Wakacje 2024 – Dzień 9 – Verbania

Czas na krótkie wyciszenie się po kilku dniach pełnych wrażeń. Liczmy jednak na kolejną porcję. Może trochę innych.

Dzisiejsza Verbania jest dosyć młodym miastem, chociaż do Cesarstwa Rzymskiego zamieszkane tereny obecnego miasta przynależą od I wieku n.e. Miasto powstaje w 1939 roku jako połącznie dwóch miejscowości Intra i Pallanza. Obecnie liczy około 30 tys. mieszkańców. Miasto ładnie położne na opadającym do jeziora Maggiore (Lago Maggiore) stoku, otoczone okalającymi miasto zalesionymi wzgórzami.

Pallanza

Od naszego miejsca postojowego nie sposób nie trafić do starszej części miasta. Po prostu trzymasz się Viale Giuseppe Azari. Stare miasto jest typowe dla turystycznych miast położonych nad jeziorem Maggiore. Powitają cię wąskie uliczki, jeszcze bardziej zwężane przez ogródki restauracji.

Jedyną odmianą od bardziej popularnych miejsc, to oferta lokalnych sklepów. Są to jeszcze „normalne” sklepy z towarem zorientowanym na mieszkańca, a nie turystę. Nie wiem czym to jest spowodowane, położeniem Verbanii, czy też porą dnia, jesteśmy około dziewiątej rano, ale panują totalne pustki. Zaledwie kilka spacerujących osób w zasięgu wzroku. W porównaniu do przeciwległej Stresy z jednego z ostatnich wypadów totalne przeciwieństwo. Tam, trudno przemieszczać się w międzynarodowym tłumie. Tu spokój i cisza.

Brzegiem Lago Maggiore

Przejście przez starszą część miasta kończy się bulwarem rozciągającym się na brzegu Lago Maggiore. Pogoda nie jest najlepsza, przez co okoliczne wzgórza zasnute są chmurami i trochę ograniczają widoczność, ale znów znaleźliśmy się w ciekawym miejscu. Chyba pierwszy raz trafiliśmy na porę kwitnienia magnolii wielkokwiatowej. Pięknie wyglądają wyniosłe zimozielone drzewa z ogromnymi białymi kwiatami. Dolną partię nasadzeń stanowią natomiast pięknie wybarwione hortensje.

Zdjęcie. Jedna z wielu magnolii wielkokwiatowych na promenadzie w Verbanii. Obok piękne kwiaty wielkości głowy człowieka.

Centrum bulwaru stanowi przystań. Sprawdziliśmy oferty jakie oferuje przystań i muszę przyznać, ze jedna z ofert wzbudziła nasze zainteresowanie. Można mianowicie wykupić dzienną wycieczkę statkiem do Santa Caterina (Eremo di Santa Caterina del Sasso Ballaro) z możliwością zejścia na Isola Madre, Isola Superiore i Isola Bela. Koszt wycieczki 22,20 € dla osoby dorosłej i 11,90 dla dzieci w wieku 4-11 lat. Do tego należy jeszcze dodać 0,50€ podatku turystycznego za zejście na każdą z wysp.

W zasadzie na końcu bulwaru dla chętny zażycia kąpieli znajdzie się nawet plaża, co prawda malutka, ale jest.

Pogoda nas nie rozpieszcza. Z wiszących nisko chmur zaczyna popadywać. Co prawda jest ciepło, wręcz duszno, więc taki deszcz nie przeszkadza. W okolicach kościoła Św. Fabiana i Sebastiana (Chiesa dei Santi Fabiano e Sebastiano) zawracamy. Idziemy do kampera z wykorzystaniem szlaku turystycznego. Jednak jest to jakieś nieporozumienie. O ile przy głównej ulicy stoi cały drogowskaz ze strzałkami turystycznym, to w trakcie przejścia nie zauważamy żadnego znaku etapowego pomimo, że idziemy zgodnie z mapą. Tym razem naszym celem jest kościół parafialny Matki Bożej Polnej (Chiesa Parrocchiale della Madonna di Campagna – Pallanza). Kościół rzuca się w oczy swoją ośmiokątną bryłą i zachowaną wieżą prawdopodobnie z XI w.

