Modyfikujemy trochę nasze plany wyjazdowe, ale to chyba na tym polega, że nikt nas nie goni, że pora wsiadać do autobusu. Podoba nam się miejsce, więc zostajemy jeszcze chwilę. Pogoda zapowiada się sympatyczna, więc postanawiamy ją wykorzystać.
Gordes po raz drugi
Ruszamy w stronę Gordes. Tym razem nie musimy oglądać się za siebie żeby zobaczyć miasteczko. Idziemy w jego stronę, więc co chwila pojawiają się jego nowe fragmenty do podziwiania i strzelania pamiątkowych zdjęć.
Pomimo wczesnej pory miasteczko już nie śpi. Na całego działa miejscowy targ rozwinięty przed i w hali znajdującej się przy rue Baptistin Picca, naprzeciw chateau. Przyznajmy, że targ jest skromniutki, zaledwie kilkunastu sprzedających i kupujących. Można jednak zawiesić oko na sprzedawanych lokalnych towarach poczynając od rzemieślniczego pieczywa, przez miody, sery na wyrobach z lawendy kończąc. Znalazły się nawet owoce morza, chociaż one akurat lokalne nie są.
Nie zabawiamy długo, idziemy dalej szukając wejścia na nasz szlak.
Georges La Veroncole
Schodzimy z góry na której położone jest Gordes i idziemy przez leżącą poniżej dolinę, którą mieliśmy okazję podziwiać dzień wcześniej z punktów widokowych w miejscowości. Do celu naszej wyprawy nie mamy daleko, niewiele ponad 2 km, a jest nim wąwóz La Veroncole (Georges La Veroncole).
Dnem wąwozu i jego zboczami wytyczono oznakowane szlaki turystyczne. Nie jest to dziki wąwozów, a pozostałości młynów wodnych wskazują na jego wykorzystanie do celów gospodarczych. W trakcie przejścia można zobaczyć pozostałości dwóch takich młynów. Warto tam zajrzeć ze względu na specyfikę ich budowy, jakże różną od znanych nam z bocznym kołem wodnym. Tu napęd stanowi coś w rodzaju pionowej turbiny. Na jej szczycie znajduje się koło młyńskie, a sam turbina jest kilka metrów poniżej. Zasadę działania młynów wyjaśniono na umieszczonych obok tablicach informacyjnych.
Widać, że szlak jest popularny. Po drodze spotykamy co najmniej kilka ekip turystów podziwiających razem z nami ten urokliwy wąwóz. Wbrew pozorom nie jest to prosta ścieżka. W kilku miejscach czekają na wędrowca drabinki lub liny do podciągnięcia się, ale nic wymagającego, czy ponad siły przeciętnego człowieka.
Do przejścia jest około 3 km. My pokonujemy go od dołu. Zresztą większość ludzi robiła tak samo, chyba jedynie para trialowców obrała odwrotny kierunek. Sądząc jednak po zauważonych rozwieszonych łańcuchach w dziwnych miejscach, gdzie nie prowadzi normalny szlak, można wąwóz pokonywać w trybie sportowym. Widać i w taki sposób można podziwiać Georges La Veroncole.
Opuszczamy wąwóz około jednego kilometra przed miejscowością Murs. W stronę Gordes wracamy wyznaczonym szlakiem rowerowym zastanawiając się, kto po takim terenie jeździ rowerem. Widać jednak można.
Po wyjściu na drogę Gordes – Murs zatrzymujemy się na parkingu w pobliżu Fontanille. Można tam odpocząć na kamiennych ławkach z pięknym widokiem na dolinę w stronę Roussilon, kolejnej miejscowości wartej zobaczenia w okolicy. Pogoda trochę nam nie dopisuje. Jest słonecznie, ale pojawił się zimy wiatr, który zmusza nas do włożenia czegoś na wierzch.
Do Gordes szlak prowadzi wzdłuż drogi asfaltowej. Tak w sumie to cała droga od wejścia do wąwozu do miejscowości prowadzi cały czas pod górkę.
W Gordes robimy ostatnie zakupy i powoli rozstajemy się z miejscowością.
Wykorzystujemy dzień jaki nam jeszcze pozostał i ruszamy w dalszą drogę. Na noc postanawiamy zatrzymać się w Malaucene.
Na pewno tu wrócimy. Polecamy.
Podsumowanie
- Koszt postoju na parkingu Les Bories – bezpłatny.
- Georges La Veroncole, piękny wąwóz do podziwiania w trakcie przejścia.
- Trasa wycieczki Georges La Veroncole – 14,1 km. Przewyższenie 530 m.
Wskazówki
- Wąwóz La Veroncole pokonywaliśmy pod górę od Gordes w stronę Murs. Nam wydaję się, że tak jest prościej i bezpieczniej.
- Przypuszczam, że w dni pracujące miałbyś cały wąwóz dla siebie. W weekendy możesz tam spotkać więcej odwiedzających, chociaż bez przesady.