Ferie 2024 – Calanques

Dzisiaj kontynuujemy to, co zaczęliśmy kilka lat temu.

Rano, ponieważ mamy bardzo ambitny plan, upraszczamy sobie drogę i korzystamy z komunikacji miejskiej. Autobus linii M01 dowozi nas z parkingu des Gorguettes do samego centrum Cassis. Wysiadamy na przystanku Cassino. Od tego miejsca trzymamy się znaków szlaku GR98.

Calanque de Port-Miou

W pobliżu plaży du Bestouan (Plage du Bestouan) zaczyna się większy ruch. Wcale się nie dziwię. Na plaży już sporo ludzi, a nawet niektórzy wychodzą z morza po kąpieli. Przypominam, że mamy środek lutego i jest godzina ok. 9.30.

Dzisiaj idziemy w odwrotnym kierunku, niż byliśmy tu ostatnio. Trzymając się znaków szlaku wchodzimy na Calanque de Port-Miou. Już od samego wejścia można podziwiać las masztów cumujących w porcie żaglówek.  Pogoda zachęca do aktywności więc pojawia się coraz więcej turystów. Szlak prowadzi prawie do końca Calanque de Port-Miou.

Calanques de Port-Pin i d’En Vau

Za chwilę dochodzimy do Calanque de Port-Pin i na jego wysokości schodzimy ze szlaku GR98. Trzymając się niebieskiego szlaku odbijamy w lewo. Od tego miejsca zaczynamy powoli wspinać się. Pięknie wygląda połączenie morza i skał.

Zaraz za zakrętem szlaku wchodzimy na następną zatokę tym razem Calanque d’En Vau. Niestety przebieg ścieżki uniemożliwia podziwianie jej w pełni. Wykorzystuje się każdą okazję do zobaczenia czegokolwiek, gdy pojawia się na chwilę w zasięgu wzroku. Na pewno możesz podziwiać ją z poziomu plaży na jej końcu.

Powoli kończy się niebieski szlak. Znów łączymy się z GR98 i ostro schodzimy w dół. Na końcu zejścia szlaki rozchodzą się. Większość idących kieruje się w stronę plaży d’En Vau (Plage d’En Vau) będącej końcem Calanque d’En Vau. Wcale się nie dziwimy. Piękne miejsce do odpoczynku.

My dalej trzymamy się szlaku GR98. Po wejściu na górę stwierdzamy, że nie pamiętamy tych skał, że trzeba było tyle się wspinać.  W sumie to widzieliśmy te skały w trakcie zejścia i na pewno wspomnienia są inne.

Zielony szlak (Vert 8)

Na kolejnym skrzyżowaniu szlaków odbijamy zielonym szlakiem (Vert 8) w lewo. W naszej ocenie tylko on zapewnia bajeczne widoki Morza Śródziemnego. Pogoda dopisuje. Ja idę w koszulce bez rękawków. Potem okazało się, że nawet lekko wzięło mnie słoneczko. Po drodze robimy mały postój na lunch w pięknym otoczeniu parku narodowego.

Niestety musimy zgęścić ruchy. Nasz czas się kończy, a przed nami do pokonania jest Pas des Escaliers. Jest to piękna formacja skalna z ciekawym przejściem.

Wreszcie udaje nam się pokonać przełęcz. Zaraz za nią spotykamy turystę, który przed chwilą nas wyprzedził. Okazuje się, że kończy się mu bateria w telefonie i postanowił się przykleić do nas żeby podejść chwilę. Po drodze okazało się, że jest Włochem z … Sardynii!! Na moje pytanie co tu robi stwierdził, że na Sardynii wszystko jest mniejsze, węższe. Dlatego odwiedził okolice Marsylii, żeby poczuć trochę przestrzeni. Po około kilometrze rozstajemy się. Włoch idzie w kierunku parkingu Col de la Gineste, a my żółtym szlakiem w kierunku Cassis.

Powroty są czasem trudne

Niestety po dotarciu do drogi D559 okazało się, że ścieżka którą dalej mieliśmy podążać w kierunku naszego parkingu jest przegrodzona ogromną bramą. Zostaje nam jedyna droga. Pobocze drogi D559. Co się tam napatrzyliśmy i nasłuchaliśmy zostanie z nami na długo. W każdym razie ten odcinek naszej wycieczki we wspomnieniach można pominąć.