Oratorio di S. Remigio

Po przejściu deszczu zaczynamy dalszą część zwiedzania Verbanii. Tym razem naszym celem jest pochodzący z XI w. kościół Oratorio di S. Remigio. Idziemy trochę nadkładając drogi wzdłuż brzegów Lago Maggiore. Po drodze sprawdzamy punkt obsługi kamperów (Area servizio camper), który urządzono przy przebiegającej przez miasto drodze SS34 (Corso Europa).

Po drodze mijamy ogród botaniczny powstały w wyniku przekształcenia ogrodu Villi Taranto. W kilku miejscach naszej trasy nawet udaje nam się zobaczyć jezioro w przerwach pomiędzy zabudową. Ta część miasta zabudowana jest gustownymi willami na samym brzegu jeziora, chociaż część z nich wydaje się zaniedbana i opuszczona. Z chęcią przytuliłoby się taką posesję.

Zawracamy w okolicach Villi Giulia, czyli na początku bulwaru, który zwiedzaliśmy wcześniej. Ogród willi stanowi teraz ogród miejski, a sama willa jest miejscem koncertów i wystaw.

Przez willową część miasta dochodzimy do oratorium. I tu znów rozczarowanie. Kościół jest zamknięty. Możemy obiekt obejrzeć tylko z zewnątrz. Tam sama sytuacja powtarza się z cerkwią San Luca Evangelista (Chiesa Ortodossa Romena San Luca Evangelista).

Od tego miejsca już niedaleko do naszego miejsca postojowego w Verbanii.

Podsumowanie

  • Koszt postoju na Punto Sosta Camper w Verbanii – 12,00 €/doba.
  • Trasa wycieczki Verbania bulwar – 4,3 km. Przewyższenie – 31 m.
  • Trasa wycieczki Oratorio di S. Remigio – 5,9 km. Przewyższenie 64 m.

Wskazówki

  • Na Punto Sosta Camper jest możliwość wyłącznie pobrania wody. Punkt do zrzutu znajduje się przy ulicy Corso Europa (SS34) naprzeciw stacji paliw ESSO. Niestety na drugi dzień naszego pobytu stacja była zamknięta (odgrodzona). Nie było żadnej informacji o przyczynach. Dzień wcześniej specjalnie sprawdziliśmy obiekt.
  • Płatność za postój na Punto Sosta Camper realizowana przy pomocy parkometru z wykorzystaniem bilonu lub karty bankowej.

Wakacje 2024 – Dzień 8 – Opuszczamy Szwajcarię, nie na długo

Przyszedł czas rozstania z Grindelwaladem. Uciekamy przed deszczem na południe

Smutne, ale musimy rozstać się z Grindelwald. Już i tak się zasiedzieliśmy. Wiemy jednak, że kiedyś tu wrócimy. Mnogość pozostałych do zobaczenia miejsc i szlaków turystycznych zachęca do ponownego odwiedzenia.

Robimy obsługę kampera na kempingu, uzupełniamy wodę w niezbędnej ilości i rozliczamy się. Wyszło sporo. Nie ma się co dziwić, staliśmy tam 6 nocy, a ceny nie odbiegają od innych w Szwajcarii. Tak szczerze, to naszą decyzję przyśpieszyły prognozy pogody. Według zapowiedzi nadciągają burze.

Ruszamy w stronę Interlaken wciąż podziwiając otaczające nas góry. W Interlaken zjeżdżamy na autostradę A8 w kierunku Lucerny. Trochę dziwna to autostrada, ponieważ po chwili przekształca się w jednojezdniową drogę dwukierunkową, zawieszoną wysoko na skale. Jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do takich klimatów przejazd nią może na długo zapaść w pamięci.

Przejazdu nie ułatwiają również miejscowi. Wbrew pozorom lokalsi przemieszczają się szybko, siedzą na ogonie. Do tego wszystkiego migają światłami i trąbią jak jedziesz zgodnie z przepisami. Oni mogą sobie pozwolić na szybką jazdę, ja nie.

