska miejscowość z kilkoma zaułkami i wąskim uliczkami. Każde kolejne skrzyżowanie, to placyk z fontanną. Przypuszczam, że w sezonie może to bardzo ładnie wyglądać.

Mogę zdradzić plan na dziś. Jest bardzo prosty. Wysiadamy w Puyloubier. Łapiemy czerwony szlak GR9 i idziemy w stronę Pic des Mouches (1011 m) najwyższego szczytu masywu Saint Victorie. Potem już z górki, aż do zejścia.

Pic des Mouches

Nie zabawiamy długo w miejscowości. Odnajdujemy znaki szlaku i zaczynamy mozolne podejście. Przed nami 4,5 km podejścia z przewyższeniem 650 m. Cóż, odpoczywamy trochę częściej podziwiając poszerzającą się z każdym metrem panoramę wokół.

Wreszcie osiągamy Pic des Mouches. Z punktu widokowego rozpościera się niesamowita panoramę z Alpami na wschodzie, najwyższą górą Prowansji Mont Ventoux na północy, Pic de Bertagne i Morzem Śródziemnym na południu.

W przeciwieństwie do podejścia, na górze trochę wieje. Muszę uzupełnić ubiór o warstwę, czyli założyć coś na koszulkę z krótkim rękawem. Nie możemy marudzić. Okazało się, że zapas czasu, który mieliśmy na początku radykalnie się skurczył. Widzimy, że przeprawa nie będzie łatwa. Przed nami jeszcze trzy szczyty, nie tak wysokie jak Pic des Mouches, ale to oznacza kolejne zejścia i podejścia.

Zaraz po starcie trafiamy na pierwszą przeszkodę .. łańcuchy .. W dwóch miejscach musimy przemieszczać się asekurując  łańcuchami. Znów nigdzie ostrzeżenia. W mojej ocenie na szlaku GR nie powinno być takich niespodzianek. Chociaż to jest Francja, tu może być różnie. Pokonujemy kolejne szczyty.

Krzyż Prowansji (Croix de Provence)

Nasz cel w postaci Krzyża Prowansji (Croix de Provence) to pojawia się, to znika. Szlak miejscami wymagający dla stóp. Mocno pracują wiązania i ścięgno Achillesa na nierównych i ostrych kamieniach. Od pewnego momentu idziemy orientując się na ułożone stosy kamieni, oznakowanie sporadycznie spotykane. Trzeba trochę wysiłku na jego odszukiwanie w terenie.

W końcu docieramy do Krzyża Prowansji (Croix de Provence). Jednak porywisty wiatr i czas nie zachęcają do dłuższego pobytu w tym miejscu. Schodzimy w kierunku Prieuré de Sainte-Victoire. Tam mimo wszystko poświęcamy chwilę na kontemplację miejsca. Samo miejsce już to wymusza. Jest piękne.

Pora ruszać w drogę powrotną. Czasu do zmierzchu mamy coraz mniej. Prawdopodobnie nie zejdziemy przed zmrokiem. Wybieram alternatywną trasę. Od Refuge Cézanne idziemy w stronę parkingu du Bouquet, żeby w najgorszym wypadku wyjść na szosę prowadzącą do Saint-Antonin-sur-Bayon. Stamtąd zostanie już tylko 2,2 km szosą. Po drodze trafiam jednak na znaną mi ścieżkę, którą szedłem będąc tu pierwszy raz. Ścieżka jest oznakowana żółtymi znakami, chociaż nie kierują w nią żadne drogowskazy. O zmierzchu wychodzimy szosę jakieś 300 m przed naszym parkingiem. Znów się udało.

Nie było nawet czasu żeby cieszyć się ze zdobycia Góry Św. Wiktorii. Tak, udało się! Zdobyliśmy ją!

Podsumowanie

  • Koszt postoju na parkingu Maison Ste Victoire – bezpłatnie
  • Koszt biletu Saint-Antonin-sur-Bayon – Puyloubier – 1,20€ / osobę.
  • Udało nam się wreszcie pokonać cały masyw Św. Wiktorii.
  • Trasa wycieczki – Masyw Saint Victorie – 15,5 km. Wznios 900 m/ spadek 820 m.

Wskazówki

Na jednej z tablic ogłoszeniowych zauważyliśmy informację, że na parkingach gminy Saint-Antonin-sur-Bayon kampery mogą stać przez jedną dobę. Dotyczy wszystkich parkingów. Zmiana parkingu nie pomoże. Miej to na uwadze planując podróż. My nie mieliśmy problemów, ale w sezonie może być inaczej.