Harz jesienią 2024 – Altenau

Kończy się nasz pobyt w górach Harz, ale to tylko powód, żeby jeszcze coś zobaczyć

Przed nami ostatni dzień naszego jesiennego wypadu w góry Harz. Jeszcze jesteśmy na parkingu Romkerhall, w środku gór, na południe od miejscowości Oker, nad rzeką o tej samej nazwie.

Noc minęła spokojnie. Ruch na przebiegającej obok szosie nie przeszkadzał we śnie. Zapowiada się kolejny piękny dzień w Romkerhall. Postanawiamy jeszcze chwilę zostać w dolinie tym bardziej,  że wabi nas górujący nad parkingiem Ahrendsberger Klippen (586 m). Na teraz przewidujemy tylko tę atrakcję.

Ahrendsberger Klippen

Szlak zaczyna się od przejścia przez teren hydroelektrowni. Mapy są trochę nie aktualne na samym początku, więc trzymaj się znaków szlaków. Nie licz na ulgę. Szlak na szczyt wzgórza pnie się cały czas pod górę. Masz więc często szansę na podziwianie otoczenia, którego z każdym kolejnym metrem przewyższenia pojawia się coraz więcej. Szlak prosty do przejścia w zasadzie nie ma gdzie zabłądzić, chociaż mi się z rozpędu udało przejść kilkadziesiąt metrów po nieprawidłowej ścieżce. Po prostu szło się dobrze. I w tym miejscu przydałoby się francuskie oznakowanie szlaku o złym kierunku. Wtedy wszystko było by jasne. O czym mowa? Opis tego oznakowania można znaleźć w moim wcześniejszym wpisie.

W każdy razie udaje na nam się dotrzeć na punkt widokowy na szczycie Ahrendsberger Klippen. Wbrew pozorom nie jesteśmy sami. Co chwila ktoś się pojawia. Jesteśmy trochę rozczarowani. Liczyliśmy na widok na południe w stronę sztucznego zbiornika wodnego Okerstausee utworzonego ze spiętrzenia wód rzeki Oker. Jednak tego ten punkt widokowy nie oferuje. Za to na północ widok jest piękny. Dzisiaj możemy z góry podziwiać początek naszej wędrówki w okolicach wodospadu  Romkerhaller Wasserfall.

W tym miejscu oczywiście nie mogę pominąć faktu, że na górze wbijamy kolejną pieczątkę do naszej książeczki Wanderpass .

Nie przeciągamy naszego pobytu na szczycie Ahrendsberger Klippen. Po krótkim odpoczynku zaczynamy schodzenie w kierunku parkingu. Wybieramy alternatywną drogę prowadzącą przez tzw. Kniepweg. Znajdziesz jej przebieg na mapie umieszczonej w podsumowaniu wpisu.

Po drodze mijamy nawet rowerzystów wjeżdżających od tej strony na skałę. Więc droga powrotna, przynajmniej w części, jest znacznie łatwiejsza niż podejście. Z Kniepweg schodzimy w lewo ścieżką w kierunku naszego parkingu. Po pewnym czasie wchodzimy na znany z podejścia odcinek szlaku, którym wracamy do kampera.

Na miejscu okazało się, że parking jest zapełniony w pełni. Obok nas ustawił się kamper. Widać więc, że miejsce jest popularne.

Altenau

Dopada nas proza życia. Lampa ostrzegawcza kasety toalety zaczyna mrugać. Czas więc pomyśleć o obsłudze kampera. W zasadzie tylko to nas boli. W każdym razie trzeba rozejrzeć się za punktem obsługi.

Najbliższy taki znajduje się zaledwie kilka kilometrów na południe od nas w miejscowości Altenau. Jedziemy więc wzdłuż doliny rzeki Oker. Oceniamy, że okolice zbiornika wodnego na rzece również są warte zatrzymania się w przyszłości. Miedzy innymi dlatego tak jeździmy. Już teraz sprawdzamy, czy teren nadaje się na późniejszy wypad.

W Altenau udajemy się na Wohnmobilstellplatz Alter Bahnhof Altenau. Jest to prywatny parking utworzony na przyległym do starego dworca kolejowego terenie.