Przy ostatnich promieniach słońca docieramy do kampera.

Podsumowanie

  • Koszt postoju na parkingu dla kamperów des Gorguettes – bezpłatnie;
  • Koszt biletu komunikacji miejskiej – 1,00€;
  • Trauma do końca życia po przejściu odcinka francuskiej drogi wśród ryczących i jeżdżących na jednym kole motocyklistów i ścigających się sportowych wozów.
  • Wrażenia po kolejnym przejściu Parc Natural des Calanques niezapomniane.
  • Trasa wycieczki  – Calanques – 21,2 km. Wznios 947 m/ spadek 830 m.

Wskazówki

Jest jeszcze jedna ciekawa forma zwiedzania calanques. Można mianowicie wziąć udział w rejsach wycieczkowych po nich. Najdłuższy trwa 2 godz. 20 min. i w trakcie niego odwiedza się dziewięć zatok. Przykładowa oferta i ceny pod załączonym linkiem

Ferie 2024 – Stracona Marsylia

Dzisiaj musimy znacznie zmodyfikować nasze plany.

Robimy szybką analizę naszej wycieczki. Stwierdzamy, że wypada z niej Nimes. Chociaż będziemy przez nie przejeżdżać, to jednak nie mamy czasu na zwiedzanie miasta. Zostaje to przełożone na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Tym razem koncentrujemy się na Marsylii. Chcemy odwiedzić jak najwięcej, tym bardziej, że już rozgryźliśmy komunikację miejską i mamy zamiar ją wykorzystać w zwiedzaniu.

Do Marsylii jedziemy drogami bezpłatnymi. Przemieszczamy się kolejno przez Ales, Nimes i Arles. W miarę oddalania się od Masywu Centralnego krajobraz zmienia się. Opuszczamy obszary górskie, a otaczają nas zupełnie płaskie równiny z pastwiskami po horyzont z górami w tle. W okolicach Martigues odczuwa się już gdzie jesteśmy. Z jednej strony zacumowane jachty w zatokach Morza Śródziemnego z drugiej widok na rozległą lagunę Etang de Berre. Nie wiadomo z której strony jest ładniejszy widok. Dopiero przed Marsylią teren fałduje się i pojawiają się skały.

Marsylia

Nasza nawigacja znów postanawia uatrakcyjnić przejazd i przeciąga nas prawie środkiem Marsylii. Ledwie mieszczę się w ruchu miejskim, ograniczonym na dodatek robotami drogowymi. Do tego pojawiające się zewsząd i znikąd motorowery przyprawiają kierowcę o palpitację serca. Wreszcie docieramy do naszego miejsca postojowego. I tu… zaskoczenie. Brama jest zamknięta. W środku widać stojące kampery. Próbujemy dobijać się na widniejące numery telefonów. Bez powodzenia. Po chwili na teren wchodzi pani z córką. Okazuje, że nasz postój przekształcił się. Stał się miejscem parkowania długoterminowego. Na placu stoją kampery, w których mieszkają na stałe ludzie. Teraz już wiemy dlaczego nasz postój na jednych mapach był, a na innych zniknął. Marsylia stracona. Jedyne oficjalne miejsce dla kamperów w mieście przestało funkcjonować.

Cassis

Na szczęście mamy w zanadrzu alternatywne miejsce. Jedziemy do Cassis. Mamy do przejechania jedynie około 16 km. Nie budzi zdziwienia ruch na naszej drodze. Jedziemy drogą D559 bezpośrednio łączącą Marsylię z Cassis. Droga bardzo widowiskowa z górami wokół i przebijającym miejscami widokiem Morza Śródziemnego. Do tego słoneczna pogoda zachęca do aktywności. Nic dziwnego, że przejazd nią stanowi swoistą atrakcję. Kierowca nie ma jednak szans na podziwianie widoków. Znowu trzeba być w pełni skoncentrowany na pojawiających się znikąd motocyklistach ignorujących wszelkie zasady ruch drogowego. Polecam jednak wszystkim przejazd tą drogą. Wrażenia niezapomnianie. Na miejscu jesteśmy po około poł godziny. 

Zatrzymujemy się na wyznaczonym miejscu dla kamperów przy ulicy des Gorguettes. Trochę dziwne miejsce dla kamperów. Na poboczu ulicy, na stoku. Jedynie jeden kamper na samym wierzchołku stoi w miarę poziomo. Reszta musi korzystać z różnego rodzaju bloków do wyrównania. Niemniej jednak miejsce jest i to bezpłatne.

Byliśmy już w Cassis, mimo to idziemy znów zobaczyć miasteczko. Mała, piękna nadmorska miejscowość z tłumem ludzi spacerujących w porcie i korzystających z oferty licznych restauracji. Wbrew pozorom od parkingu do centrum jest jakieś dwa i pół kilometra w jedną stronę, więc jest to niezły spacer.

Znów w centrum mamy okazje podziwiać sztuczne lodowisko z teflonu po którym śmigają dzieci. Zaraz obok na sąsiednim placu jest boulodrom, gdzie licznie odbywają się zmagania w petanque. Dalej dzieci mogą skorzystać ze stylowej karuzeli z konikami. Ostatnim razem karuzela była owinięta folią w trakcie pandemii wirusa covid. Teraz to miejsce żyje.

Do tego piękna słoneczna pogoda, ludzie na plaży i ten kolor Morza Śródziemnego nadają specyficznego klimatu dla miasteczka.

Wracamy do kamperka. Mamy ustalony z grubsza plan na dzień następny. Noc mija spokojnie … do pierwszego przejeżdżającego samochodu rano.

Podsumowanie

Przejazd Saint-Paul-le-Jeune – Cassis – 223 km.

Ferie 2024 – Bois de Paiolive

Tym razem trafiamy na teren popularny wśród turystów, ale i wart odwiedzenia.

Czas zobaczyć coś nowego. Zmieniamy miejsce. Żegnamy się z Thueyts i ruszamy dalej drogą N102 w kierunku Aubenas. Tam zajeżdżamy na małe zakupy do centrum handlowego E.Leclerc  w Saint-Etienne-de-Fontbellon.

Jedziemy na południe drogą D104, aby w pobliżu Lablachere odbić w D104b w stronę Les Vans. Już z daleka pokazuję drogę biegnącą szczytem przeciwległej góry jako naszą. Nie pomyliłem się. Po przejechaniu Les Vans wspinamy się drogą D901 w stronę Bois de Paiolive, celu naszego dzisiejszego wypadu.

Na drodze D901 zatrzymujemy się na chwilę na poboczu przy punkcie widokowym, żeby podziwiać piękną dolinę rzeki Le Chassezac.

Chwilę dalej zjeżdżamy w lewo. Jest wąsko. Obowiązuje ograniczenie do 2,1 m szerokości. Zatrzymujemy się na pierwszym parkingu de l’Ours et le Lion, nie wjeżdżamy w głąb lasu. Na parkingu dołączamy do dwóch innych kamperów.

Ermitage Saint-Eugene de Chassagnes

Mamy piękną pogodę i jeszcze kilka godzin do spożytkowania. Ruszamy na zwiedzanie lasu. Naszym pierwszym celem jest Pustelnia Saint-Eugène de Chassagnes (Ermitage Saint-Eugène de Chassagnes).

Na początku musimy znaleźć szlak. Od parkingu nie ma bezpośredniego wejścia na niego. Trzeba iść trochę na wyczucie po skałach. Po kilku minutach trafiamy tam gdzie chcieliśmy. Znów idziemy ścieżkami ograniczonymi kamiennymi murkami po dobrze oznakowanych szlakach.

Już z daleka możemy podziwiać pustelnię na klifie. Niestety okazuje się, że w związku z tym, że pustelnia jest nadal użytkowana, nie możemy jej zwiedzić. Istnieje możliwość wejścia wyłącznie na wyznaczone msze święte.

Idziemy kilkadziesiąt metrów dalej za pustelnię gdzie spędzamy chwilę na punkcie widokowym na klifie z widokiem na dolinę rzeki. Po drugiej stronie widzimy punkt widokowy na drodze D901 na którym byliśmy godzinę wcześniej.