Prognozy sprawdzają się. Od Lucerny autostradą A2 w kierunku Włoch przemieszczamy się w mniejszym lub większym deszczu. Niestety po drodze trzeba odstać swoje w korku oczekując na wjazd do tunelu Świętego Gottharda. Nawigacja nawet nie ostrzega o korku, tylko uznaje go jako coś normalnego. Korek wymuszany jest światłami regulującymi ilość pojazdów, zapewniającą zachowanie płynności wjazdu do tunelu.

Miałem okazję przejeżdżać tunelem Gottharda w swoim pierwszym kamperowym wyjeździe kilka lat temu. Jednak nie pamiętam, abym stał tam w jakimś korku. Chociaż przyznaję, że dziwiły mnie światła na autostradzie. Widać miałem wtedy szczęście.

Sam przejazd tunelem również robi wrażenie. Do przejechania pod tonami skał na głową masz 17 km z maksymalną prędkością 70 km/h. Jedziesz drugim w kolejności najdłuższym tunelem drogowym na świecie.

Po wyjeździe z tunelu pogoda nie poprawia się, chociaż w miarę zbliżania się do Włoch zaczynają się przejaśnienia.

Tym razem naszym celem jest Verbania nad jeziorem Maggiore (Lago Maggiore). Dojazd od strony Szwajcarii prowadzi widowiskową chociaż bardzo wąską, przynajmniej z perspektywy „dostawczaka”, drogą biegnąca nad brzegiem jeziora. Co chwila słyszę odgłosy uderzeń gałązek o karoserię z prawej strony pojazdu. Nie da się jednak jechać inaczej. Jest naprawdę wąsko.

W Verbanii zatrzymujemy się na Punto Sosta Camper, specjalnie wyznaczonym do tego celu miejscu położonym około 1 km od starszej części miasta.

Przejazdem kończymy dzień. Zresztą pogoda nie zachęca do spaceru. Co chwila siąpi deszczyk. Idziemy więc na zakupy do pobliskiego sklepu. Pomimo tego, że jesteśmy w sklepie podobnym do naszej Biedronki, czy Lidla wybór jest niesamowity. Objuczeni produktami na obiad wracamy do kampera.

Podsumowanie

  • Koszt pobytu na Camping Eigernordwand – 58,40 CHF / dobę (za 2 osoby).
  • Przejazd Grindenwald – Verbania 269 km.

Wakacje 2024 – Dzień 7 – Grindelwald – Mannlichen

Zostajemy w Grindelwaldzie pomimo tego, że skończyły nam się wszystkie przywileje za które zapłaciliśmy

Podjęliśmy decyzję o przedłużeniu pobytu w Grindelwaldzie o jeden dzień. Duży wpływ na to miała poprawa pogody i perspektywy jakie przed nami się otworzyły.

Chcemy skorzystać z kolejki linowej na Mannlichen (2345 m.n.p.m). Liczymy na widok w stronę miejsca, które odwiedziliśmy kilka lat temu, czyli dolinę Lauterbrunnen.

Mannlichenbahn

Tym razem rozpoczynamy blisko kampingu. Startujemy z terminala kolejek Eiger Express i Mannlichenbahn. Bilety kupujemy bez oczekiwania w kolejce z wykorzystaniem rozstawionych biletomatów. Masz do wyboru wiele dostępnych wersji przejazdów, które możesz wykorzystać stosownie do swoich potrzeb. Do biletomatów nie było w zasadzie kolejki. Większy ogonek ustawiony jest do kas biletowych.

Z marszu wchodzimy do wagonika kolejki. Mamy „prywatny” wagonik do wykorzystania. Akurat w tym momencie nie ma za wielu chętnych do wjazdu na górę. Przejazd jest długi jak na tego typu kolejki i zajmuje kilkanaście minut. Jest możliwość podziwiania kolejnych partii gór w miarę przemieszczania się w górę.