Ledwie stanęliśmy pod stacją sanitarną na wjeździe do obiektu, a już pojawiła się właścicielka placu. Udaje nam się porozumieć „międzynarodowym” angielskim. Meldujemy się na pobyt na jedną noc. Pani przy stacji sanitarnej wyjaśnia nam wszystko po kolei co należy zrobić, wcisnąć, żeby wszystko zadziałało jak należy. W każdym razie uwolnieni od zawartości kasety i zbiornika szarej wody z uzupełnionym zapasem świeżej wody wybieramy sobie miejsce na postój na placu, a tego jest dużo.

Miejsce ładnie położone na zboczu góry, z widokiem na miejscowość. Bezpośrednio z parkingu możesz wejść na szlak turystyczny przebiegający po śladzie zlikwidowanej linii kolejowej z którego możesz dalej zagłębiać się kolejne obszary gór Harz.

My idziemy przez miejscowość w stronę punktu widokowego Kote Brockenblick. Zgadnijcie dlaczego tam!? Przecież tam jest kolejna pieczątka do naszego zbioru. Sama miejscowość jest ładna, zadbana. Widać wielu turystów. Jedną z atrakcji są baseny termalne. My akurat nie skorzystaliśmy z tej formy wypoczynku.

W miejscowości na uwagę zasługuje kościół ewangelicki o którym pierwsze wzmianki pojawiają się około 1520 roku. Ten jednak nie przetrwał do czasów współczesnych. Za to za każdym razem było to obiekt drewniany. Obecną bryłę i wygląd uzyskuje po kolejnym remoncie zakończonym w 2006 roku. Obiekt jest wpisany do rejestru zabytków.

Okazuje się Altenau na swój własny system pieczątek. Wracając do kampera namierzamy dwie skrzynki. Spotkał nas jednak zawód. Skrzynki są. Pieczątki są. Tylko nie ma gumek ze wzorem. Żadnej. Widocznie znalazł się jakiś amator. Trudno, trzeba będzie tu wrócić.

Noc na parkingu, zresztą oddalonym od miejscowości mija spokojnie.

Skrót z dnia na poniższym filmie:

Powrót

Niestety kończy się nasz pobyt w górach Harz. Dzisiaj wyjątkowo zgadzam się moja nawigacją, co do zaproponowanej trasy. Jedziemy z Altenau w kierunku centrum gór Harz. Dla nas to znów rozpoznanie tym bardziej, że przejeżdżamy przez Torfhaus, który od pewnego czasu jest w naszych planach.

Przez Bad Harzburg wjeżdżamy na autostradę w A36, którą jedziemy na północ w kierunku Brunszwiku. Przed samym miastem odbijamy w kierunku Berlina i granicy z Polską. Niestety powrót nie był tak przyjemny jak droga w tę stronę. Trzeba było odstać swoje w kolejnych przewężeniach spowodowanych robotami na autostradach.

Podsumowanie

  • Przejazd Romkerhall – Altenau – 10 km.
  • Koszt postoju na parkingu Romkerhall – bezpłatnie,
  • Koszt postoju na Wohnmobilstellplatz Alter Bahnhof Altenau – 19,80€ z podatkiem miejskim za dwie osoby. Do tego jeśli skorzystasz:
    • Koszt opróżnienia kasety toalety – 1,00€.
    • Koszt wody – 1,00€ za 100l (0,10€ za 10l)
    • Koszt zużytego 1kW prądu – 1,00€.
  • Trasa wycieczki Romkerhall – Ahrendsberger Klippen – 5,5 km. Przewyższenie 269 m.
  • Trasa wycieczki Altenau – 4,2 km. Przewyższenie 158 m.

Podsumowanie jesiennego wypadu

  • W podróży byliśmy pełnych pięć dni plus popołudnie wyjazdowe w piątek.
  • Przejechaliśmy kamperem – 1331 km.
  • Przeszliśmy na nogach – 37,3 km.
  • Koszt noclegów wyniósł – 31,80€.
  • Łączny koszt wyjazdu zamknął się kwotą – 1356,20 zł
  • Kolejny bardzo fajny wypad w góry Harz. Czekamy na następny.

