Wakacje 2024 – Dzień 13 – Bernina Express, czyli powrót do Szwajcarii

Tirano na naszej liście nie znalazło się przypadkowo. Mamy zamiar ponownie odwiedzić Szwajcarię i dotrzeć w okolice Sankt Moritz. Tym razem jednak z wykorzystaniem kolei. I to szczególnej. Chcemy mianowicie skorzystać z oferty pokonania tej trasy z wykorzystaniem jednego z bardziej znanych pociągów .. Bernina Express.

Zakupu biletów dokonaliśmy dzień wcześniej, trochę wbrew wszystkim twierdzącym, że bilety należy zakupić z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Rzeczywiście, jeśli zależy Ci na gromadzeniu materiałów do mediów społecznościowych itp. możesz szukać miejsca w wagonach na końcu składu. Chociaż to może być trudne. W pozostałych wypadkach znajdziesz sobie miejsce w innych częściach składu. Bilet na Bernina Express wykupuje się w formie opłaty za przejazd i miejscówki.

Dlaczego jest to tak popularny pociąg? Przejazd pomiędzy Tirano, a Sankt Moritz trwa około dwóch godzin. W tym czasie pociąg przez około pierwszą godzinę wspina się serpentynami na wysokość 2091 m n.p.m, pokonując przewyższenie ponad 1900 m. Następnie pokonuje przełęcz Bernina i kończy bieg w Sankt Moritz. Przejazd realizowany jest z wykorzystaniem panoramicznych wagonów w czerwonym malowaniu typowym dla kolei szwajcarskich. Wszystko to dzieje się w pięknym otoczeniu alpejskich szczytów i krajobrazów.

Bernina Express

Startujemy pierwszym pociągiem z samego rana, aby mieć czas na późniejsze zwiedzanie. Na peronie oczekuje już zaaferowane międzynarodowe towarzystwo. Za chwilę podstawiany jest nasz pociąg. Wszyscy sprawnie zajmują miejsca. Jak się okazało w moim wagonie znalazły się jeszcze dwie rodziny z Polski.

Ruszamy. Pierwsze zaskoczenie mamy już po chwili. Pociąg przemieszcza się jak tramwaj środkiem ulicy w Tirano. Jedziemy środkiem miasta, a obok przejeżdżają samochody. Przejeżdżamy przez kolejne skrzyżowania na którym grzecznie czekają samochody. Nasza szlak jeszcze kilkukrotnie będzie przecinał się z szosą.

Od samego początku przejazd wzbudza zainteresowanie podróżnych. Pierwszym z ciekawszych obiektów technicznych jest wiadukt pomiędzy Compascio, a Brusio. Jest to wiadukt w formie ciasnej pętli w trakcie której pociąg zatacza pełne koło wznosząc się. Jest wtedy możliwość zobaczenia końców pociągu.

Za chwilę dojeżdżamy do stacji Miralago leżącego nad jeziorem di Poschiavo (Lago di Poschiavo). Piękne górskie jezioro wzdłuż którego tor biegnie przez dłuższą chwilę. Za nim wjeżdżamy do Poschiavo ostatniej większej miejscowości przez przełęczą Bernina.

Od tego momentu Bernina Express mozolnie wspina się do Alp Grum pokonując kilometrowe przewyższenie. Jest co oglądać. Dolina Poschiavo pojawia się co chwila z innej perspektywy to z jednej, to z drugiej strony pociągu zmuszając pasażerów do rzucania się od okna do okna celem podziwiania widoków i uchwycenia właściwego planu do zrobienia pamiątkowego zdjęcia. W tym czasie okolica zamienia się. Las zostaje niżej ustępując miejsca gołym skałom.

W Alp Grum pociąg robi krótką przerwę w podróży umożliwiając pasażerom wykonanie kolejnych zdjęć. Da się też zauważyć zmianę klimatu. Jedziemy w klimatyzowanych wagonach, a widzimy na zewnątrz ludzi w puchowych kurtkach. W końcu jesteśmy na wysokości pomad 2 tys. metrów, a wokół nas wznoszą się szczyty przykryte czapami śnieżnymi.

