Majówka 2024 – Hlavatice

Tym razem będzie coś ze zbójecką historią w tle

Ostatni dzień pobytu w Czechach postanawiamy również spędzić aktywnie. Zaczynamy od przejścia do zamku Valdstejn. Tym razem idziemy tam z wykorzystaniem zielonego i żółtego szlaku. Na skrócie utykamy na chwilę w małym korku turystycznym. Czeska rodzina postanawia z maluchami pokonać znajdujące się tam schody. Dla kilkuletnich maluchów jest to wyzwanie, bo w zasadzie wspinają się na nie. Dopiero po chwili rodzice zorientowali się, że można przepuścić innych. Więc również wykorzystaliśmy okazję.

Skalni vyhlidka Hlavatice

Mijamy u podnóża zamek Valdstejn i idziemy w stronę zamkowego parkingu. Tak, można tam zatrzymać się kamperem oczywiście za odpowiednią opłatą. Stamtąd ścieżką kierujemy się do pierwszego punktu zwrotnego, którym jest punkt widokowy skalni vyhlidka Hlavatice. Zanim wejdziesz na główny szlak trafisz na Bramę do Czeskiego raju (Brana do Ceskeho raje). Warto tam zejść ze szlaku na chwilę.

Po chwili wchodzimy na vyhlidkę Halvatice. Dosyć intrygujący punkt widokowy umiejscowiony na małej skale. Polecamy wejście i podziwianie leżącego poniżej Turnova i okolic.

Trzymając się głównego szlaku w kierunku pałacu Hruba Skala idziemy do skrzyżowania U Konic, by tam skręcić w prawo w kierunku miejscowości Kacanovy.

W zasadzie do miejscowości nie wchodzimy. Wiemy, że jest tam możliwość zatrzymania się kamperem i chcieliśmy ocenić punkt na przyszłość.

Kopicuv statek

Od miejscowości znów mamy do pokonania dosyć długie podejście. W okolicach  Kopicuv statek możesz zejść z głównej ścieżki w prawo. Trafisz tam na scieżkę pomiędzy skałami, na których umieszczono skalne płaskorzeźby. Trzeba przyznać, że ciekawie to wygląda. Dużo frajdy sprawia odszukiwanie kolejnych rzeźb na skałach. Na koniec ścieżki i tak wrócisz trochę dalej na swój szlak.

Hrad Kavciny

Kolejnym naszym punktem wypadu są pozostałości grodu Kavciny. Do tego miejsca dojdziesz dosyć wydeptaną ścieżką. Niestety na miejscu możesz się zawieść. Jeśli chcesz zobaczyć reszki murów obronnych, bram, wież nic z tego. Prawdopodobnie gród był drewniany i osadzony na kilku skałach. Może jak uważnie się przyjrzysz, to zauważysz w skałach miejsca posadowienia belek tworzących konstrukcję grodu. Według informacji gród spełniał rolę schronienia dla lokalnych rozbójników.

My wracamy na niebieski szlak i schodzimy w kierunku naszego kampingu. Część tego szlaku znaliśmy z naszego pierwszego przejścia w tym miejscu. Z dalszą częścią trasy dopiero teraz przyjdzie się nam zmierzyć. Trzeba przyznać, że przejście było ciekawe. Idzie się u podnóża wysokich klifów z których dzień wcześniej podziwialiśmy okolicę. Trafisz nawet na miejsca z przejściami po metalowych, ażurowych płytach. W każdym razie polecamy do przejścia.

W ten oto sposób kończymy nasz krótki majówkowy wypad do naszych południowych sąsiadów. Traktowaliśmy go jako rozpoznanie. Teraz wiemy, że w przyszłości można zaplanować kolejny wypad do Czech.

Następnego dnia przez okolice Bochni wjeżdżamy na teren Polski kończąc majówkę.

Podsumowanie

  • Trasa wycieczki Hlavatice – hrad Kavciny -14,2 km. Przewyższenie 513 m.

Majówka 2024 – Czeski Raj

Zmieniamy klimat uciekając z wielkiego miasta do .. raju. Czeskiego Raju

Zmieniamy całkowicie klimaty. Uciekamy z wielkiego miasta w góry, a właściwie do raju. Czeskiego Raju. Od początku celem naszej majówki były góry. Praga pojawiła się, bo tam jeszcze nie byliśmy, bo tam wszyscy jeżdżą. Chcieliśmy się przekonać dlaczego. Już wiemy i to nam wystarczy.