Wskazówki

Według nas trochę dziwnie jest z pobytem na  Wohnmobilstellplatz Alter Bahnhof Altenau. Oprócz opłaty za postój musisz płacić za każdą usługę. Zrzut wody płatny, opróżnienie kasety płatne, prąd płatny. Wydaje się, że dla osób korzystających z pobytu takie usługi powinny być wliczone w cenę, a ta i tak nie należy do najniższych. To jednak rynek i popyt decyduje o cenach. Nic tu nie mamy do dyskutowania.

Harz jesienią 2024 – Romkerhalle

Próbujemy zaszyć się w środku gór Harz, w dolinie rzeki Oker

Wypadałoby zmienić wreszcie  miejsce i zostawić coś do zwiedzania w Blankenburgu na później. Wracamy więc do naszego pierwotnego planu podróży i będziemy przemieszczać się na nowe miejsce. Czeka nas przejazd na nie całą godzinę. Autostradą A36 przemieszczamy się na zachód w stronę Goslar. Nie dojeżdżamy do samego miasta. W miejscowości Oker odbijamy na południe wjeżdżając w głąb gór Harz. Jedziemy drogą B498 przebiegającą środkiem doliny rzeki Oker. Jesteśmy tu pierwszy raz więc chłoniemy widok przesuwających się wzgórz wokół drogi. Zatrzymujemy się na parkingu położonym na środku doliny rzeki Oker w miejscu zwanym Romkerhalle.

Widać, że miejsce jest popularne wśród turystów. Parking pomimo poniedziałku zajęty w 2/3. My również robimy szybkie rozpoznanie doliny. Porównujemy mapy z tym co widzimy na zewnątrz. Niby okoliczne górki nie są imponujące, ale te kilkaset metrów trzeba pokonać.

Romkerhaller Wasserfall

Naszą wycieczkę zaczynamy od wodospadu Romkerhaller Wasserfall. W większości wypadków to on jest obiektem zainteresowania zatrzymujących się na pobliskim parkingu turystów. Wodospad spada z kilkudziesięciu metrów prawie bezpośrednio przy drodze.

Do wodospadu na górze prowadzi łatwa do pokonania ścieżka. Na górze może być małe rozczarowanie, ponieważ wodospad jest trochę sztuczny. To znaczy, zarówno doprowadzenie wody do niego, jak i on sam wydaje się, że zostały utworzone ludzką ręką.

Co skała, to punkt widokowy

Trzymając się żółtego szlaku i potoku doprowadzającego wodę do wodospadu idziemy w głąb gór. Widać skalę działalności kornika w górach Harz. Zbocza mijanych gór są łyse. Z jednej strony to dobrze, bo przynajmniej masz widok na przestrzał na przestrzeni kilku kilometrów. Z drugiej jednak szkoda, że nie można iść lasem. Chociaż i na to trafiamy w trakcie pokonywania szlaku.

Co ciekawe na jednym zboczy zauważamy ukryte wśród skał i choinek całe stada grzybów, a konkretnie kurek. Jak nie skorzystać z takiej okazji. Muszę jednak przyznać, że zbieranie grzybów na stoku jest męczące. Warto jednak było poświecić trochę wysiłku. Ostatecznie udało się nazbierać grzybów na dwa pyszne posiłki.

Pierwszym przystankiem naszej wycieczki jest punkt widokowy umieszczony na klifie Feigenbaum (Feigenbaumklippe). Lecz zanim do niego dotarliśmy, naszą uwagę zwrócił leżący zaledwie 100 metrów od niego punkt widokowy na skale Mooswand. Na pewno nie będziesz zawiedzony. Tym bardziej, że już samo wejście jest trochę wymagające, zwłaszcza do osób o krótszych nogach przy pokonywaniu pierwszego stopnia. Potem to już jest z górki. No, w zasadzie pod górkę. Ze skały roztacza się piękny widok na dolinę rzeki Oker.

Za chwilę czeka nas kolejny punkt widokowy na Feigenbaumklippe. Ten jest już profesjonalnie przygotowany z barierkami. Widać, że miejsce jest popularne, ponieważ w pobliżu znajdziesz nawet miejsce do odpoczynku z ławką.