Właściwą przełęcz Bernina pokonujemy dopiero za kilka kilometrów wznosząc się o kolejne 300 metrów przewyższenia. W tym czasie pociąg przemieszcza się brzegiem sztucznego jeziora Bianco (Lago Bianco). I znów kolejna porcja widoków do podziwiania.

Od przełęczy nasz pociąg stopniowo zaczyna zjeżdżać w kierunku Sankt Moritz. Wbrew pozorom od stacji Alp Grun do Sankt Moritz jest jeszcze godzina drogi. I jest jeszcze dużo do podziwiania. W międzyczasie obsługa pociągu roznosi herbatę w kartoniku oraz czekoladki w metalowym opakowaniu w kształcie wagonu pociągu dla każdego z pasażerów. Dla nas podroż kończy się na stacji Sankt Moritz. Nie całkiem. Ta część podróży się kończy.

Czy to koniec, czy dopiero początek!?

Nasz plan na podróż przedstawiał się następująco. Jedziemy Berninna Express od Tirano do Sankt Moritz. Tam łapiemy pierwszy pociąg regionalny w przeciwnym kierunku. W tym celu jeszcze dnia poprzedniego w Tirano zaopatrujemy się w dobowe bilety powrotne. Z ich wykorzystaniem możemy pokonywać drogę powrotną przerywając podróż w dowolnym momencie, by za chwilę kontynuować podróż.

Na stacji Sankt Moritz właściwie przesiadamy się pociągu do pociągu. Nasz pociąg powrotny podstawiony jest na tym samym peronie i odjeżdża 10 minut później. I znów jesteśmy w pociągu, tylko że jedziemy z powrotem. Wagon do którego wsiedliśmy jest zapełniony w ¾. Można znaleźć sobie swobodnie miejsce do siedzenia.

Morteratsch

Pierwszą przerwę w podróży robimy na stacji Morteratsch. Wysiadamy z pociągu i robimy krótki wypad w góry, a właściwie nad rzekę Ova da Bernina. Zaledwie kilkaset metrów od stacji rzeka pięknymi kaskadami pokonuje kolejne uskoki. Można podziwiać je z kolejnych platform widokowych umieszczonych nad nimi.

Jest czas na przejście, krótki odpoczynek w podróży. Możesz skorzystać z oferty pobliskiej restauracji. Widać, że miejsce cieszy się dużą popularnością. W zależności od wyboru wariantu podróży, my mieliśmy około godzinną przerwę w podróży. Ponieważ stacja Morteratsch jest przystankiem na żądanie, musisz zatrzymać sobie pociąg. Zrobisz to przy pomocy panelu znajdującego się na środku peronu ze specjalnym przyciskiem. Odpowiednio w pociągu masz do dyspozycji przycisk przy drzwiach wyjściowych z przedziału pasażerskiego.

Ospizio Bernina

Kolejną przerwę w podróży robimy na stacji Ospizio Bernina. Przystanek położony bezpośrednio na brzegu jeziora Bianco. Stamtąd o własnych siłach idziemy w kierunku stacji Alp Grum. Do pokonania jest prosty szlak długości około 5 km.

Na stacji mamy jeszcze dużo czasu do następnego pociągu. Jest okazja do rozprostowania nóg na ustawionych drewnianych leżakach z których możemy obserwować otaczające nas góry oraz wjeżdżające na stację z dołu pociągi. Wbrew pozorom koleje szwajcarskie również się spóźniają. Nasz pociąg wjechał na stację z 15 minutowym opóźnieniem. Nie jesteśmy źli z tego powodu. Mieliśmy więcej czasu na podziwianie widoków. W naszym pociągu spotykamy znajome twarze z porannego przejazdu. Widać oni skorzystali ze zwiedzania Sankt Moritz. Każdy organizuje podróż jak mu odpowiada.