Turnov

Przemieszczamy się na północ Czech w stronę  Turnova, który stanowi dla nas punkt początkowy zwiedzania Czeskiego Raju. Dla nas teren robi się coraz ciekawszy. Z boków drogi pojawiają się nawet skałki. W samej miejscowości nie zatrzymujemy się. Jedziemy do pobliskiej miejscowości Sedmihorky. Zamierzamy zatrzymać się na Autocampie Sedmihorky. Niestety przyjeżdżamy w przerwie pracy recepcji i wraz z kilkoma ekipami musimy chwilę poczekać na zameldowanie się.

Po zameldowaniu się możesz wybrać sobie miejsce na postój. Pomimo, że teren campingu jest duży, wbrew pozorom miejsce nie jest łatwe do znalezienia. Cześć przestrzeni była wygrodzona pod świeżo zasianą trawę. Więc zostawało tylko kilka wolnych placów o różnym stopniu nachylenia. Za dużego wyboru nie masz.  Miejsce cieszy się dużą popularnością. Co widać zresztą na alejce przed pojazdem. Co chwila to w jedną, to w drugą przewala się kawalkada bawiących się dzieciaków. Widać, że czują się tu swobodnie.

Zamek Valdstejn

My tym czasem ruszamy na małe rozpoznanie terenu. Idziemy w stronę zamku Valdstejn. Na zielony szlak wchodzimy bezpośrednio na terenie kampingu. Z początku idziemy przez typowy las sosnowy. Jednak za chwilę pojawiają się pierwsze skały. Teren zaczyna przypominać nasze góry Stołowe lub pobliską Szwajcarię Saksońską. Bardzo fajne miejsce do chodzenia.

Przecinamy drogę z żółtym szlakiem i za chwilę wchodzimy na szlak niebieski. Ten trochę wspina się, przechodząc stopniowo nawet w ścieżkę na ażurowych metalowych płytach i stopniach. Przerwę robimy na punkcie widokowym Janova vyhlidka. Roztacza się stamtąd piękny widok na pobliskie skały i okolicę. Warto zatrzymać się w tym miejscu na chwilę.

Nadal wspinamy się do głównej drogi. Od wejścia na drogę do celu naszego wypadu pozostało już tylko 400 metrów. Docieramy na podjazd zamku. Niestety jest już za późno, żeby na niego wejść. Staramy się więc obejść go i obejrzeć z zewnątrz ze wszystkich możliwych punktów.

Na kamping wracamy z wykorzystaniem żółtego szlaku, który łączy się z naszym powrotnym zielonym. Tym razem żółtym szlakiem przechodzimy pod Janovą vyhlidką i staramy się zlokalizować ją z dołu. Trzeba przyznać, że z tej perspektywy jest to trudne.

Znanymi już ścieżkami docieramy na kamping, który zrobił się jeszcze ciaśniejszy. Rozgaszczamy się w kamperze i planujemy następny dzień.

Podsumowanie

  • Przejazd Praga – Sedmihorky – 95 km.
  • Trasa spaceru Autocamp Sedmihorky – zamek Valdstejn – 5,4 km. Przewyższenie 178 m.

Majówka 2024 – Praga

Być w Czechach i nie zobaczyć Pragi .. niemożliwe

Około południa kończymy spacer po Arboretum Wojsławice i zbieramy się do dalszej drogi. Jeszcze dzisiaj chcemy zameldować się w czeskiej Pradze. Tu mogę zdradzić część planu naszej majówki. Tym razem chcemy odwiedzić naszych południowych sąsiadów.

Żeby jednak tam się dostać, trzeba odstać swoje w korkach w okolicach Barda. Ruch na DK 8 jest dzisiaj wyjątkowy. Nie wiem, gdzie ci wszyscy ludzie jadą.

Praga

Późnym popołudniem zatrzymujemy się na przestronnym parkingu przy Milady Horakove,  niedaleko od historycznego centrum miasta.

Nie marnujemy dnia. Idziemy w stronę praskiego Belvederu, czyli Letniego Pałacu Królowej Anny (Letohradek kralovny Anny). Mamy możliwość podziwiania pięknie położonego renesansowego pałacu otoczonego ogrodem królewskim. Nie zabawimy tam długo idziemy alejkami parkowymi w stronę zamku na Hradczanach.

Po drodze mijamy kolejny renesansowy budynek o dość nie jednoznacznym przeznaczeniu. Pierwotnie był on salą balową praskiego zamku (Micovna Prazskeho hradu). Na przestrzeni wieków jego przeznaczenie było różne. Zdarzyło się nawet, że pełnił rolę sali do gry w piłkę, magazynu wojskowego, a nawet stajni. Dzisiaj jest wykorzystywany do prezentacji wystaw, koncertów i wydarzeń towarzyskich.

Hradczany

Nas już tylko kilka kroków dzieli od zamku na Hradczanach. Na jego teren wchodzimy mostem od ogrodu. Jest co podziwiać. Szkoda tylko, że zdjęcia które robi się na potęgę nie oddają charakteru takiego miejsca. Jest to tylko wycinek z szerszego kontekstu. Nie będę opisywał zamku. Większość z was jak nie była, to i tak wie o czym mowa. Tak szczerze, to jest to materiał na oddzielną pracę, a nie wpis na blogu. Mamy to szczęście, że jest popołudnie i na zamku nie przebywa za dużo turystów. Tak wiec można sobie spokojnie kontemplować otoczenie.

Z placu przed zamkiem roztacza się piękna panorama położonego poniżej miasta. Z zamku schodzimy w dół schodami zamkowymi w kierunku mostu Karola. Im bliżej mostu, tym tłum zagęszcza się.

Trzeba przyznać, że most jest piękny sam w sobie. Chociaż tłum turystów zmusza do ucieczki z niego. Schodzimy z głównych ciągów turystycznych. Zagłębiamy się w uliczki starego miasta, żeby przez chwilę pobłądzić. Nie za bardzo nam się to udaje, bo za chwilę wychodzimy na plac przed praskim zegarem astronomicznym. Wbijamy się w tłum ludzi z podniesionymi głowami czekającymi na jakieś widowisko. No tak, jesteśmy akurat chwilę przed uruchomieniem się zegarowych kurantów. Po tłumie przebiega szmer zachwytu, a my jesteśmy rozczarowani. Czekaliśmy na „fajerwerki”, a tu nic. Więcej frajdy dają poznańskie koziołki, hejnał z wieży Mariackiej w Krakowie, czy Pan Twardowski na rynku w Bydgoszczy. Tu widać siłę marketingu.

Jeszcze chwilę błądzimy po starym mieście i powoli zakręcamy w stronę kampera. Przez most Stefanika, jednego z ojców czechosłowackiej państwowości, wspinamy się na wzgórze Letna na którym znajduje się nasz parking. Tu można wspomnieć, że w tym miejscu w latach 1955 – 1962 znajdował się największy na świecie pomnik Stalina. Natomiast w 1996 roku wzgórze zgromadziło ponad 127 tys. widzów podczas koncertu Michaela Jacsona rozpoczynającego w tym miejscu trasę koncertową HIStory World Tour.

Pełni wrażeń o zmroku docieramy do kampera. Czekamy następnego dnia naszego wypadu.

Podsumowanie

  • Przejazd Wojsławice – Praga – 233 km.
  • Koszt postoju na parkingu w Pradze – 25,00 €.

Majówka 2024 – Arboretum Wojsławice

Postanawiamy aktywnie wykorzystać tegoroczną majówkę

Tegoroczna majówka znów oferuje kilka dni wolnego. Postanawiamy więc wykorzystać okazję. Ruszamy w piątek po pracy późnym popołudniem na południe Polski. Każde z nas właściwie w biegu pakuje się do kampera. Może będzie okazja wreszcie na chwilę zwolnić.

W drodze

Jedziemy najpierw trasą S5 w kierunku Wrocławia, żeby tam zjechać na DK8 w kierunku Kłodzka. Zamierzamy zatrzymać się w Niemczy, a konkretniej na parkingu Arboretum Wojsławice. Tak się składa, że lubimy to miejsce. Na dodatek w pierwszym dniu majówki na jego terenie rozpoczyna się kiermasz ogrodniczy. Jest wiec okazja do zaopatrzenia się w jakieś kwiatowe rarytasy. Wiem, że z pustymi rękoma nie wyjdę z kiermaszu.

Początek maja to okazja do podziwiania szykującej się do wiosny roślinności, no  i oczywiście kwitnących magnolii i rododendronów z których słynie ogród. Tych drugich akurat trochę później. Liczymy, że w ogrodzie trafimy przynajmniej na kwitnące magnolie.

Późnym wieczorem na parkingu nie jesteśmy sami. Parkuje już kilka pojazdów, w tym również kamperów. Szukamy w miarę płaskiego terenu, żeby nie poziomować się za bardzo. Akurat na tę czynność trzeba poświęcić chwilę czasu, jak nie chcesz w nocy turlać się po łóżku w jedną stronę.

Noc mija spokojnie.

Arboretum Wojsławice

Od samego rana parking się zapełnia. Najpierw parkują pojazdy wystawców. Jeszcze przed otwarciem ogrodu pojawiają się pierwsi zwiedzający. Mamy bilety kupione przez Internet, wiec nie musimy stać w sporym ogonku przed kasami biletowymi. Jeśli nigdy nie byłeś na terenie Arboretum, to polecam odwiedzenie. Stare zabudowania byłego majątku pięknie łączą się z ogrodem. Dzisiaj środek dziedzińca jest zajęty przez wystawców i szkółki ogrodnicze. Po bokach rozwijają się punkty gastronomiczne, cieszące się zainteresowaniem od samego poranka.

My jako starzy wyjadacze nie zajmujemy się „byle czym”. Szukamy roślinek, których nie dostaniesz w pierwszym lepszym markecie. W każdym razie objuczeni torbami idziemy do kampera.

Za chwilę wracamy na terenu ogrodu, żeby tym razem chwilę połazić po nim i zaczerpnąć jakiś inspiracji. Od początku jesteśmy w lekko zaskoczeni. Ogród nie prezentuje się tak okazale jak w poprzednich latach. Wiedzieliśmy, że Dolny Śląsk wiosną nawiedziły dosyć silne przymrozki. Nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy z ich skutków. Na terenie ogrodu widać to szczególnie. Nie ma w zasadzie rośliny, która nie zostałaby przemrożona. Po pięknych kwitnących magnoliach z poprzednich lat pozostały w zasadzie wspomnienia. Tak jest w całym ogrodzie. Oczywiście jest co zwiedzać i podziwiać, ale to nie jest to co w latach  poprzednich.

W trakcie zwiedzania nie możemy pominąć Europejskiego Drzewa Roku 2024, którym stał się rozłożysty buk rosnący na terenie ogrodu. Nie rozczaruj się przypadkiem. W rzeczywistości wszystko wygląda trochę inaczej niż na zdjęciu. Nie zdradzę jednak niczego więcej. Odwiedź ogród i sam zobacz.

Na szczęście lilaki nadrabiają za wszystko pozostałe. Pięknie się prezentują zwłaszcza w wielokolorowych szpalerach.

Podsumowanie

  • Przejazd do Niemczy – 362 km.
  • Postój na parkingu Arboretum Wojsławice – bezpłatnie,
  • Koszt biletu do Arboretum Wojsławice – 20 zł / osobę.

Ferie 2024 – Wracamy do domu. Podsumowanie

Smutne. Przyszedł czas rozstania z Francją. Przed nami jeszcze dwa dni jazdy do domu. Jak to podsumowaliśmy!?

Od Vaison-la-Romaine zaczynamy powrót do domu. I to wcale nie powoli. Wieczorem powinniśmy znaleźć się w okolicach Besancon, żeby potem w ciągu dwóch dni pokonać Niemcy i dotrzeć do Polski.

Postanawiamy zakończyć ferie na bogato, czyli jedziemy francuskimi autostradami. Tankujemy się po korek na stacji benzynowej przy supermarkecie sieci SuperU w Vaison-la-Romaine i ruszamy w drogę. Pierwszy raz będziemy korzystać z francuskich autostrad.

W drodze

Na autostradę A7 wjeżdżamy w okolicach Orange. Trzeba przyznać, że jak na niedzielę ruch jest duży. Wszystkie trzy pasy są momentami zajęte. I to w warunkach, gdzie ruch ciężarówek jest niewielki. Innych zaskoczeniem był, na szczęście nie dla nas, pracujący na drodze fotoradar. Wiem to, ponieważ strzelił jeden z pojazdów  przede nami. Pierwszy odcinek autostrady opuszczamy w okolicach Vienne przed Lyonem. Lyon omijamy ze średnią prędkością 50-70km/h.

Za Lyonem kierujemy się na autostradę A42 w kierunku Genewy, Strasburga .. i Paryża. Zwłaszcza ta ostatnia lokalizacja nas kusi. Tym bardziej, że według drogowskazów do Paryża mamy bliżej niż do Strasburga. Niestety rozsądek bierze górę. Może kiedyś przyjdzie pora na Paryż.

My tym czasem zjeżdżamy na autostradę A36 w stronę Niemiec. Autostradę opuszczamy przed Belfort, po to by kilka kilometrów za miastem ponownie zostać skasowani na bramkach za przejazd.

Potwierdza się, że we francuskim systemie jadąc „dostawczakiem” zapłacimy więcej niż samochodem osobowym. Ostatecznie za poszczególne odcinki opłaty wyniosły:

  • Orange – Vienne – 33,00€,
  • Lyon – Belfort – 49,10€
  • Belfort – 4,80€.

W sumie za przejazdy po francuskich autostradach zapłaciliśmy 86,90€ przejeżdżając 549 km. Uważam, że to dużo. Wobec powyższego szanujmy to, co mamy u nas.

I znów wracamy do Francji

W tym wszystkim gdzieś umknął Besancon. W zasadzie, to został z boku. Postanowiliśmy jechać do oporu. Na nocleg zatrzymujemy się na parkingu Camping-Car Park w Vogelgrun (Francja). Żeby tam dojechać wjechaliśmy do Niemiec, by na wysokości Fryburga wrócić z powrotem do Francji. Nie możemy się z nią rozstać.

Parking ciekawie usytuowany. Urządzono go na wyspie pomiędzy stanowiącym naturalną granicę Francji i Niemiec Renem, a Wielkim Kanałem Alzackim. Tak więc stoimy we Francji, ale do Niemiec mamy dosłownie 100 m.

Rano robimy ostatnie francuskie zakupy na drogę, tankujemy do pełna pojazd i ruszamy w dalszą drogę. Tym razem jedziemy w stronę Norymbergii. Na nocleg zatrzymujemy się w okolicach Lipska.

Oczywiście na koniec moja nawigacja znów postanowiła się zabawić ze mną i utknąłem w korku za Berlinem bez żadnego ostrzeżenia. Od pewnego momentu nawigacja zamilkła. W sumie to poczułem się dziwnie, jak za długo nie dostałem jakiegoś komunikatu, a tu widzę przed sobą migające światła awaryjne zwalniających aut.  Trudno, trzeba było swoje odstać.

Trochę stresu mieliśmy z ponownym przekraczaniem granicy, tyle że w stronę Polski. Granicę blokowali rolnicy, nie wiedzieliśmy dokładnie jaka jest sytuacja. Okazało, że mieliśmy wolny przejazd.

W ten oto sposób zakończyliśmy nasz „zimowy”, pełen wrażeń wypad do Francji. Już nie możemy się doczekać następnego.

Podsumowanie

  • W podróży przebywaliśmy – 18 dni.
  • Przejechaliśmy łącznie – ponad 4 100 km.
  • Przeszliśmy o własnych siłach – trochę ponad 107 km.
  • Odwiedziliśmy 16 różnych miejsc: Voiteur, Chateau-Chalon, Le Puy-en-Velay, Cascade de La Beaume, Pradelles, Thueyts, Jaujac, Bois de Paiolive, Cassis, Saint-Antonin-sur-Bayon, Georges de Regalon, Gordes, opactwo Notre-Dame de Senanque, Georges La Veroncole, Malaucene, Vaison-la-Romaine.
  •  Jesteśmy zawiedzeni, że nie udało nam się zatrzymać w Marsylii. Wierzymy, że jeszcze wszystko przed nami i odwiedzimy brakującą część calanques.
  • Byliśmy lepiej przygotowani pod względem zaopatrzenia w wodę. Nie było momentu, że musieliśmy ją oszczędzać.
  • Już wiemy, że w najbliższym czasie czeka nas wydatek. Nasz akumulator zabudowy ciągnie na ostatnich oparach. Zwłaszcza przy zwiększonych potrzebach na utrzymanie ogrzewania. Gdyby nie wspomaganie się agregatem byłoby ciężko. No, może tylko zimno.
  • Łączny koszt wyprawy zamknął się kwotą trochę ponad 5 tys. zł. Jednak nie oszczędzaliśmy. Nie patrzyliśmy na ceny w sklepach. Zatrzymywaliśmy się w połowie na płatnych parkingach. Rozbijaliśmy się po płatnych francuskich autostradach. Cóż, wygoda musi trochę kosztować.

Warto było. Wspomnień nikt nam nie zabierze.