Zaledwie kilkaset metrów dalej czeka w pobliżu pozostałości jakiejś budowli kolejny punkt widokowy Alte vom Berge umiejscowiony na szczycie formacji skalnej Kasteklippen. Znów masz zabezpieczony punkt widokowy z kolejnym widokiem na dolinę rzeki Oker. Obracając się w drugą stronę możesz zobaczyć Brocken, najwyższy szczyt gór Harz.

Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyś nie zdobyli pieczątki. Okazja taka trafia się przy skrzyżowaniu dróg jakieś 100 metrów dalej od punktu widokowego.

Brzegiem rzeki Oker

Od tego miejsca w zasadzie już zaczynamy schodzenie w stronę dolin rzeki Oker. Idąc skrótem wychodzimy na kolejny punkt widokowy znajdujący się na formacji skalnej Grosser Treppenstein. Tam też spotykamy ludzi, którzy wspinali się na pionowe skały z wykorzystaniem lin. Tu też zdobywamy kolejną pieczątkę do albumu.

My po krótkim odpoczynku ścieżką u podnóża skał schodzimy w kierunku rzeki. Przecinamy drogę którą przyjechaliśmy do doliny i znów jesteśmy na kolejnym szlaku. Tym razem ścieżka wije brzegiem rzeki Oker. Jest to okazja do zobaczenia jak wykorzystuje się górską rzekę. Została ona co kilka kilometrów przegrodzona zaporami z elektrowniami wodnymi. Wydaje się, że w niektórych wypadkach pełnią one rolę zbiorników przeciwpowodziowych sądząc po stanie ich napełnienia.

Na jednym z zakoli rzeki, około kilometra przed parkingiem na kamiennej wysepce na środku rzeki postawiono wiatę dla turystów, miejsce do zrobienia pamiątkowego zdjęcia i inne atrakcje. Oczywiście nie zapomniano o skrzyneczce z pieczątką.

Przy zachodzącym słońcu trafiamy na nasz parking. Nie jesteśmy ostatni. Już znacznie po zmierzchu dopiero odjeżdżają ostatnie pojazdy. My zostajemy na noc.

Cały przebieg wycieczki na załączonym filmie.:

Podsumowanie

  • Udało na się wdrapać na kilka bardzo fajnych punktów widokowych z panoramą doliny rzeki Oker i gór Harz.
  • Zdobyliśmy kolejne trzy numerowane pieczątki do naszego zbioru.
  • Trasa wycieczki wokół Romkerhalle – 7,4 km. Przewyższenie 391 m.

Wskazówki

Jeśli chcesz zatrzymać się na parkingu Romkerhall zrób to wcześnie rano do godziny 10. Potem robi się tłoczno, nawet w dni robocze. W naszym przypadku może to być powodem ferii jesiennych, które wypadają w Niemczech mniej więcej o tej porze.

Harz jesienią 2024 – Blankenburg cd.

Podoba nam się Blankenburg. Zostajemy chwilę dłużej.

Przemieszczanie się kamperem ma tę zaletę, że zawsze można zmodyfikować swoje plany. Tak mamy i tym razem. Postanawiamy zostać jeszcze dzień w Blankenburgu. Może po południu przemieścimy się na nowe miejsce. Oczywiście musimy połazić po okolicy. I tu głównym powodem wypadu stają się … a jakże .. pieczątki. To jest jakieś ześwirowanie, ale chyba takie niegroźne.

Tak jak i dnia poprzedniego zaczynamy od odwiedzenia Biura Informacji Turystycznej, które cieszy się niezmienną popularnością. Zaraz za budynkiem biura wchodzimy na teren ogrodu pałacowego.

Niestety pora roku nie pozwala na podziwianie go w pełnej okazałości. Jednak i tak można pokrążyć po alejkach wśród klombów i tryskających wodą fontann tworzących oś widokową. Zresztą trochę dziwnie tryskających, z przerwami, jakby układ hydrauliczny musiał się napełnić co chwila, żeby fontanny mogły pracować przez następne kilka minut.

