Harz jesienią 2024 – Blankenburg cd.

Podoba nam się Blankenburg. Zostajemy chwilę dłużej.

Przemieszczanie się kamperem ma tę zaletę, że zawsze można zmodyfikować swoje plany. Tak mamy i tym razem. Postanawiamy zostać jeszcze dzień w Blankenburgu. Może po południu przemieścimy się na nowe miejsce. Oczywiście musimy połazić po okolicy. I tu głównym powodem wypadu stają się … a jakże .. pieczątki. To jest jakieś ześwirowanie, ale chyba takie niegroźne.

Tak jak i dnia poprzedniego zaczynamy od odwiedzenia Biura Informacji Turystycznej, które cieszy się niezmienną popularnością. Zaraz za budynkiem biura wchodzimy na teren ogrodu pałacowego.

Niestety pora roku nie pozwala na podziwianie go w pełnej okazałości. Jednak i tak można pokrążyć po alejkach wśród klombów i tryskających wodą fontann tworzących oś widokową. Zresztą trochę dziwnie tryskających, z przerwami, jakby układ hydrauliczny musiał się napełnić co chwila, żeby fontanny mogły pracować przez następne kilka minut.

Calviusberg

Nasz pierwszy punkt zainteresowania znajduje się na wzgórzu Calviusberg (352 m), trochę powyżej pałacu Blankenburg (Schloss Blankenburg), więc i tak musimy przejść obok niego. Warto zresztą. U jego podnóża znajduje się jeden z punktów widokowych z piękną panoramą leżącego poniżej miasta.

Po minięciu pałacu wybieramy ścieżkę, która zaraz za nim ostro pnie się w kierunku naszego pośredniego punkt wędrówki. Samo wzgórze oferuje piękny widok na góry Harz. Nic dziwnego, że zostało wybrane na urządzenie rezydencji na jego szczycie. Niestety z ośmiokątnej, ośmiopokojowej konstrukcji z salonem w centrum do chwili obecnej nic nie zostało. Możemy tylko sobie wyobrazić jak to mogło wyglądać. Tu też zdobywamy naszą pierwszą pieczątkę tego dnia.

Nie zatrzymujemy się. Idziemy dalej w głąb gór w kierunku Otto Ebert Brucke. Przemieszczamy się uroczymi ścieżkami na zboczach wzgórz zaliczając kolejne punkty widokowe. Po drodze spotykamy nawet miejscowych grzybiarzy, ale sądząc po zawartości koszy i toreb chyba jest trochę ciężko z grzybami.  Niedaleko naszego celu wypadu przy klifie Bilestein (Bielsteinklippe) trafiamy na inną skrzynkę niż dotychczas. Skrzynka jest w innym kolorze i zawiera stempel pamiątkowy. Oczywiście wbijamy go do naszego albumiku. Punkt widokowy urządzony na skraju klifu jest również wart uwagi.

Od punktu widokowego zostało nam już tylko 300 metrów naszego celu wędrówki. Most przeznaczony wyłącznie dla ruchu turystycznego jest ciekawą konstrukcją przerzuconą nad przebiegającym poniżej szlakiem kolejowym. Tu zdobywamy drugą pieczątkę tego dnia.

Kloster Michaelstein

W zasadzie możemy już wracać do kampera. Zakładane cele zostały osiągnięte. Tylko, że niedaleko stąd są kolejne dwie pieczątki. Nie możemy się powstrzymać. Ruszamy w kierunku  klasztoru Michaelstein (Kloster Michaelstein). Będzie to już druga wizyta w tym miejscu. Poprzednio byliśmy tu podczas naszej pierwszej wizyty w górach Harz kilka lat temu.

Na teren klasztoru wchodzimy od strony znajdujących się poniżej stawów hodowlanych, nadal zarybionych ogromnymi karpiami i innymi rybami. Wydaje się, że mógłbyś je wyciągać rękoma ze stawu bez używania wędki. Oczywiście prościej będzie skorzystać z oferty pobliskich restauracji oferujących dania ze świeżych ryb.

W okolicach stawów zdobywamy naszą trzecią numerowaną pieczątkę tego dnia. Kolejną natomiast znajdujemy w centrum zabudowań klasztornych. Jest to jednak pieczątka ze szlaku klasztornego. Znów kolejny temat do zbadania. Sam klasztor nie pełni już swojej roli. Stał się w większości multimedialnym muzeum. Wrzucasz monetę w kołowrotek i wewnątrz możesz posłuchać nastrojowej muzyki. Obiekt klasztoru wart jest jednak zobaczenia.

Regenstein

Szacujemy nasze możliwości i okazuje się, że możemy … zdobyć jeszcze dwie pieczątki… Totalne wariactwo.. Wijącą się ścieżką wzdłuż potoku Goldbach przechodzimy pod biegnącą na estakadzie autostradą A36 i idziemy w kierunku młynów Regenstein. W zasadzie, to odtworzonych ich pozostałości. Kolejne miejsce warte do odwiedzenia w trakcie wędrówki. Ładnie urządzony obiekt w środku lasu. Z kolejną zresztą pieczątką.

Naszą ostatnią tego dnia pieczątkę zdobywamy u wejścia do pozostałości fortu Regenstein. Niestety nie wchodzimy na sam teren fortu. Zostało tylko pół godziny do jego zamknięcia. Nie ma więc to większego sensu. Zostawimy go na później, tym bardziej, że u jego podnóża znajduje się parking, który może stanowić punkt wypadowy do dalszego zwiedzania okolicy.

Na forcie Regenstein kończymy pełne atrakcji zwiedzanie okolic Blankenburga. Prostą drogą przez miasto idziemy w stronę naszego kampera. Chyba jednak nie chcemy jeździć po nieznanym terenie nocą. Zostajemy na kolejną noc w Blankenburgu. Zresztą i tak mamy opłacony postój.

Cała wycieczka na poniższym filmie:

Podsumowanie

  • W ciągu całego dnia nasz albumik z pieczątkami wzbogacił się o pięć numerowanych pieczątek, jedną ze szlaku klasztornego oraz jedną pamiątkową. Fajnie było.
  • Trasa wycieczki Blankenburg – klasztor Michaelstein – fort Regenstein – 17,7 km. Przewyższenie 432 m.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *