Po małych przygodach z techniką ruszamy dalej. Naszym celem Dolomity
Czas sprawdzić jak sprawuje się nowy zakup do samochodu, czyli akumulator. W końcu ładował się ładnych kilkanaście godzin. Próba odpalenia. Jest. Udało się. Ruszamy dalej.
Przed nami dosyć długi skok. Mamy do pokonania 235 km. Chcemy znaleźć się w Dolomitach w okolicach grupy Marmolada, a dokładniej Malga Ciapela.
Val di Sole
Nie wybieramy najprostszej drogi. Jedziemy przez dolinę Val de Sole znaną nam z poprzedniego wyjazdu. Jak zwykle przejazd drogą na odcinku Tresenda – Cles robi duże wrażenie. Pierwszy postój robimy na przełęczy Tonale (Passo Tonale). Wracają miłe wspomnienia z poprzedniego roku. Podziwiamy piękne góry. Wydaje się, że Passo Tonale jest bardziej zatłoczone. Może jest to wynikiem tego, że jesteśmy tu w niedzielę.
Zdjęcie. Widok na Passo Paradiso z Passo Tonale.ZDjęcie. Nirvana na Passo Tonale.
Sporo ruchu jak zwykle generują motocykliści, którzy na tutejszych drogach czują spełnienie. Po drodze mijamy wjazdy do Peio, Rabbi i Fondo. Jest pokusa żeby skręcić w bok i odwiedzić piękne miejsca.
Zdjęcie. Jeszcze jesteśmy na Val di Sole.
Po drodze widzimy nowy biznes z którym tylko tu się spotkaliśmy. Na co bardziej spektakularnych zakrętach siedzi pod parasolką człowiek z aparatem fotograficznym strzelający fotki pokonującym je pojazdom. Trochę dalej umieszczone są banery z kontaktem do fotografa. Jeśli chcesz mieć na swoim portfolio taką pamiątkę to najprostsza droga żeby ją pozyskać. To będzie zdjęcie naturalne, a nie jakaś ustawka.
Zjeżdżamy ze znanej nam drogi i przemieszczamy się doliną rzeki Adige. Teraz przez chwilę dla odmiany jedziemy po płaskim. Zdarzają się nawet dłuższe proste przebiegi. Jest jednak co podziwiać. Piękne położona dolina pośród stromych zboczy otaczających gór.
Zdjęcie. Droga SS12. Okolice miejscowości Salorno. Nad drogą na skale zwieszony zamek Salorno (Castelo Salorno).
Dolomity
Ciekawie zaczyna się w okolicach Neumarkt – Egna, gdzie ponownie zaczynamy się wspinać. Coraz większy ruch na szczęście w przeciwną stronę świadczy, że wjeżdżamy na popularne tereny. Takie nazwy mijanych miejscowości jak Predazzo mówią same za siebie, zwłaszcza miłośnikom białego szaleństwa.
Zdjęcie. Wspinamy się mozolnie po pionowej skale nad doliną rzeki Adige.Zdjęcie. Przejazd przez Vigo di Fassa.
Prawie cały czas trzymamy się drogi SR48 w stronę Cortina d’Apezzo. W Canazei – Cianacei zjeżdżamy na klimatyczną drogę SS641. Do przejechania pozostało nam ok 20 km. Ostatnie kilka kilometrów trasy jadę na drugim biegu wspomagając się hamulcem. Wreszcie zatrzymujemy się na parkingu kampingu Malga Ciapela Marmolada. Wysiadając czuję bijące ciepło od hamulców. Trochę dostały przy zjeździe.
Zdjęcie. Droga SP641. Jeszcze tylko kilka kilometrów zjazdu i kilkadziesiąt pętelek i będziemy na miejscu.
Idziemy spróbować znaleźć miejsce na kampingu. Niestety właściciel z uśmiechem stwierdza, że jest pełen i kampera już nie zmieści. Cóż, modyfikujemy nasze plany. Stajemy na płatnym parkingu kolejki linowej Marmolada (Funivie Marmolada). Jesteśmy jedynym pojazdem na parkingu.
Zdjęcie. Malga Ciapela.
Dzień kończymy krótkim spacerem po okolicy.
Zdjęcie. Czytelnia na wolnym powietrzu.Zdjęcie. Dolina to nie tylko turyści.
Podsumowanie
Koszt postoju na parkingu Area Sosta Camper – Tirano –
Przejazd Tirano – Malga Ciapela – 235 km.
Wskazówki
Szlak w stronę miejscowości Sottogouda jest nadal zamknięty, chociaż jest już jakaś pespektywa. Prowadzone są prace na szlaku w celu jego udrożnienia po szkodach wyrządzonych przez wodę.
Czas na rozstanie z Tirano. Jednak nie tak szybko, bo z przygodami.
Rozstajemy z Tirano. Jak się okazuje nie tak szybko. Miejsce warte powrotu, tym bardziej, że jest jeszcze wiele szlaków turystycznych do przejścia np. w stronę sąsiedniej Szwajcarii.
Chyba jakieś fatum?
Ruszamy dalej… W zasadzie to nie ruszamy. Akumulator pojazdu bez ostrzeżenia odmówił posłuszeństwa. Dobrze, że stoimy w większej miejscowości. Niedobrze, że jest sobota i większość warsztatów jest zamknięta. Próba podładowania akumulatora spaliła na panewce. Albo zostajemy do poniedziałku, albo kombinujemy. Jednak kombinujemy. Z odległego o kilometr sklepu budowlanego udało mi się przytargać zakupiony akumulator. Instaluję go i podłączam do ładowania.
Mamy czas do wykorzystania, który trzeba jakoś spożytkować. I tak dzisiaj już nigdzie nie ruszamy. Spoglądamy na kolejne zbocze na którym góruje nad miastem kaplica Santa Perpetua. Szybkie opracowanie trasy i idziemy.
Zdjęcie. Kaplica Santa Perpetua górująca nad miastem.
Santa Perpetua
Zaczynamy podobnie jak poprzedniego dnia, tyle że w okolicach bazyliki odbijamy w stronę przejścia prowadzącego nad potok Paschiavino (Torrente Paschiavino). Tak szczerze, to niektóre nasze rzeki są węższe od tego potoku. Żeby nie była za prosto idziemy w stronę przełomu rzeki, tuż przy szwajcarskiej granicy.
Zdjęcie. Potok Paschiavino (Torrente Paschiavino) w Tirano.
Po drodze mijamy mały skwer z fontanną i umieszczoną obok charakterystyczną tarą do prania. Teraz stanowi atrakcję, kiedyś było miejscem publicznych spotkań
Zdjęcie. Po starej pralni pozostał jedynie wodopój.
Zgodnie ze znakami szlaku idziemy w stronę kościoła San Rocco. Interesująca jest historia kościoła. Pierwotnie obiekt budowany przez władze kościelne miał stanowić małą twierdzę mającą kontrolować okolicę. Miejscowym wmówiono, że powstaje kościół. Kiedy mieszkańcy zorientowali się w intencjach budowniczych zablokowali budowę obiektu i w późniejszym okresie dokończyli budowę zgodnie z przeznaczeniem. Kościół w nietypowej formie na bazie ośmiokąta.
Zdjęcie. Kościół San Rocco.
W ciągu naszego szlaku spotykamy znajomy z pobytu we Francji kamienny domek w stylu bories. Tu jednak, chyba nie jest typowy obiekt. Nigdzie w okolicy nie spotykamy podobnych.
Zdjęcie. Lokalne „Les Bories”. Chyba jedyny taki obiekt. Na naszej drodze nie spotkaliśmy innych.
Chwilę później osiągamy punkt kulminacyjny naszego wypadu w okolicach nieczynnego hotelu Castello di Piattamala. Ładny i ciekawy obiekt. Ciekawe co przeszkadzało w prowadzeniu interesu w tym miejscu!?
Zdjęcie. Opuszczony hotel Castello di Piattamala.
Po chwili przechodzimy na drugą stronę drogi i toru kolejowego i kolejnym szlakiem turystycznym idziemy w stronę kaplicy. Droga lekko wspina się aż celu naszej wyprawy.
Pierwsze wzmianki o kościele w tym miejscu datowane są na XII wiek. Kościół Santa Perpetua wybudowany jest z naturalnego kamienia. Do czasów obecnych przetrwał jedynie kościół, pozostałe budynki nie wytrzymały próby czasu. W tej chwili są zabezpieczone przed wejściem. Z poziomu kościoła roztacza się piękny widok na dolinę Tirano z bazyliką Madonna di Tirano na czele.
Zdjęcie. Zbliżamy się do kościoła Santa Perpetua.Zdjęcie. Niestety w trakcie naszej wizyty kościół był niedostępny dla zwiedzających.Zdjęcie. Panorama Tirano z okolic kościoła Santa Perpetua.
Do miasta prowadzi wygodna ścieżka, w zasadzie schody wijące się pośród winnic. Ścieżka kończy się łukowym, zadaszonym mostem przerzuconym nad rzeką Torrente Paschiavino. Stąd tylko kroków dzieli nas od parkingu.
Zdjęcie. Przejście do miasta nad Torrente Paschiavino.
Skrót wypadu na poniższym filmie.
Podsumowanie
Trasa spaceru do kościoła Santa Perpetua – 4,7 km. Przewyższenie 159 m.
Korci nas wieś zawieszona na skale po przeciwnej stronie Tirano
Postanawiamy przedłużyć pobyt w Tirano, tym bardziej, że od samego początku podoba nam się mała wieś zawieszona na stoku góry nad miastem po przeciwległej stronie doliny. Postanawiamy do niej dotrzeć.
Zdjęcie. Zawieszona w połowie zbocza wieś wprost nad pojazdem. Prawda, że intrygująca!?Zdjęcie. Roncaiola z bliska.
Sprawa nie jest łatwa. Bezpośrednio do wsi nie prowadzi żaden szlak. Można skorzystać z dwóch biegnących z boków, czyli od strony Szwajcarii lub miejscowości Baruffini. Przy obu trzeba nadłożyć drogi. Naszą uwagę na mapach przykuwa jednak ścieżka biegnąca środkiem stoku prawie bezpośrednio do wsi. Prawdopodobnie jest to stary trakt dla mułów. No cóż trzeba to sprawdzić…
Roncaiola
Wycieczkę rozpoczynamy od przejścia w stronę centrum miasta, a właściwe w okolice Bazyliki Madonna di Tirano (Basilika Madonna di Tirano). Stamtąd prawie od razu wąskimi uliczkami miasta zaczynamy lekko wspinać się pod górę.
Zdjęcie. Na zboczu kościół di Santa Perpetua. Widok z okolic placu przed bazyliką .Zdjęcie. Znów możemy zagłębić się w wąskie uliczki włoskiego miasta.
Odnajdujemy wejście na naszą ścieżkę. Na początku nie ma problemu z poruszania się nią. Ścieżka prowadzi wśród plantacji borówki amerykańskiej i innych owoców. Pierwszy raz widzimy jak rośnie kiwi, i to nie pojedyncze krzewy, a cały sad. Dwumetrowe pędy kiwi w formie baldachimu rozciągnięte są na stelażu, a owoce zwisają w dół. Coś odmiennego niż nasze sady.
Zastanawiamy się nad klimatem jaki tu panuje. Jesteśmy na wysokości może niewielkiej, bo ok. 400 m n.p.m, ale to są przecież Alpy. Widać jednak, że zarówno warunki glebowe jaki klimatyczne sprzyjają uprawie towarowej kiwi na tym obszarze.
Zdjęcie. Mijane po drodze plantacje borówki i kiwi.
Nasza ścieżka im bardziej oddala się od cywilizacji staje się coraz bardziej rustykalna i dzika. Nie można narzekać na jej przebieg. Jest poprowadzona tak jak każda inna ścieżka w górach. Nasza jednak bardziej przypomina niekończące się schody. W niektórych miejscach wędrujący może nie czuć się komfortowo z powodu braku jakichkolwiek zabezpieczeń przy kilkumetrowej pionowej ekspozycji.
Zdjęcie. Na początku ścieżka nie wydaje się niczym szczególnym. Typowa dla tego typu terenów.Zdjęcie. Ścieżka z czasem staje coraz bardziej romantyczna.
Na pewno nie zgubisz się na niej, chociaż w kilku miejscach można mieć wątpliwości do jej przebiegu. W ramach ciekawostki trafiliśmy na kilka siedlisk opuncji. Akurat była w różnych fazach rozwoju więc miała zarówno kwiaty, jak i owoce. Dla nas to ciekawostka.
Zdjęcie. Skupisko kwitnącej opuncji. Chociaż to nie jest nasz pierwszy raz, to i tak wzbudza ciekawość.Zdjęcie. Dolina Tirano. Widok ze szlaku.
Zbliżając się do wsi ścieżka bardziej zaczyna przypominać tę dla ludzi. Po drodze mijamy kilka zabudowań Contrada Simonelli i wchodzimy do Roncaiola. Jesteśmy w typowej włoskiej wsi położonej na zboczu góry. Idziemy wąską uliczką wśród wielopoziomowych domów. Centrum miejscowości, to oczywiście kościół Św. Stefana (chisea di Santo Stefano). Znajdzie się również jakieś miejsce na nocleg oraz posiłek. Parking dla turystów jest urządzony przed miejscowością.
Zdjęcie. Centrum Roncaiola z kościołem Św. Stefana.
W tym miejscu dowiadujemy się dlaczego tu nie ma ścieżek w poprzek. Wszystkie prowadzą pomiędzy pobliską Szwajcarią, a Italią. Okazuje się, że są to byłe ścieżki przemytnicze zamienione teraz na szlaki turystyczne. Trafiamy nawet na tablicę pamiątkową upamiętniającego zabitego celnika. No cóż, dziwne to były czasy. Tak jak i wszędzie.
Baruffini
Postanawiamy nie kończyć spaceru, a kontynuować go w stronę sąsiedniej miejscowości Baruffini. Do pokonania mamy około 2 km spokojnego w stosunku do poprzedniego przejścia. W większości ścieżka prowadzi po warstwicy. Dolinę Tirano zobaczysz jednak niewiele razy, tylko w przerwach między drzewami.
Zdjęcie. Widok na dolinę Tirano ze ścieżki do Baruffini.
Wiemy, że przed Baruffini jest miejsce z ławką, wiec liczymy na chwilę odpoczynku. Kiedy wreszcie tam dochodzimy jesteśmy z lekka zszokowani. Ustawiona tam bowiem ławka jest w wersji XXL. Jest po prostu ławką, przy której czułem się malutki. Udało mi się jakoś na nią wleźć i co dziwne, nawet się wygodnie na niej siedziało (leżało). No cóż, na bezrybiu i rak ryba.
Zdjęcie. Chociaż raz człowiek poczuł się malutki.
Po chwili wchodzimy do Baruffini. Jest to większa miejscowość niż poprzednia. Ma nawet przystanek linii autobusowej.
Zdjęcie. Centrum Baruffini.
Z Baruffini schodzimy do Tirano szlakami turystycznymi. Droga w zasadzie wiedzie cały czas w dół. W niektórych miejscach, gdzie jezdnia jest utwardzona i zanieczyszczona żwirem schodzi się ostrożnie w obawie przed poślizgnięciem się. Znów schodzimy wśród różnorodnych plantacji. W większości są to winnice, ale występują i inne. Na niektórych murkach otaczających je można odkryć stare sentencje naniesione przez właścicieli w stylu „Ukradniesz, Boga zobaczysz”. Chyba też mieli problem przysłowiowym podkradaniem jabłek z sadu sołtysa.
Zdjęcie. W trakcie zejścia do Tirano.
Dla nas dzień się kończy powoli, a my przez centrum Tirano idziemy do naszego kamperka.
Skrót dnia na zamieszczonym poniżej filmie.
Podsumowanie
Trasa wycieczki Tirano – Roncaiola – Baruffini – 8,1 km. Przewyższenie 444 m.
Tirano na naszej liście nie znalazło się przypadkowo. Mamy zamiar ponownie odwiedzić Szwajcarię i dotrzeć w okolice Sankt Moritz. Tym razem jednak z wykorzystaniem kolei. I to szczególnej. Chcemy mianowicie skorzystać z oferty pokonania tej trasy z wykorzystaniem jednego z bardziej znanych pociągów .. Bernina Express.
Zakupu biletów dokonaliśmy dzień wcześniej, trochę wbrew wszystkim twierdzącym, że bilety należy zakupić z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Rzeczywiście, jeśli zależy Ci na gromadzeniu materiałów do mediów społecznościowych itp. możesz szukać miejsca w wagonach na końcu składu. Chociaż to może być trudne. W pozostałych wypadkach znajdziesz sobie miejsce w innych częściach składu. Bilet na Bernina Express wykupuje się w formie opłaty za przejazd i miejscówki.
Dlaczego jest to tak popularny pociąg? Przejazd pomiędzy Tirano, a Sankt Moritz trwa około dwóch godzin. W tym czasie pociąg przez około pierwszą godzinę wspina się serpentynami na wysokość 2091 m n.p.m, pokonując przewyższenie ponad 1900 m. Następnie pokonuje przełęcz Bernina i kończy bieg w Sankt Moritz. Przejazd realizowany jest z wykorzystaniem panoramicznych wagonów w czerwonym malowaniu typowym dla kolei szwajcarskich. Wszystko to dzieje się w pięknym otoczeniu alpejskich szczytów i krajobrazów.
Bernina Express
Startujemy pierwszym pociągiem z samego rana, aby mieć czas na późniejsze zwiedzanie. Na peronie oczekuje już zaaferowane międzynarodowe towarzystwo. Za chwilę podstawiany jest nasz pociąg. Wszyscy sprawnie zajmują miejsca. Jak się okazało w moim wagonie znalazły się jeszcze dwie rodziny z Polski.
Zdjęcie. Jeszcze na stacji Tirano. Pociąg powoli zapełnia się pasażerami.
Ruszamy. Pierwsze zaskoczenie mamy już po chwili. Pociąg przemieszcza się jak tramwaj środkiem ulicy w Tirano. Jedziemy środkiem miasta, a obok przejeżdżają samochody. Przejeżdżamy przez kolejne skrzyżowania na którym grzecznie czekają samochody. Nasza szlak jeszcze kilkukrotnie będzie przecinał się z szosą.
Zdjęcie. Bernina Express na ulicach Tirano.
Od samego początku przejazd wzbudza zainteresowanie podróżnych. Pierwszym z ciekawszych obiektów technicznych jest wiadukt pomiędzy Compascio, a Brusio. Jest to wiadukt w formie ciasnej pętli w trakcie której pociąg zatacza pełne koło wznosząc się. Jest wtedy możliwość zobaczenia końców pociągu.
Zdjęcie. Bernina Express wjeżdżająca na wiadukt spiralny w Brusio.
Za chwilę dojeżdżamy do stacji Miralago leżącego nad jeziorem di Poschiavo (Lago di Poschiavo). Piękne górskie jezioro wzdłuż którego tor biegnie przez dłuższą chwilę. Za nim wjeżdżamy do Poschiavo ostatniej większej miejscowości przez przełęczą Bernina.
Zdjęcie. Jezioro Miralago z perspektywy wagonu pociągu.
Od tego momentu Bernina Express mozolnie wspina się do Alp Grum pokonując kilometrowe przewyższenie. Jest co oglądać. Dolina Poschiavo pojawia się co chwila z innej perspektywy to z jednej, to z drugiej strony pociągu zmuszając pasażerów do rzucania się od okna do okna celem podziwiania widoków i uchwycenia właściwego planu do zrobienia pamiątkowego zdjęcia. W tym czasie okolica zamienia się. Las zostaje niżej ustępując miejsca gołym skałom.
Zdjęcie. Za oknem przesuwają się nieziemskie widoki. Nie sposób usiedzieć na miejscu.
W Alp Grum pociąg robi krótką przerwę w podróży umożliwiając pasażerom wykonanie kolejnych zdjęć. Da się też zauważyć zmianę klimatu. Jedziemy w klimatyzowanych wagonach, a widzimy na zewnątrz ludzi w puchowych kurtkach. W końcu jesteśmy na wysokości pomad 2 tys. metrów, a wokół nas wznoszą się szczyty przykryte czapami śnieżnymi.
Właściwą przełęcz Bernina pokonujemy dopiero za kilka kilometrów wznosząc się o kolejne 300 metrów przewyższenia. W tym czasie pociąg przemieszcza się brzegiem sztucznego jeziora Bianco (Lago Bianco). I znów kolejna porcja widoków do podziwiania.
Zdjęcie. Bernina Express nad Lago Bianco.Zdjęccie. Lago Bianco.
Od przełęczy nasz pociąg stopniowo zaczyna zjeżdżać w kierunku Sankt Moritz. Wbrew pozorom od stacji Alp Grun do Sankt Moritz jest jeszcze godzina drogi. I jest jeszcze dużo do podziwiania. W międzyczasie obsługa pociągu roznosi herbatę w kartoniku oraz czekoladki w metalowym opakowaniu w kształcie wagonu pociągu dla każdego z pasażerów. Dla nas podroż kończy się na stacji Sankt Moritz. Nie całkiem. Ta część podróży się kończy.
Zdjęcie. Herbatka i czekoladki rozdawane przez obsługę pociągu pod koniec podróży.
Czy to koniec, czy dopiero początek!?
Nasz plan na podróż przedstawiał się następująco. Jedziemy Berninna Express od Tirano do Sankt Moritz. Tam łapiemy pierwszy pociąg regionalny w przeciwnym kierunku. W tym celu jeszcze dnia poprzedniego w Tirano zaopatrujemy się w dobowe bilety powrotne. Z ich wykorzystaniem możemy pokonywać drogę powrotną przerywając podróż w dowolnym momencie, by za chwilę kontynuować podróż.
Zdjęćie. Kościół San Gian na podjeździe do Sankt Moritz.
Na stacji Sankt Moritz właściwie przesiadamy się pociągu do pociągu. Nasz pociąg powrotny podstawiony jest na tym samym peronie i odjeżdża 10 minut później. I znów jesteśmy w pociągu, tylko że jedziemy z powrotem. Wagon do którego wsiedliśmy jest zapełniony w ¾. Można znaleźć sobie swobodnie miejsce do siedzenia.
Morteratsch
Pierwszą przerwę w podróży robimy na stacji Morteratsch. Wysiadamy z pociągu i robimy krótki wypad w góry, a właściwie nad rzekę Ova da Bernina. Zaledwie kilkaset metrów od stacji rzeka pięknymi kaskadami pokonuje kolejne uskoki. Można podziwiać je z kolejnych platform widokowych umieszczonych nad nimi.
Zdjęcie. Rzeka Ova da Bernina w okolicach Morteratsch.Zdjęcie. Rzeka Ova da Bernina widok z kolejnej platformy widokowej.
Jest czas na przejście, krótki odpoczynek w podróży. Możesz skorzystać z oferty pobliskiej restauracji. Widać, że miejsce cieszy się dużą popularnością. W zależności od wyboru wariantu podróży, my mieliśmy około godzinną przerwę w podróży. Ponieważ stacja Morteratsch jest przystankiem na żądanie, musisz zatrzymać sobie pociąg. Zrobisz to przy pomocy panelu znajdującego się na środku peronu ze specjalnym przyciskiem. Odpowiednio w pociągu masz do dyspozycji przycisk przy drzwiach wyjściowych z przedziału pasażerskiego.
Zdjęcie. Kompotoi. Szwajcarskie podejście do ekologii. Kompostowanie.
Ospizio Bernina
Kolejną przerwę w podróży robimy na stacji Ospizio Bernina. Przystanek położony bezpośrednio na brzegu jeziora Bianco. Stamtąd o własnych siłach idziemy w kierunku stacji Alp Grum. Do pokonania jest prosty szlak długości około 5 km.
Zdjęcie. Stacja Ospizio Bernina nad Lago Bianco.Zdjęcie. Lago Bianco.Zdjęcie. W drodze do Alpen Grum.
Na stacji mamy jeszcze dużo czasu do następnego pociągu. Jest okazja do rozprostowania nóg na ustawionych drewnianych leżakach z których możemy obserwować otaczające nas góry oraz wjeżdżające na stację z dołu pociągi. Wbrew pozorom koleje szwajcarskie również się spóźniają. Nasz pociąg wjechał na stację z 15 minutowym opóźnieniem. Nie jesteśmy źli z tego powodu. Mieliśmy więcej czasu na podziwianie widoków. W naszym pociągu spotykamy znajome twarze z porannego przejazdu. Widać oni skorzystali ze zwiedzania Sankt Moritz. Każdy organizuje podróż jak mu odpowiada.
Zdjęcie. Stacja Alpen Grum.
Od stacji Alp Grum zjeżdżamy cały czas do Tirano pokonując kolejne pętelki trasy, tym razem w przeciwną stronę. Wcale nie uważam, że podróż pociągiem regionalnym była czymś gorszym niż przejazd Bernina Express. Miała nawet swoją zaletę. Mianowicie mogłeś otworzyć okno, żeby zrobić lepsze zdjęcie, czy zobaczyć zawijający się koniec pociągu. Co ciekawe na końcu składu naszego pociągu do samego Tirano ciągnęliśmy wagon z drewnem. Widać przy okazji można połączyć w trakcie jednego przejazdu dwie usługi.
Zdjęcie. Panorama doliny Poschiavo w drodze powrotnej.
Kończymy naszą podróż w Tirano późnym popołudniem. Pełni pozytywnych wrażeń wracamy do naszego kampera.
Trasa wycieczki Morteratsch – Cascada da Bernina – 1,2 km. Przewyższenie – 60 m.
Trasa przejścia Ospizio Bernina – Alp Grum – 5,1 km. Przewyższenie 48 m. Spadek 216 m.
Wskazówki
Wbrew pozorom nie musisz kupować biletu na Bernina Express z kilku miesięcznym wyprzedzeniem chyba, że wiesz dokładnie kiedy będziesz jechać.
Tę samą trasę możesz pokonać z wykorzystaniem pociągów regionalnych. Wyjdzie nawet taniej o miejscówkę, której nie potrzebujesz. Widoki jednak będą równie piękne.
Całodobowy bilet na pociągi regionalne umożliwia Ci przerwanie podróży i jej kontynuację w dowolnym momencie.
Podobno przy przejeździe Tirano – Sankt Moritz lepsze widoki są po lewej stronie. System zakupowy biletów nie wskazuje kierunku jazdy pociągu, więc trudno określić właściwe miejsce. W moim przypadku wagony o najwyższych numerach były za lokomotywą. Tak możesz określić kierunek jazdy i wybrać sobie odpowiednie wolne miejsce w systemie rezerwacyjnym.
Koniec leniuchowania. Ruszamy dalej. Naszym celem pogranicze szwajcarsko – włoskie
Kończymy naszą przerwę w podróży w Colico. Ruszamy w dalszą drogę. Kolejnym celem naszego wypadu jest Tirano. Odległość do pokonania niewielka, bo zaledwie nieco ponad 65 km, ale i tak przejazd zajmuje ponad godzinę.
Zatrzymujemy się na Area Sosta Camper – Tirano, miejskim parkingu przeznaczonym dla kamperów. Trzeba przyznać, ze obłożenie jest duże. Jest jedynie kilka wolnych miejsc do wyboru. Wieczorem jest gorzej. Wszystkie miejsca są zajęte, a kampery zatrzymują się na obrzeżach wyznaczonych miejsc. Place postoje duże, pozwalają nawet na rozwiniecie markizy, czyli są wystarczające do zapewnienia prywatności.
Zdjęcie. Nirvana na Area Sosta Camper – Tirano.
Rozpoczynamy już planowanie następnego dnia. Dokonujemy zakupu niezbędnych biletów i udajemy się w stronę dworca kolejowego celem rozpoznania trasy żeby nie błądzić. Wypad do dworca umożliwia zapoznanie się z miastem.
Otoczenie wydaje się obiecujące. Miasto jest niewielkie. Cała gmina liczy trochę ponad 9 tys. mieszkańców. Jest jednak ładnie położone w dolinie otoczonej górami. Zaledwie kilometr dzieli je od sąsiedniej Szwajcarii. Tirano znane jest z tego, że jest stacją początkową (końcową) widowiskowej linii kolejowej łączącej Tirano ze szwajcarskim Sankt Moritz.
Zdjęcie. Na pierwszym planie Bazylika Madonna di Tirano. Za nią kilometr dalej wzdłuż doliny Szwajcaria.
Tirano
Jeśli jesteś fanem tętniącego, rozrywkowego miasta, to możesz się rozczarować. Tirano jest miastem spokojnym.
Zaraz za dworcem przechodzimy mostem na drugą stronę rzeki Adda, tej samej która kończy swój bieg wpadając do jeziora Como. O tym było w poprzednim wpisie. Rzeka na terenie miasta ma trochę dziwny przebieg. Jest bardzo ucywilizowana. Jej wartki nurt został ujęty w ramy kamiennego prostego po horyzont nabrzeża, bez żadnego zakrętu. Przypomina więc bardziej kanał niż rzekę. Jednak mając na uwadze zachowanie się miejscowych rzek w zależności od sytuacji hydrometeorologicznej może jest to i dobre rozwiązanie.
Zdjęcie. Ujęta w kamienne koryto rzeka Adda na wysokości Tirano.
Za rzeką znajduje się starsza część miasta. Jeśli chcesz możesz chwilę pobłądzić w jego zakamarkach znajdując coś dla siebie. I nie jest to atrapa stworzona na potrzeby turystów. Jest naturalne ze swoimi starymi drewnianymi krużgankami i bramami.
Zdjęcie. Stara część Tirano.Zdjęcie. Tirano to nie tylko linia kolejowa.
W samym centrum trafisz na założony w XII wieku kolegiatę San Martino, którego obecny wygląd ukształtował się w XVII wieku. Z pierwotnej budowli wykorzystano niewiele elementów. Dalej za kolegiatą natkniesz się na bramę Porta Bormina. Może nie imponujący obiekt, ale świadczący o przeszłości miasta. Trochę z boku natkniesz się na nietypową w formie fontannę di San Carlo. Naprzeciw niej możesz zobaczyć pozostałości po tawernie z okutą oryginalną bramą i herbem nad nią.
Zdjęcie. Fontana di San Carlo.Zdjęcie. Tyle zostało z byłej tawerny.
Kończy się nam dzień, więc powoli wracamy do naszego kampera. Wracamy zupełnie inną drogą obok dworca autobusowego. Tę drogę również rozpoznajemy na wszelki wypadek. Jak się okazuje jest ona prostsza i trochę krótsza od poprzedniej.
Podsumowanie
Przejazd Colico – Tirano – 67 km;
Trasa spaceru po Tirano – 4,4 km.
Wskazówki
W cenie postoju na Area Sosta Camper – Tirano wliczone jest korzystanie z prądu. Na miejscu do dyspozycji zrzutnia szarej wody. Możesz również uzupełnić zapas świeżej wody. Teren częściowo zacieniony, chociaż rosnące na obrzeżu topole nie dają go do za dużo.