Calviusberg

Nasz pierwszy punkt zainteresowania znajduje się na wzgórzu Calviusberg (352 m), trochę powyżej pałacu Blankenburg (Schloss Blankenburg), więc i tak musimy przejść obok niego. Warto zresztą. U jego podnóża znajduje się jeden z punktów widokowych z piękną panoramą leżącego poniżej miasta.

Po minięciu pałacu wybieramy ścieżkę, która zaraz za nim ostro pnie się w kierunku naszego pośredniego punkt wędrówki. Samo wzgórze oferuje piękny widok na góry Harz. Nic dziwnego, że zostało wybrane na urządzenie rezydencji na jego szczycie. Niestety z ośmiokątnej, ośmiopokojowej konstrukcji z salonem w centrum do chwili obecnej nic nie zostało. Możemy tylko sobie wyobrazić jak to mogło wyglądać. Tu też zdobywamy naszą pierwszą pieczątkę tego dnia.

Nie zatrzymujemy się. Idziemy dalej w głąb gór w kierunku Otto Ebert Brucke. Przemieszczamy się uroczymi ścieżkami na zboczach wzgórz zaliczając kolejne punkty widokowe. Po drodze spotykamy nawet miejscowych grzybiarzy, ale sądząc po zawartości koszy i toreb chyba jest trochę ciężko z grzybami.  Niedaleko naszego celu wypadu przy klifie Bilestein (Bielsteinklippe) trafiamy na inną skrzynkę niż dotychczas. Skrzynka jest w innym kolorze i zawiera stempel pamiątkowy. Oczywiście wbijamy go do naszego albumiku. Punkt widokowy urządzony na skraju klifu jest również wart uwagi.

Od punktu widokowego zostało nam już tylko 300 metrów naszego celu wędrówki. Most przeznaczony wyłącznie dla ruchu turystycznego jest ciekawą konstrukcją przerzuconą nad przebiegającym poniżej szlakiem kolejowym. Tu zdobywamy drugą pieczątkę tego dnia.

Kloster Michaelstein

W zasadzie możemy już wracać do kampera. Zakładane cele zostały osiągnięte. Tylko, że niedaleko stąd są kolejne dwie pieczątki. Nie możemy się powstrzymać. Ruszamy w kierunku  klasztoru Michaelstein (Kloster Michaelstein). Będzie to już druga wizyta w tym miejscu. Poprzednio byliśmy tu podczas naszej pierwszej wizyty w górach Harz kilka lat temu.

Na teren klasztoru wchodzimy od strony znajdujących się poniżej stawów hodowlanych, nadal zarybionych ogromnymi karpiami i innymi rybami. Wydaje się, że mógłbyś je wyciągać rękoma ze stawu bez używania wędki. Oczywiście prościej będzie skorzystać z oferty pobliskich restauracji oferujących dania ze świeżych ryb.

W okolicach stawów zdobywamy naszą trzecią numerowaną pieczątkę tego dnia. Kolejną natomiast znajdujemy w centrum zabudowań klasztornych. Jest to jednak pieczątka ze szlaku klasztornego. Znów kolejny temat do zbadania. Sam klasztor nie pełni już swojej roli. Stał się w większości multimedialnym muzeum. Wrzucasz monetę w kołowrotek i wewnątrz możesz posłuchać nastrojowej muzyki. Obiekt klasztoru wart jest jednak zobaczenia.

Regenstein

Szacujemy nasze możliwości i okazuje się, że możemy … zdobyć jeszcze dwie pieczątki… Totalne wariactwo.. Wijącą się ścieżką wzdłuż potoku Goldbach przechodzimy pod biegnącą na estakadzie autostradą A36 i idziemy w kierunku młynów Regenstein. W zasadzie, to odtworzonych ich pozostałości. Kolejne miejsce warte do odwiedzenia w trakcie wędrówki. Ładnie urządzony obiekt w środku lasu. Z kolejną zresztą pieczątką.

Naszą ostatnią tego dnia pieczątkę zdobywamy u wejścia do pozostałości fortu Regenstein. Niestety nie wchodzimy na sam teren fortu. Zostało tylko pół godziny do jego zamknięcia. Nie ma więc to większego sensu. Zostawimy go na później, tym bardziej, że u jego podnóża znajduje się parking, który może stanowić punkt wypadowy do dalszego zwiedzania okolicy.