Mannlichen

Na stacji końcowej wita nas międzynarodowy tłumek. Głównie okupowane są place zabaw. Jednak największym zainteresowaniem cieszą się wszelkiej maści punkty widokowe z których można robić coraz to lepsze ujęcia.

Mamy możliwość zobaczyć dolinę Lauterbrunnen z zupełnie innej perspektywy. Tu jest zaledwie małym rozcięciem w górach. Schillthorn (2973 m.n.p.m) po przeciwnej stronie wydaje się małą górką i ginie pośród innych szczytów. Gdzieś w oddali widzimy malutkie Murren. Bliżej nas oglądamy z góry Wengen i Lauterbrunnen. Widoki są nie ziemskie.

Zdjęcie. Widok na przeciwległą stronę doliny Lauterbrunnen. Po lewej stacji kolejki na Birg (2684 m). Po prawej stacja kolejki linowej na Schilthorn (2970 m). .

Po pierwszym nasyceniu się ruszamy na właściwy punkt widokowy na szczycie Mannlichen. Do pokonania jest deptak długości nieco trochę ponad 900 m długości i 120 m przewyższenia. W przerwach wchodzenia jest okazja do podziwiania zmieniających się widoków. Jeśli ci się uda, to może nawet załapiesz się na ławeczkę z widokiem. Zresztą tu wszędzie jest coś do podziwiania. Z punktu widokowego na Mannlichen rozszerza się obszar, który możesz zobaczyć. Teraz nawet pojawia się wyraźnie jezioro Thunersee leżące na północny zachód od Interlaken. Zazdrościmy ludziom przemykającym nad nami na paralotniach możliwości szybowania w tak pięknym otoczeniu.

W kierunku Eigera

Przychodzi czas, że musimy rozstać się z Mannlichen i zacząć powoli powrót w stronę Grindenwald. Do wyboru mamy dwie drogi prowadzące w stronę Kleine Scheidegg z których możemy odbijać w stronę Grindenwald. Niestety jedna z nich została zamknięta z powodu osuwisk, tak więc nie mamy większego wyboru. Pozostaje do wykorzystania tylko jedna niżej położona droga.

Z tej racji na pewno nie będziesz samotnym na szlaku. Co chwila będziesz stykać się innymi turystami idącymi tą drogą. W każdym razie jest i tak co podziwiać z przybliżającym się cały czas szczytem Eiger. Ze szlaku widzimy, że zakaz zakazem, a turyści i tak idą górną drogą. Trochę coś tak jak u nas.

Czas na powrót

Nie dochodzimy do Kleine Scheidegg. Przed Arven Garde Bar odbijamy w lewo. Niby drogowskaz wskazuje kierunek, ale nie widać żadnego przedeptu. Dopiero po kilkudziesięciu metrach trafiamy na ślad ścieżki. Od tego miejsca nasza droga prawie cały czas wiedzie w dół w stronę miejscowości. Znikają trochę widoki ponieważ idziemy przez las. W około połowie zejścia przez las trafiamy na objęte ochroną górskie jeziorko. Ścieżka nie jest deptakiem tak jak sąsiednia, którą mogliśmy schodzić, ale da się spokojnie przemieszczać. W każdy razie schodząc nią nie spotkaliśmy nikogo.

Większy ruch zaczyna się w pobliżu szlaków łączących stację pośrednią Mannlichenbahn w Holenstein ze stacją kolejki szynowej Brandegg. Jednak jest to i tak tylko kilka osób. W sumie jesteśmy na przedmieściach Grindenwald, a w zasadzie tej bardziej wiejskiej części. Na okolicznych łąkach w pełni trwają sianokosy.

Po drodze mijamy kolejny kamping Camping Holdrio. Nie wiem czy czynny, ponieważ był nie obłożony. Za to był strasznie obwieszony wszelkiego rodzaju zakazami kampingowania i ostrzeżeniami o terenie prywatnym.

Nasza droga wcale nie jest łatwiejsza. Miejscami drogi ostro schodzą w dół, co w połączeniu z asfaltem odbija się na naszych stopach, a zwłaszcza palcach. Jest jednak nadzieja. Co chwilę pojawia się nasz kamping do którego po chwili docieramy.