Od stacji Alp Grum zjeżdżamy cały czas do Tirano pokonując kolejne pętelki trasy, tym razem w przeciwną stronę. Wcale nie uważam, że podróż pociągiem regionalnym była czymś gorszym niż przejazd Bernina Express. Miała nawet swoją zaletę. Mianowicie mogłeś otworzyć okno, żeby zrobić lepsze zdjęcie, czy zobaczyć zawijający się koniec pociągu. Co ciekawe na końcu składu naszego pociągu do samego Tirano ciągnęliśmy wagon z drewnem. Widać przy okazji można połączyć w trakcie jednego przejazdu dwie usługi.

Kończymy naszą podróż w Tirano późnym popołudniem. Pełni pozytywnych wrażeń wracamy do naszego kampera.

Skrót dnia w telegraficznym skrócie poniżej.

Podsumowanie

  • Koszt przejazdu Bernina Express – bilet 33,00 € + 28,00 € rezerwacja miejsca.
  • Koszt przejazdu pociągiem regionalnym – 33,00 €
  • Trasa wycieczki Morteratsch – Cascada da Bernina – 1,2 km. Przewyższenie – 60 m.
  • Trasa przejścia Ospizio Bernina – Alp Grum – 5,1 km. Przewyższenie 48 m. Spadek 216 m.

Wskazówki

  • Wbrew pozorom nie musisz kupować biletu na Bernina Express z kilku miesięcznym wyprzedzeniem chyba, że wiesz dokładnie kiedy będziesz jechać.
  • Tę samą trasę możesz pokonać z wykorzystaniem pociągów regionalnych. Wyjdzie nawet taniej o miejscówkę, której nie potrzebujesz. Widoki jednak będą równie piękne.
  • Całodobowy bilet na pociągi regionalne umożliwia Ci przerwanie podróży i jej kontynuację w dowolnym momencie.
  • Podobno przy przejeździe Tirano – Sankt Moritz lepsze widoki są po lewej stronie. System zakupowy biletów nie wskazuje kierunku jazdy pociągu, więc trudno określić właściwe miejsce. W moim przypadku wagony o najwyższych numerach były za lokomotywą. Tak możesz określić kierunek jazdy i wybrać sobie odpowiednie wolne miejsce w systemie rezerwacyjnym.

Wakacje 2024 – Dzień 8 – Opuszczamy Szwajcarię, nie na długo

Przyszedł czas rozstania z Grindelwaladem. Uciekamy przed deszczem na południe

Smutne, ale musimy rozstać się z Grindelwald. Już i tak się zasiedzieliśmy. Wiemy jednak, że kiedyś tu wrócimy. Mnogość pozostałych do zobaczenia miejsc i szlaków turystycznych zachęca do ponownego odwiedzenia.

Robimy obsługę kampera na kempingu, uzupełniamy wodę w niezbędnej ilości i rozliczamy się. Wyszło sporo. Nie ma się co dziwić, staliśmy tam 6 nocy, a ceny nie odbiegają od innych w Szwajcarii. Tak szczerze, to naszą decyzję przyśpieszyły prognozy pogody. Według zapowiedzi nadciągają burze.

Ruszamy w stronę Interlaken wciąż podziwiając otaczające nas góry. W Interlaken zjeżdżamy na autostradę A8 w kierunku Lucerny. Trochę dziwna to autostrada, ponieważ po chwili przekształca się w jednojezdniową drogę dwukierunkową, zawieszoną wysoko na skale. Jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do takich klimatów przejazd nią może na długo zapaść w pamięci.

Przejazdu nie ułatwiają również miejscowi. Wbrew pozorom lokalsi przemieszczają się szybko, siedzą na ogonie. Do tego wszystkiego migają światłami i trąbią jak jedziesz zgodnie z przepisami. Oni mogą sobie pozwolić na szybką jazdę, ja nie.

Prognozy sprawdzają się. Od Lucerny autostradą A2 w kierunku Włoch przemieszczamy się w mniejszym lub większym deszczu. Niestety po drodze trzeba odstać swoje w korku oczekując na wjazd do tunelu Świętego Gottharda. Nawigacja nawet nie ostrzega o korku, tylko uznaje go jako coś normalnego. Korek wymuszany jest światłami regulującymi ilość pojazdów, zapewniającą zachowanie płynności wjazdu do tunelu.

Miałem okazję przejeżdżać tunelem Gottharda w swoim pierwszym kamperowym wyjeździe kilka lat temu. Jednak nie pamiętam, abym stał tam w jakimś korku. Chociaż przyznaję, że dziwiły mnie światła na autostradzie. Widać miałem wtedy szczęście.

Sam przejazd tunelem również robi wrażenie. Do przejechania pod tonami skał na głową masz 17 km z maksymalną prędkością 70 km/h. Jedziesz drugim w kolejności najdłuższym tunelem drogowym na świecie.

Po wyjeździe z tunelu pogoda nie poprawia się, chociaż w miarę zbliżania się do Włoch zaczynają się przejaśnienia.

Tym razem naszym celem jest Verbania nad jeziorem Maggiore (Lago Maggiore). Dojazd od strony Szwajcarii prowadzi widowiskową chociaż bardzo wąską, przynajmniej z perspektywy „dostawczaka”, drogą biegnąca nad brzegiem jeziora. Co chwila słyszę odgłosy uderzeń gałązek o karoserię z prawej strony pojazdu. Nie da się jednak jechać inaczej. Jest naprawdę wąsko.

W Verbanii zatrzymujemy się na Punto Sosta Camper, specjalnie wyznaczonym do tego celu miejscu położonym około 1 km od starszej części miasta.

Przejazdem kończymy dzień. Zresztą pogoda nie zachęca do spaceru. Co chwila siąpi deszczyk. Idziemy więc na zakupy do pobliskiego sklepu. Pomimo tego, że jesteśmy w sklepie podobnym do naszej Biedronki, czy Lidla wybór jest niesamowity. Objuczeni produktami na obiad wracamy do kampera.

Podsumowanie

  • Koszt pobytu na Camping Eigernordwand – 58,40 CHF / dobę (za 2 osoby).
  • Przejazd Grindenwald – Verbania 269 km.

Wakacje 2024 – Dzień 7 – Grindelwald – Mannlichen

Zostajemy w Grindelwaldzie pomimo tego, że skończyły nam się wszystkie przywileje za które zapłaciliśmy

Podjęliśmy decyzję o przedłużeniu pobytu w Grindelwaldzie o jeden dzień. Duży wpływ na to miała poprawa pogody i perspektywy jakie przed nami się otworzyły.

Chcemy skorzystać z kolejki linowej na Mannlichen (2345 m.n.p.m). Liczymy na widok w stronę miejsca, które odwiedziliśmy kilka lat temu, czyli dolinę Lauterbrunnen.

Mannlichenbahn

Tym razem rozpoczynamy blisko kampingu. Startujemy z terminala kolejek Eiger Express i Mannlichenbahn. Bilety kupujemy bez oczekiwania w kolejce z wykorzystaniem rozstawionych biletomatów. Masz do wyboru wiele dostępnych wersji przejazdów, które możesz wykorzystać stosownie do swoich potrzeb. Do biletomatów nie było w zasadzie kolejki. Większy ogonek ustawiony jest do kas biletowych.

Z marszu wchodzimy do wagonika kolejki. Mamy „prywatny” wagonik do wykorzystania. Akurat w tym momencie nie ma za wielu chętnych do wjazdu na górę. Przejazd jest długi jak na tego typu kolejki i zajmuje kilkanaście minut. Jest możliwość podziwiania kolejnych partii gór w miarę przemieszczania się w górę.

Mannlichen

Na stacji końcowej wita nas międzynarodowy tłumek. Głównie okupowane są place zabaw. Jednak największym zainteresowaniem cieszą się wszelkiej maści punkty widokowe z których można robić coraz to lepsze ujęcia.

Mamy możliwość zobaczyć dolinę Lauterbrunnen z zupełnie innej perspektywy. Tu jest zaledwie małym rozcięciem w górach. Schillthorn (2973 m.n.p.m) po przeciwnej stronie wydaje się małą górką i ginie pośród innych szczytów. Gdzieś w oddali widzimy malutkie Murren. Bliżej nas oglądamy z góry Wengen i Lauterbrunnen. Widoki są nie ziemskie.