Na forcie Regenstein kończymy pełne atrakcji zwiedzanie okolic Blankenburga. Prostą drogą przez miasto idziemy w stronę naszego kampera. Chyba jednak nie chcemy jeździć po nieznanym terenie nocą. Zostajemy na kolejną noc w Blankenburgu. Zresztą i tak mamy opłacony postój.

Cała wycieczka na poniższym filmie:

Podsumowanie

  • W ciągu całego dnia nasz albumik z pieczątkami wzbogacił się o pięć numerowanych pieczątek, jedną ze szlaku klasztornego oraz jedną pamiątkową. Fajnie było.
  • Trasa wycieczki Blankenburg – klasztor Michaelstein – fort Regenstein – 17,7 km. Przewyższenie 432 m.

Harz jesienią 2024 – Blankenburg

Kolejny raz odwiedzamy nasze ulubione góry … Harz

Jak w większości od kilku lat, tak i w tym roku mamy możliwość wykorzystania kilku dni wolnych w październiku. Rozglądamy się za jakaś lokalizacją na wypad i w sumie znów pojawiają się góry Harz w Niemczech. Niektórzy mogą się oburzyć, dlaczego znów góry za granicą, a nie nasze piękne rodzime. Mianowicie z kilku powodów.

Znów Harz. Dlaczego!?

  • Infrastruktura. Nie ukrywajmy, Niemcy są lepiej przygotowane na podróżnych korzystających z wypoczynku we własnych „ruchomych domkach”. Nawet poza tak zwanym wysokim sezonem turystycznym znajdę tam więcej punktów, w których mogę legalnie zatrzymać się, uzupełnić wodę, czy zrzucić zbędny ładunek.
  • Dojazd. W moim przypadku muszę tak, czy owak pokonać około 700 km w jedną stronę, żeby dotrzeć w miarę sensowne miejsce do zwiedzania. Do gór Harz ruszając z domu dojadę prawie cały czas drogami ekspresowymi lub autostradami. Od autostrady do punktu docelowego dzieli mnie maksymalnie 2 – 10 km dojazdu przyzwoitymi drogami.
  • Atrakcyjność. Góry Harz odwiedzamy często. Na przestrzeni ostatnich lat byliśmy tam już czterokrotnie. Trzy wypady jesienne i jeden na majówkę. I cały czas mamy gdzie chodzić.

W drodze

Tak więc ze wszystkich propozycji znów zostaje Harz. Wyruszamy w piątek późnym popołudniem. O dziwo jedzie się spokojnie. Na punkt kontroli granicznej w Niemczech wpadamy bezpośrednio, bez żadnej kolejki. Myśleliśmy nawet, że Niemcy skontrolują nas z nudów, jako poruszających się wybitnie przystosowanym do przerzucania emigrantów pojazdem, ale nawet tego im się nie chciało. Ograniczyliśmy tylko prędkość do nakazanej. Otworzyliśmy okna, nasze dwa z przodu, zgodnie z nakazem. Wszystkie inne było by trudno. Kontrolujący nawet nie poświęcili nam jakiejś uwagi. Jedziemy więc dalej. Jedzie się wręcz przyjemnie. Ruch ciężarówek bez przesady. Większość stoi na parkingach na odpoczynku. Na remontowanych odcinkach i przewężeniach nie ma mowy o korkach. Jedziemy płynnie. Za Berlinem zatrzymujemy się na kolację i krótkie rozprostowanie nóg.

Na nocleg i zresztą pierwszy punkt programu naszej wycieczki zatrzymujemy się w miejscowości Blankenburg. Mniej więcej na środku północnych stoków gór Harz. Jest to nasza druga wizyta w tym mieście. Tym razem zatrzymujemy się na parkingu dla kamperów przy ulicy Schnappelberg. Stajemy z boku miejsca przeznaczonego na kampery, ponieważ te są zajęte. Zajęty jest również parking dla kamperów kilkadziesiąt metrów dalej przy sklepiku Winter’s Baude. Świadczy to tylko o popularności miejsca.

Rano przestawimy się na zwolnione miejsce wśród kamperów.