Podsumowanie

  • Koszt przejazdu kolejką Mannlichenbahn – 34,00 € /osobę.
  • Trasa wycieczki Mannlichen – Grindenwald – 12,1 km. Wznios 118 m, spadek 1393 m.

Wskazówki

Chcąc skorzystać z kolejki linowej możesz kupić bilety na przejazdy łączone, czyli startujesz kolejką linową, przechodzisz pomiędzy kolejkami szlakiem turystycznym, a wracasz kolejką szynową. Na pewno znajdziesz ofertę dla siebie.

Wakacje 2024 – Dzień 6 – Grindelwald Bussalp

Pozostała nam do wykorzystania ostatnia linia autobusowa w Grindelwaldzie

Kontynuujemy nasz pobyt w Grindelwaldzie. Pogoda się poprawiła, a my stwierdzamy, że tu jest jeszcze piękniej niż było dotychczas. Liczymy na więcej w trakcie nadchodzącego dnia.

Bussalp

Tym razem wykorzystujemy autobus linii 126 do Bussalp. Jedziemy na ostatni przystanek. Ta linia cieszy się dużym zainteresowaniem. Tym razem autobus jest w połowie zapełniony turystami.

Zaraz po wyjściu z autobusu każdy rusza w swoją stronę. My chwilę kontemplujemy otoczenie i wybieramy trasę dla nas. Większość wybrała trasę w stronę Fulhorn (2680 m.n.p.m) lub jeziora Bachalpsee. My natomiast ruszamy według nas poziomicą w stronę Feld, a następnie w stronę Wildspitz. Do tej „poziomicy” dzieli nas prawie 300 metrów przewyższenia i ponad godzina podchodzenia. Mamy za to dużo czasu na podziwianie coraz to nowych partii gór w miarę osiągania kolejnych metrów. Wreszcie możemy w pełnej krasie podziwiać królujący nad Grindenwaldem Eiger (3970 m.n.p.m).

Wybrany przez nas szlak nie zapewnia utrzymania założonego tempa przejścia. Jest to typowa ścieżka dla użytkowanych łąk, czyli wspólnych z wypasanym bydłem, co powoduje, że trakt nie dosyć, że jest błotnisty, to jeszcze silnie „zaminowany”. Tylko na niektórych odcinkach przypomina szlak w górach. Wszystko to jednak rekompensowane jest widokami. Trzeba przyznać, że jest co podziwiać. Do tego wspaniała pogoda.

Rzeczywiście prościej robi się po wejściu na poziomicę ok. 2070 m. W okolicach Feld błotnista droga zmieniła się na wąską górską ścieżkę biegnącą przez alpejskie łąki. Znów musimy pokonać po drodze strumień z zerwanym mostem i przejściem po resztkach śniegu zmieszanego z pokruszonymi skałami. Trzeba uważać. W trakcie kontemplowania drugiego śniadania połączonego z podziwianiem alpejskich szczytów po przeciwnej stronie doliny, pewną konsternację wywołują u nas brzęczące dzwonkami nad naszymi głowami. Przyczyną brzęczenia było przemieszczające się powyżej stado kóz. Człowiek zastanawia się, czy przypadkiem nie zostanie zdeptany. Na szczęście kozy poszły swoją drogą.

Waldspitz

Tym razem nasza ścieżka rozpieszcza nas schodząc stopniowo w stronę znanego nam z dnia poprzedniego skrzyżowania z zejściem z Hireleni (2300 m.n.p.m). Stąd już tylko 2,5 km dzieli nas od końca naszej dzisiejszej wycieczki. Po około godzinie osiągamy Wildspitz.

Do Grindenwaldu wracamy autobusem linii 127. Nam udało się zająć miejsce za kierowcą. Trzeba przyznać, że z tej perspektywy przejazd daje jeszcze więcej emocji niż zwykle.

Podsumowanie

Trasa wycieczki Bussalp – Wildspitz – 6,6 km. Wznios 475 m, spadek 387 m.