Zdjęcie. Widok na przeciwległą stronę doliny Lauterbrunnen. Po lewej stacji kolejki na Birg (2684 m). Po prawej stacja kolejki linowej na Schilthorn (2970 m). .

Po pierwszym nasyceniu się ruszamy na właściwy punkt widokowy na szczycie Mannlichen. Do pokonania jest deptak długości nieco trochę ponad 900 m długości i 120 m przewyższenia. W przerwach wchodzenia jest okazja do podziwiania zmieniających się widoków. Jeśli ci się uda, to może nawet załapiesz się na ławeczkę z widokiem. Zresztą tu wszędzie jest coś do podziwiania. Z punktu widokowego na Mannlichen rozszerza się obszar, który możesz zobaczyć. Teraz nawet pojawia się wyraźnie jezioro Thunersee leżące na północny zachód od Interlaken. Zazdrościmy ludziom przemykającym nad nami na paralotniach możliwości szybowania w tak pięknym otoczeniu.

W kierunku Eigera

Przychodzi czas, że musimy rozstać się z Mannlichen i zacząć powoli powrót w stronę Grindenwald. Do wyboru mamy dwie drogi prowadzące w stronę Kleine Scheidegg z których możemy odbijać w stronę Grindenwald. Niestety jedna z nich została zamknięta z powodu osuwisk, tak więc nie mamy większego wyboru. Pozostaje do wykorzystania tylko jedna niżej położona droga.

Z tej racji na pewno nie będziesz samotnym na szlaku. Co chwila będziesz stykać się innymi turystami idącymi tą drogą. W każdym razie jest i tak co podziwiać z przybliżającym się cały czas szczytem Eiger. Ze szlaku widzimy, że zakaz zakazem, a turyści i tak idą górną drogą. Trochę coś tak jak u nas.

Czas na powrót

Nie dochodzimy do Kleine Scheidegg. Przed Arven Garde Bar odbijamy w lewo. Niby drogowskaz wskazuje kierunek, ale nie widać żadnego przedeptu. Dopiero po kilkudziesięciu metrach trafiamy na ślad ścieżki. Od tego miejsca nasza droga prawie cały czas wiedzie w dół w stronę miejscowości. Znikają trochę widoki ponieważ idziemy przez las. W około połowie zejścia przez las trafiamy na objęte ochroną górskie jeziorko. Ścieżka nie jest deptakiem tak jak sąsiednia, którą mogliśmy schodzić, ale da się spokojnie przemieszczać. W każdy razie schodząc nią nie spotkaliśmy nikogo.

Większy ruch zaczyna się w pobliżu szlaków łączących stację pośrednią Mannlichenbahn w Holenstein ze stacją kolejki szynowej Brandegg. Jednak jest to i tak tylko kilka osób. W sumie jesteśmy na przedmieściach Grindenwald, a w zasadzie tej bardziej wiejskiej części. Na okolicznych łąkach w pełni trwają sianokosy.

Po drodze mijamy kolejny kamping Camping Holdrio. Nie wiem czy czynny, ponieważ był nie obłożony. Za to był strasznie obwieszony wszelkiego rodzaju zakazami kampingowania i ostrzeżeniami o terenie prywatnym.

Nasza droga wcale nie jest łatwiejsza. Miejscami drogi ostro schodzą w dół, co w połączeniu z asfaltem odbija się na naszych stopach, a zwłaszcza palcach. Jest jednak nadzieja. Co chwilę pojawia się nasz kamping do którego po chwili docieramy.

Podsumowanie

  • Koszt przejazdu kolejką Mannlichenbahn – 34,00 € /osobę.
  • Trasa wycieczki Mannlichen – Grindenwald – 12,1 km. Wznios 118 m, spadek 1393 m.

Wskazówki

Chcąc skorzystać z kolejki linowej możesz kupić bilety na przejazdy łączone, czyli startujesz kolejką linową, przechodzisz pomiędzy kolejkami szlakiem turystycznym, a wracasz kolejką szynową. Na pewno znajdziesz ofertę dla siebie.