Parking dla kamperów położony jest na niewielkim wzniesieniu i ma piękny widok na znajdujący na się szczycie przeciwległego wzgórza pałac Blankenburg (Schloss Blankenburg). W nocy zresztą ciekawie podświetlony.

Teufelsmauer

Pierwszy dzień zaczynamy od wizyty w biurze informacji turystycznej, które znajduje się w oficynie pałacowej, po przeciwnej stronie wjazdu na parking. Jest sobotni poranek, a w biurze sporo klientów.

Z biura obok naszego parkingu przechodzimy na drugą stronę ulicy w wylot ulicy Heidelberg. Tu zaraz na samym początku znajduje się punkt początkowy naszego szlaku po Diabelskim Murze (Teufelsmauer), bardzo ciekawej formacji skalnej, którą już wcześniej opisywałem .

Dosłownie kilkadziesiąt metrów po wejściu na szlak już jesteś na skalnym podłożu i masz pierwszy punkt widokowy na pałac i położone poniżej miasto. Jest trochę ludzi na szlaku, ale bez przesady. Tłoczniej robi się po kilkuset metrach w pobliżu punktu widokowego umiejscowionego na szczycie formacji skalnej Großvaterfelsen z którego rozpościera się piękny widok na okolicę. W tym miejscu uzbrój się w trochę cierpliwości. Miejsca na górze jest mało, a chętnych do wejścia dużo. Do tego trzeba trochę przeciskać się w ciasnym przejściu.

Wracamy na szlak i tu zdobywany naszą pierwszą pieczątkę do naszej książeczki Wanderpress, o której już pisałem w tym wpisie.

Hamburger Wappen

Naszym dzisiejszym celem jest formacja skalna Hamburger Wappen na wysokości miejscowości Timmenrode. Idziemy szlakiem u podnóża Diabelskiego Muru. Żadna sensacja jeśli chodzi o przejście. Bardzo fajny, łatwy szlak biegnący skrajem lasu z widokiem na okoliczne wzgórza w jesiennej tonacji. Sielankę może zakłócać przebiegająca poniżej szosa, ale da się ją zignorować. Oczywiście po drodze można odsapnąć na jednej z licznie rozstawionych przy szlaku ławek.

Hamburger Wappen nas zaskakuje. Jeden wielki piknik. Na stolikach impreza, nie powiem pełna kultura. Większość ławek zajęta. Ludzie na samym szczycie góry. Nie wiadomo jak tam wleźli.

Obok, kilkunastu kierowców terenówek RC, czyli zdalnie kierowanych modeli pojazdów, próbuje zdobyć kolejne poziomy skałek swoimi pojazdami. Wszystko to nie jest przygniatające. Znajdziesz miejsce dla siebie. Na pewno popularność miejsca jest spowodowana bliskością Timmenrode, które leży bezpośrednio u podnóża formacji. Tu też zdobywamy kolejną pieczątkę.

Odrywamy się trochę od ludzi. Idziemy ścieżką w głąb formacji skalnej. Schodząc kilka metrów w bok od ścieżki wejdziesz na skałę z pięknym widokiem na okolicę. Okrążamy całą formację. Na dole w lesie trafiamy na owocujące kasztany jadalne. Napełniam garścią znalezionych owoców kieszeń. Będzie można później je przerobić.

Po małym podejściu ponowie wchodzimy w zasięg Hamburger Wappen. Tym razem wchodzimy od strony groty (Kuhstall). Bardzo fajny twór skalny do zwiedzenia.

Diabelski Mur ponownie

Na górze robimy krótki odpoczynek i planujemy trasę powrotną. W zasadzie nie ma co planować. Spośród wielu ścieżek jedna się wyróżnia. Biegnie ona szczytem Diabelskiego Muru. Zresztą i tak od początku przewidywaliśmy jej pokonanie.