Nasza droga kończy się i przechodzi w ścieżkę. Szlak nie jest ciężki do przejścia. Nie ma po drodze żadnych utrudnień w postaci łańcuchów, czy klamer. Czasem dla mniej odpornych może sprawiać problem przejście ścieżką z ekspozycją na dolinę rzeki Le Chassezac. Rekompensują to za to widoki, jakie co chwila wyłaniają się z kolejnymi metrami pokonywanego szlaku. Po drodze możesz trafić na kilka jaskiń. Szlakami nawet w tygodniu porusza się wielu turystów, całymi rodzinami. Widać, że teren jest popularny wśród odwiedzających.

Specjalnie wychodzimy na ostatni parking de l’Estong. Jest bardziej zajęty przez samochody osobowe, chociaż i między nimi stoi jeden kamper.

Le Labyrinthe

Przecinamy asfaltową drogę i lokalnymi dróżkami, częściowo oznakowanymi, przemieszczamy się w kierunku Le Labyrinthe. Na początku może rozczarować. Idziemy górą skalnych bloków, zaglądając w rozpadliny między nimi.

Za chwilę jednak schodzimy między wysokie skały. Pojawiają się wąskie przejścia, skalne bramy i przejścia pod zawieszonymi głazami. Teren może przypominać Szczeliniec w Górach Stołowych, tyle że jest … dziki.. I to jest jego zaletą.

Polecamy oprócz podążania za „pełnym” oznakowaniem dać się wciągnąć w bok śledząc przerywane znaki. Ręczę, że trafisz na ciekawe niespodzianki. Łącznie z kilkumetrowym przeciskiem, gdzie musiałem popychać plecak przed sobą, żeby przejść.

Pełne wrażeń zwiedzanie labiryntu kończymy w okolicach skały Le Bestiaire. Od tego miejsca przedzieramy się ledwie widoczną ścieżką w kierunku parkingu de l’Ours et le Lion. Na miejscu jesteśmy tuż przed zmierzchem.

Znów trafiliśmy na piękne miejsce do zwiedzenia. Pewnie kiedyś tu trafimy ponownie, ponieważ zostało jeszcze kilka miejsc do zobaczenia.

Na nocleg udajemy się do oddalonej o kilka kilometrów miejscowości Saint-Paul-le-Jeune. Zatrzymujemy się na wyznaczonym malutkim placu przy ulicy Impasse du Tunnel. Jesteśmy trzecim kamperem, chociaż odnoszę wrażenie, że jeden ze stojących jest miejscowy. W trakcie postoju przyjeżdżają i odjeżdżają inne pojazdy, którym widać miejsce nie odpowiada.

Podsumowanie

  • Postój na parkingu de l’Ours et le Lion – bezpłatny
  • Postój na placu w Saint-Paul-le-Jeune – bezpłatny. Korzystanie ze stacji sanitarnej – bezpłatne.
  • Trasa wycieczki Bois du Paiolive – 7,8 km. Przewyższenie 211 m.

Wskazówki

  • W centrum handlowym E.Leclerc w Saint-Etienne-de-Fontbellon możesz zrobić nie tylko zakupy, ale również zatankować pojazd oraz umyć go.
  • Wbrew niektórym opiniom wjazd na Route du Bois de Paiolive nie jest ograniczony na wysokość. Na początku drogi ustawione są jedynie znaki ograniczające do szerokości pojazdu, który nie może przekraczać 2,1 m.
  • W obszarze Bois du Paiolive znajduje się trzy parkingi: de l’Ours et le Lion, des Clairieres, l’Estong. Pierwszy i ostatni widzieliśmy i zmieści się tam kamper. Pojemności środkowego nie potwierdzę.
  • Według niektórych opinii policja, czy temu podobne służby przeganiają chcących nocować na parkingach. Miej to na uwadze.
  • W sezonie otwartych jest wiele okolicznych kampingów na których można się zatrzymać. Poza sezonem najbliższe miejsca wyznaczone dla kamperów są w miejscowości Banne i Saint-Paul-le-Jeune.
  • W Saint-Paul-le-Jeune  wjazd na miejsce dla kamperów najlepiej wykonać przez zatoczkę przystanku autobusowego.
  • Stacja sanitarna w Saint-Paul-le-Jeune znajduje się kilkadziesiąt metrów wcześniej przed parkingiem. Korzystanie ze stacji bezpłatne, prąd płatny. Najbliższa toaleta publiczna – 100 m przy przystanku autobusowym.

Ferie 2024 – Jaujac

Tym razem chcemy zobaczyć w Jaujac organy … bazaltowe.

Tym razem chcemy zobaczyć bazaltowe organy w Jaujac.

Sprawa nie jest tak prosta, ponieważ najpierw trzeba tam dojść. Do Jaujac nie ma prostej drogi. Ponownie zaczynamy od zejścia do Pont du Diable. Czyli mamy ponowną okazję zobaczyć nasz diabelski most.

Fargebelle

Zaraz za mostem zgodnie ze znakami skręcamy w stronę Fargebelle. Ścieżka stopniowo wznosi się. Po drodze wchodzimy na punkt widokowy nad doliną Ardeche, będący w zasadzie końcem Via Ferrata Le Pont du Diable, zaczynającej się po drugiej stronie doliny. Widać, że ferrata jest użytkowana, ponieważ zaraz za nami z dołu pojawiła się dziewczyna z osprzętem do wspinaczki. My po krótkim podziwianiu widoków wspinamy się dalej.

Mijamy kolejny uroczy mostek nad rwącym potokiem. Dochodzimy do Fargebelle. W tej chwili są to zapadające się pozostałości zabudowań. Omszałe i zarośnięte krzewami nawet o tej porze roku mają jakiś urok tajemniczości.

Nasza droga nadal wznosi się przechodząc obok Rocher de Courcoussat (983 m), kończąc się w okolicach Pic de Ladenne (928 m). Od tego momentu stopniowo schodzimy w kierunku Jaujac. Pojawiają się ślady cywilizacji w postaci kamiennych murków wzdłuż ścieżki. Przeprawiamy się przez potok Ruisseau Riou Cros.

Obok naszej ścieżki trafiamy na dziką jabłoń i dalej idziemy z wypełnionym do połowy plecakiem pysznych jabłek, które przetrwały zimę. Część z nich będzie jechać jeszcze z nami do końca ferii.

Jaujac

W pobliżu Jaujac ponownie wchodzimy na punkt widokowy z panoramą kolejnego kamiennego mostu i doliny rzeki Le Lignon. Trzeba przyznać, że budujący je wiedzą gdzie go ustawić. Zawsze pasuje do otoczenia. Zaraz za mostem znajduje się plaża z widokiem na bazaltową ścianę z organami. Dla nas to chwila na oddech i małą sesję zdjęciową przez drogą powrotną. Niestety czas jest nieubłagany i nie możemy za długo zabawić w tym miejscu.

Ruszamy w drogę powrotną. Na części drogi pokrywa się z drogą, którą tu dotarliśmy, tyle że tym razem wiedzie pod górę. Dopiero w okolicach Pic de Ladenne odbijamy ze szlaku. Idziemy ścieżką przeznaczoną chyba w większości dla miejscowych. O tym, że jesteśmy na ścieżce zapewniają nas wbite metalowe pręty. Niestety ścieżka kończy się terenem prywatnym i tracimy chwilę czasu na przebicie się cywilizcji, ale się udaje. Do Pont du Diable docieramy o zmroku i tam wspinamy się po schodach na górę do naszego kampera.

Podsumowanie

  • Koszt postoju na Aire de service w Thueyts – bezpłatnie.
  • Trasa wycieczki Thueyts – Jaujac – 18,4 km. Wznios / spadek 1140 m.

Wskazówki

  • Przy niskich temperaturach i użytkowaniu urządzenia grzewczego typu Truma  będziesz mieć zwiększone zużycie energii elektrycznej. Przez cały czas grzania musi pracować wentylator podający podgrzane powietrze do zabudowy. Miej to na uwadze obliczając bilans energetyczny pojazdu.
  • Według zamieszczonych informacji lokalnej administracji na Aire de service w Thueyts dopuszczalny jest postój przez jedną dobę. My staliśmy trzy noce. Nikt nie miał do nas o to pretensji.
  • Stacja sanitarna na Aire jest nieczynna do 15 marca. Możesz zrzucić szarą wodę i toaletę, ale nic więcej  nie zrobisz.
  • Najbliższa czynna toaleta przy głównym placu miejscowości Thueyts.

Ferie 2024 – Thueyts

Tym razem czeka nas dłuższy pobyt w Thueyts

Rozstajemy się z Pradelles. Wracamy do skrzyżowania z drogą N102 i kierujemy się w stronę naszego następnego punktu postojowego i noclegu w miejscowości Thueyts.

Przed nami tylko 40 kilometrów drogi, ale jakiej!! Znamy tę drogę z pierwszego wyjazdu do Francji, więc wiemy co nas czeka. Kręta droga z dziesięcioprocentowym spadkiem na długości kilkunastu kilometrów. Jedziemy na trzecim biegu, a i tak co chwila muszę hamować, żeby zmieścić się w kolejnym zakręcie. W tym czasie pasażer siedzi prawie cały czas zawieszony nad przepaścią. Wszystko to jednak w otoczeniu pięknej doliny rzeki Ardeche. Wrażenia z przejazdu niesamowite. Zwłaszcza jak przyklei się do ciebie miejscowa ciężarówka, a ty nie możesz jechać szybciej niż 50km/h przy ograniczeniu do 70!!

Thueyts

Thueyts, mała miejscowość położona w dolinie rzeki Ardeche. Historia Thueyts zaczyna się ok. 121 roku p.n.e. kiedy to armia rzymska anektuje prowincję, a w tym miejscu założono Villę Vindicatis. Jeśli chcesz zobaczyć starszą cześć miejscowości musisz oddalić się o jakieś 100 m od głównej drogi przebiegającej przez  miejscowość.

W Thueyts przegapiamy wjazd na nasze miejsce postojowe. Nie jest najlepiej oznakowany. Z przeciwnej strony jest w porządku. Zatrzymujemy się na Aire de service przy chem. de l’Echelle du Roi. Jesteśmy sami.

Zagospodarowujemy się na miejscu i przygotowujemy się do następnego dnia naszej wycieczki. W tym miejscu zaskakuje nas nasza pokładowa bateria. Po prostu się wyczerpała w trakcie oglądania telewizji!  Mając jednak doświadczenia z poprzedniego wyjazdu zabraliśmy ze sobą przenośny agregat prądotwórczy, który ratuje nas ładując baterię tak, aby wystarczyła do rana.

Pont du Diable

Z samego rana ruszamy w trasę. Naszym pierwszym obiektem, który chcemy zobaczyć jest Diabelski Most  (Pont du Diable) nad Ardeche. Do mostu linii prostej jest trochę ponad 230 m, ale aż około 70 niżej.  Schodzimy po Drabinie Królewskiej (Echelle du Roi) czyli ciągu schodów wykutych w skale. Trzeba przyznać, że przemieszczanie się po tych schodach robi wrażenie. Na szczęście schody wyposażone są poręcz, więc człowiek czuje się pewniej.

Idąc w stronę mostu mija się wejście na ferratę Le Pont du Diable (Via Ferrata Le Pont du Diable) Trzeb przyznać, że ktoś miał fantazję robiąc w tym miejscu ferratę. Na pewno oprócz sytemu klamer będziesz mieć okazję do pokonania Ardeche z wykorzystaniem tyrolki. Po drugiej stronie czeka na Ciebie mostek linowy, a cała ferrata kończy się na punkcie widokowym nad doliną rzeki. My niestety pomijamy tą niewątpliwą atrakcję.

Po krótkim spacerze wchodzi się na pierwszy punkt z którego z góry można podziwiać Pont du Diable. Wcale się nie dziwię, że most cieszy się dużą popularnością. Jest naprawdę pięknym obiektem wkomponowanym w przełom rzeki Ardeche. Przy ładniejszej pogodzie na pewno można spędzić dużo czasu w malowniczym otoczeniu mostu.