Wakacje 2024 – Dzień 6 – Grindelwald Bussalp

Pozostała nam do wykorzystania ostatnia linia autobusowa w Grindelwaldzie

Kontynuujemy nasz pobyt w Grindelwaldzie. Pogoda się poprawiła, a my stwierdzamy, że tu jest jeszcze piękniej niż było dotychczas. Liczymy na więcej w trakcie nadchodzącego dnia.

Bussalp

Tym razem wykorzystujemy autobus linii 126 do Bussalp. Jedziemy na ostatni przystanek. Ta linia cieszy się dużym zainteresowaniem. Tym razem autobus jest w połowie zapełniony turystami.

Zaraz po wyjściu z autobusu każdy rusza w swoją stronę. My chwilę kontemplujemy otoczenie i wybieramy trasę dla nas. Większość wybrała trasę w stronę Fulhorn (2680 m.n.p.m) lub jeziora Bachalpsee. My natomiast ruszamy według nas poziomicą w stronę Feld, a następnie w stronę Wildspitz. Do tej „poziomicy” dzieli nas prawie 300 metrów przewyższenia i ponad godzina podchodzenia. Mamy za to dużo czasu na podziwianie coraz to nowych partii gór w miarę osiągania kolejnych metrów. Wreszcie możemy w pełnej krasie podziwiać królujący nad Grindenwaldem Eiger (3970 m.n.p.m).

Wybrany przez nas szlak nie zapewnia utrzymania założonego tempa przejścia. Jest to typowa ścieżka dla użytkowanych łąk, czyli wspólnych z wypasanym bydłem, co powoduje, że trakt nie dosyć, że jest błotnisty, to jeszcze silnie „zaminowany”. Tylko na niektórych odcinkach przypomina szlak w górach. Wszystko to jednak rekompensowane jest widokami. Trzeba przyznać, że jest co podziwiać. Do tego wspaniała pogoda.

Rzeczywiście prościej robi się po wejściu na poziomicę ok. 2070 m. W okolicach Feld błotnista droga zmieniła się na wąską górską ścieżkę biegnącą przez alpejskie łąki. Znów musimy pokonać po drodze strumień z zerwanym mostem i przejściem po resztkach śniegu zmieszanego z pokruszonymi skałami. Trzeba uważać. W trakcie kontemplowania drugiego śniadania połączonego z podziwianiem alpejskich szczytów po przeciwnej stronie doliny, pewną konsternację wywołują u nas brzęczące dzwonkami nad naszymi głowami. Przyczyną brzęczenia było przemieszczające się powyżej stado kóz. Człowiek zastanawia się, czy przypadkiem nie zostanie zdeptany. Na szczęście kozy poszły swoją drogą.

Waldspitz

Tym razem nasza ścieżka rozpieszcza nas schodząc stopniowo w stronę znanego nam z dnia poprzedniego skrzyżowania z zejściem z Hireleni (2300 m.n.p.m). Stąd już tylko 2,5 km dzieli nas od końca naszej dzisiejszej wycieczki. Po około godzinie osiągamy Wildspitz.

Do Grindenwaldu wracamy autobusem linii 127. Nam udało się zająć miejsce za kierowcą. Trzeba przyznać, że z tej perspektywy przejazd daje jeszcze więcej emocji niż zwykle.

Podsumowanie

Trasa wycieczki Bussalp – Wildspitz – 6,6 km. Wznios 475 m, spadek 387 m.

Wakacje 2024 – Dzień 5 – Grindelwald Bachalpsee

Idziemy w góry, chociaż tym razem więcej będziemy schodzić niż wchodzić

Kontynuujemy nasz pobyt w Grindelwald. Tym razem naszym celem jest jezioro Bachalpsee. Jezioro Bachalpsee jest położone w niewielkiej odległości od First. Nie udało się nam tego zrealizować w dniu poprzednim więc próbujemy dotrzeć tam dzisiaj. Pogoda nas nie rozpieszcza. Jest pochmurnie, ale chmury zalegają wyżej, nie ograniczając widoczności jak dzień wcześniej.