Zanim jednak zaczniemy musimy przejść jeszcze jakiś kilometr. W połowie trasy trafiamy na dziwny obiekt. Wąskie schody w ścieżce. Trochę niebezpieczne, bo bez żadnych zabezpieczeń. Tak po prostu dziura na skraju ścieżki. Okazuje się, że prowadzi ona do ulokowanego pod ścieżką małego schronu turystycznego z oknem na dolinę. Schron został wybudowany w 1934 roku przez zatrudnionych do tego celu bezrobotnych. W każdym razie spełnia swoją rolę do dzisiaj, chociaż może teraz bardziej stanowi atrakcję, niż rzeczywiste schronienie.

W okolicach Schutzhütte Sautrog znajduje się wiata turystyczna. Miejsce stanowi punkt styku kilku szlaków zbiegających się w nim. Stąd też zaczyna się, lub dla niektórych kończy szlak nr 9 biegnący wspólnie z 8 górą Diabelskiego Muru. Od tego miejsca masz do pokonania ponad 1,5 kilometrową trasę pełną atrakcji.

Przejścia po schodkach, pomiędzy wąskimi przejściami w skałach, zabezpieczenia z barierek. Jednak wszystko bezpieczne i co najważniejsze z pięknymi widokami w trakcie jej pokonania. Zejście kończymy inną ścieżką wychodzącą w głębi ulicy Heidelberg.

Nie kończymy dnia. Po krótkim odpoczynku idziemy w stronę pałacu. Przecież tam pod nim znajduje się kolejna pieczątka. To się zaczyna robić chyba jakąś fobią. Człowiek zaczyna latać za pieczątkami do książeczki. Przyznaję, że jest to jednak niegroźne. Mogą tylko trochę potem boleć nogi, ale to chyba pozytywny objaw aktywnie spędzonego dnia. Oczywiście nie możemy pominąć przejścia przez starszą część miasta z typową szachulcową zabudową. Wszystko jest naturalne, niczym nie upiększone i sztuczne.

Na tym kończymy nasz dzień. Po małych zakupach w pobliskim markecie sieci EDEKA, gdzie mieliśmy rozbiegane oczy od różności towarów, udajemy się na zasłużony odpoczynek do kampera.

Kasztany jadalne

Kasztany jadalne u nas nie są często wykorzystywane w kuchni w przeciwieństwie do naszych zachodnich sąsiadów bliższych i dalszych. Mam na myśli Niemcy i Francję, czy Włochy. Tam w trakcie wędrówki mamy okazję spotkać często wiekowe drzewa kasztanowe. Od typowych naszych kasztanów łatwo je odróżnić. Nasz ma skórkę z wystającymi grubymi igłami. Igły kasztana jadalnego są delikatne i przypominają małego jeża. Owoc jest w większości wypadków spłaszczony, przynajmniej z jednej strony. Kasztany jadalne mają szerokie zastosowanie w kuchni. Z mąki z kasztanów robi się różnego rodzaju wyroby np. naleśniki.

My robimy kasztany na patelni wg następującego przepisu:

  • kasztany przełóż do naczynia. Zalej je wodą. Dodaj łyżeczkę soli. Pozostaw w takiej kąpieli na 10 minut,
  • po 10 minutach wyjmij je z zalewy i umyj dokładnie,
  • natnij każdy owoc jednym cięciem nie przecinając go. Wspomóż się dwiema deseczkami lub plastikową nakrętką do której włożysz kasztan,
  • przełóż nacięte kasztany do rondelka. Zalej je wodą, tylko zakrywając. Dodaj trzy łyżeczki cukru i trzy łyżki oleju,
  • duś kasztany do odparowania wody, a potem wymieszaj i smaż jeszcze przez chwilę,
  • twoje kasztany są gotowe. Smacznego. Prawda, że proste. Oczywiście jemy bez łupinki.

Podsumowanie

  • Koszt postoju na parkingu – 6,00€/dobę. Płatne w automacie monetami. Jeszcze coś pisało na tabliczce obok chyba o opłacie klimatycznej 2,50€ płatnej w Biurze Informacji Turystycznej, ale to było napisane w żadnym ze zrozumiałych języków, dla mnie.
  • Koszt 1kW prądu – 1,00 €. Płatne monetami.
  • Banknoty na monety możesz rozmienić w Biurze Informacji Turystycznej.
  • Trasa wycieczki Blankenburg – Hamburger Wappen – 8,0 km. Przewyższenie 277 m.