Według legendy most został przerzucony prze diabła, żeby mieszkańcy Thueyts mogli oddawać się grzesznej miłości na drugim brzegu. Wielu jednak ześlizgiwało się w otchłań i nigdy nie wróciło do wioski. Podobno w wietrzne dni słychać ich lament i krzyki skruchy, które mieszają się szumem wód Ardeche.

Montpezat

Trasa naszego wypadu wiedzie jednak w drugą, więc sprawdzamy tym razem jak się wchodzi po Echelle du Roi. Przez centralny plac wchodzimy w starszą cześć miasta. Wąskie uliczki z kamiennymi domkami wzbudzają zachwyt. Szkoda, że jest tego zaledwie kilka uliczek.

My natomiast kontynuujemy naszą wyprawę w kierunku Montpezat. Najpierw wspinany się do Les Brugettes, a potem schodzimy w kierunku punktu widokowego na chateau de Porcheyrolles (Belvedere du chateau de Pourcheyrolles). Tam z pięknymi widokami robimy małą przerwę i planujemy dalszą trasę. Chcemy dostać się do wodospadu de Pourcheyrolles  (Cascade de Pourcheyrolles) wypływającego u stóp ruin zamku.

Jednak, żeby tam dojść trzeba pokonać w bród rzekę La Fontauliere. W lutym. Nie jest to dla nas coś niezwykłego. Dwa lata wcześniej pokonywaliśmy La Ligne, dopływ Ardeche w okolicach Ruoms. Liczymy, że tym razem również się uda. Szybkie rozpoznanie… i rozsądek bierze górę. Poziom wody i jej nurt nie gwarantują bezpiecznej przeprawy. Odpuszczamy. Może innym razem. Niestety z tutejszymi wodospadami jest pewien problem. Są piękne wiosną, może ich nie być latem. Nie wiem, kiedy ten inny raz nastąpi.

Krater de la Crose

Idziemy dalej. Wspinamy się w kierunku krateru de la Crose (706 m.n.p.m). Zdajemy sobie sprawę, że nie zobaczymy spektakularnego wypływu lawy i temu podobny zjawisk. Wulkan jest wygasły od lat i zarośnięty lasem. Dla nas jest jednak pierwszy kontakt z tym zjawiskiem geologicznym.

Po drodze zauważamy starszego pana, który wiaderkami ze ściany nasypu przy drodze wybiera coś czarnego. W następnym takim wyrobisku kilkadziesiąt metrów dalej sprawdzam o co chodzi. Okazuje się, że wybierał on… żużel wulkaniczny. Bardzo drobne czarne kamyczki, wcale nie przypominające znanego nam żużlu stanowiącego odpad po spalaniu koksu. Jestem ciekaw, jakie zastosowanie ma on dla miejscowych. Sądząc po kolejnych wyrobiskach cieszy się on dużą popularności.

Docieramy do krateru. Na jego dnie zastajemy tablice informacyjne i małą wiatę pełniącą rolę schronienia. Co ciekawe nie jesteśmy sami. Spotykamy innych turystów, to akurat dzięki bliskości parkingu przy skrzyżowaniu Les Brugettes.

Oceniamy pozostały czas. Wychodzi, że idąc granią przez Le Ranc Qualiou i La Croix de Briges dojdziemy do Thueyts wraz z zapadnięciem zmierzchu.

To był dobry wybór. Idąc granią mieliśmy możliwość podziwiania gór oraz dwóch sąsiadujących ze sobą dolin. Zaskakuje nas również miejscowa flora. Nigdy do tej pory nie mieliśmy do czynienia z lasami składającymi się przeważającej większości z kasztana jadalnego. W trakcie naszych wypadów stykaliśmy się z kasztanem w formie pojedynczych drzew, ale nie lasu. Momentami dosłownie szliśmy po dywanie liści kasztanowców i pozostałości owoców. Przypuszczam, że w czasie wegetacji wędrówka takim lasem musi być niesamowita.

Na naszym parkingu okazuje się, że nie jesteśmy sami. Pojawiły się jeszcze trzy załogi. Kończymy pełen wrażeń dzień. Pogoda nam sprzyjała, było cały czas słonecznie. Liczymy na podobny następny dzień.

Podsumowanie

Trasa wycieczki Thueyts – Montpezat – 18 km. Wznios / Spadek 820 m.