Waldspitz

Zaczynamy znów od wykorzystania komunikacji miejskiej i dojazdu do centrum miasta. Tam przesiadamy się na autobus linii 127 do Waldspitz. Znów jedziemy klimatyczną coraz węższą drogą.

W pewnym momencie droga traci asfalt i jedziemy drogą szutrową. Najciekawszy jest dojazd do ostatniego przystanku przy Waldspitz. Jakieś 200m przed autobus w szerszym miejscu drogi zawraca i ostatni odcinek do przystanku pokonuje na wstecznym biegu. Przy samym schronisku nie byłoby szansy na zawrócenie.

Startujemy zgodnie ze znakami szlaku w stronę First. Po chwili odbijamy w lewo bezpośrednio w stronę jeziora. Idziemy typową górską ścieżką. Pewien niepokój budzi szczelina na jej środku sugerująca odspajanie się górnej warstwy zbocza. Zresztą mijane niewielkie osuwiska potwierdzają moje przypuszczenia. Większość trasy ścieżka prowadzi wzdłuż doliny, dno której stanowi rozlewisko strumienia wypływającego z jeziora Bachalpsee.

Znów po drodze mamy możliwość obserwować świstaki. Nic nie robiły sobie z naszej obecności nie przerywając nawet zabawy.

Bachalpsee

Ostatni odcinek do jeziora pokonujemy po zalegającym śniegu. Jesteśmy nad sztucznie utworzonym zbiornikiem wodnym. Wydaje się, że trochę innym niż poprzednie, które widzieliśmy. Te jest jakby bardziej surowe. Może sprawia to otoczenie. Inaczej odbiera się jeziora otoczone lasem, drzewami, a inaczej w otoczeniu wznoszących nad nimi gołych skał i zalegającego śniegu. Pogoda nie jest najlepsza. Jest pochmurnie i wieje wiatr. Więc może i to wpływa na odbiór jeziorka.

Mimo to jezioro stanowi duży obiekt zainteresowania. Spotykamy tłumek turystów docierających tam od strony First. Zresztą wielu wykorzystuje nadarzającą się okazję jaką daje wjazd na górę i przejście bez wysiłku nad jezioro. I znów jesteśmy świadkami sesji zdjęciowych, odpowiedniego pozowania itp. Trochę to dziwne. Być może jednak ludzie tego potrzebują.

W trakcie krótkiego odpoczynku nad jeziorkiem połączonego z drugim śniadaniem ustalamy drogę powrotną. Decydujemy się powrót przez Hireleni z takim założeniem aby wyjść w pobliżu przystanków autobusowych.

Cofamy się trochę naszą ścieżką żeby wejść na szlak. Nie różni się od poprzedniego tyle, że wznosi się jeszcze trochę i trzeba być bardziej uważnym na zalegających łachach śniegu. Mi w trakcie takiego pokonywania strumienia udaje się zapaść jedną nogą na śnieżnym mostku pomimo tego, że sprawdzałem kijem stabilność podłoża. Trzeba uważać.

Po osiągnieciu Hireleni nagle wszystko się zmienia. Zaczyna padać deszcz. Teren z łączki przekształca się w ostre skały ze schodzącą mocno w dół ścieżką usłaną odłamkami kamieni. Nawet nie było jak zrobić zdjęć. Człowiek koncentruje się na bezpiecznym zejściu z góry.

Trochę lepiej jest na poziomie hal, chociaż tam wcale nie można sobie odpuścić. Rozdeptany przez pasące się bydło szlak wcale nie jest bezpieczniejszy. Buty ślizgają się oblepione błotem.

Udaje mam się dotrzeć w okolice skrzyżowania Holewang. Znów krótka narada i schodzimy w dół do końca do kampingu.

Pogoda poprawia się trochę w samym Grindelwaldzie. Nam udaje się już bez przeszkód dotrzeć na kamping.

Podsumowanie

Trasa wycieczki Waldspitz – Bachalpsee – Grindelwald – 11,9 km. Wznios 447 m, spadek 1390 m.