Zmieniamy kraj, zmieniamy klimat, ale z jakimi wrażeniami….
Niestety kończą się powoli nasze wakacje, a my musimy rozstać się z pięknymi okolicami Zermattu. Zbieramy się do drogi. Kolejny postój na nocleg planujemy już w Niemczech.
Szwajcaria żegna nas pochmurną pogodą przechodzącą w miarę oddalania się od Randy w deszcz. W ciepłej kabinie kampera nic nam nie jest straszne. Trochę zaskakuje mnie moja nawigacją, prowadzi mnie trochę inaczej niż oczekiwałem. Trzymam się jednak jej wskazań.
Przełęcz Furka
W sumie, to nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Jak się okazało nawigacja prowadziła nas do miejscowości Oberwald na stację załadunkową Matterhorn Gotthard Bahn. Na stacji teoretycznie powinniśmy wjechać na wagon kolejowy i tak w ciągu 20 minut pokonać przełęcz Furka. Nie mając rozeznania nie chciałem ryzykować i utknąć gdzieś pod jakąś bramką.
Mijamy stację i … tu się dopiero zaczyna. Jedna za drugą agrafką. Wspinam się coraz ostrzej. Droga traci pas rozdzielający. Kończą się barierki, zamiast tego pojawiają się symboliczne pojedyncze kamyczki oddzielające od przepaści. Deszcz wcale nie maleje. Wjeżdżamy na przełęcz Furka (Furkapass 2429 m.n.p.m). Nasza Nirvana sprawuje się dzielnie. Jeszcze nigdy nie byliśmy pojazdem tak wysoko. Po wszystkim okazało się, że z emocji nie zrobiliśmy żadnego dobrego zdjęcia! W każdym razie przejazd przed przełęcz wywarł na nas duże wrażenie.
Okazuje się, że przejeżdżając przez przełęcz Furka ominęliśmy ogromny korek, który tworzy się przed wjazdem do tunelu Gottharda.
Dalsza droga do Niemiec przebiega prawie bez zakłóceń, poza odstaniem swego w korkach w rejonie Zurichu.
Burg Hohenzollern
Naszym celem w Niemczech jest parking pod zamkiem Hohenzollern (burg Hohenzollern) w pobliżu Bisingen. Na parking dojeżdżamy późnym popołudniem. Oczywiście nie jesteśmy sami. Stoją już tam dwie załogi. Do zmierzchu idziemy tylko na małe rozpoznanie w kierunku zamku.
Rano startujemy na szlak. Nie zamierzy zwiedzać zamku. Naszym celem jest oddalony o 1,5 km punkt widokowy Zeller Horn. Dlaczego jest on tak szczególny, że trzeba go odwiedzić? Ponieważ z niego jest najpiękniejsza panorama zamku Hohenzollern.
Kończymy nasz pobyt w okolicach zamku Hohenzollern. Odkrywamy kolejny obiekt i okolice do dokładniejszego poznania.
Podsumowanie
Przejazd Randa – burg Hohenzollern – 409 km.
Wrażenia w czasie przejazdu przez przełęcz Furka, niezapomniane.
Trasa wycieczki: zamek Hohenzollern – 6,3 km. Przewyższenie 367 m.
Wskazówki
Przełęcz Furka możesz ominąć korzystając z transportu kolejowego. Szczegóły na stronie Matterhorn Gotthard Bahn . Zaoszczędzisz teoretycznie 45 minut. Pozostawiam ocenę, czy warto Tobie drogi czytelniku.
Szczegóły odnośnie zwiedzania zamku Hohenzollern proponuję sprawdzić na jego stronie internetowej.
Naszym celem jest zobaczyć jeden z najbardziej charakterystycznych szczytów Alp .. Matterhorn
Rano zbieramy się na pierwszy bus do Zermattu. Ustawimy się grzecznie w ogonku i tu się okazuje, że trzeba mieć bilety, które zakupuje się w recepcji kampingu. Chyba nie do wszystkich dotarła ta wiadomość, bo kilka osób patrzyło po sobie ze zdziwieniem. W każdym razie nam udaje się zabrać busem. Podróż trwa kilka minut, w końcu do Zermattu jest trochę ponad 10 km.
Zermatt
Wjazd do miejscowości zniechęca. Nie wygląda to jak kurort, a bardziej jak cementowania. Dalej jest już lepiej. W mieście obowiązuje zakaz ruchu pojazdów spalinowych. Samochody zostawia się na parkingu w Tasch lub na wjeździe do Zermattu. Cały ruch i transport w mieście odbywa się z wykorzystaniem małych pojazdów elektrycznych.
Zdjęcie. Zermatt. Typowy środek transportu w mieście.
My udajemy się na stację kolejki linowej Zermatt. Tam chwilę zajmuje nam wybór najlepszej opcji przejazdu. Liczymy, że uda na się zobaczyć jeden z najdumniejszych szczytów, Matterhorn (4478 m.n.p.m). Jest to chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych szczytów alpejskich i nie będzie przesadą jeśli powiem, że to symbol Alp.
Zdjęcie. Górujący nad miastem Matterhorn.
Wybieramy wjazd na stację Trockener Steg z przejściem Matterhorn glacier trail. Czyli, jedziemy z Zermattu do stacji Trockener Steg. Stamtąd szlakiem idziemy pod Matterhorn i możemy zjeżdżać w dół.
Trzeba przyznać, że przejazd kolejką gondolową jest bardzo atrakcyjny. Zaczyna się od stromego podjazdu w stronę Furi. Potem już nie wiesz, z której strony widok jest ładniejszy.
Zdjęcie. Wjazd kolejką Matterhorn-Express. Przed nami stacja Furi.Zdjęcie. Widok z wagonika kolejki Matterhorn-Ekspress.
W czasie naszego przejazdu Matterhorn odsłonił się na chwilę z okrywających go chmur. I tak jednak największe wrażenie robi zatrzymanie się kolejki w miejscu. Bo co dalej!? Człowiek wisi w gondoli kilkadziesiąt metrów nad ziemią, a ona nie ma zamiaru ruszyć. Na szczęście po kilku minutach wszystko ruszyło.
Matterhorn
Wysiadamy na stacji Trockener Steg. Na tej stacji możesz się przesiąść i kontynuować podróż dalej do stacji końcowej na Klein Matterhorn (3885 m.n.p.m.). Od razu musimy dopasować ubiór do panujących warunków. Jest słonecznie, ale to jest prawie 3000 m.n.p.m. i temperatura jest zupełnie inna niż na dole. Może przyczynkiem do tego jest fakt, że wszystkie szczyty wokół są zaśnieżone. Nie śpieszy nam się. Podziwiamy otaczające nas szczyty górskie.
Zdjęcie. Zermatt. Widok ze stacji kolejki Trockener Steg.
Ze stacji Trockener Steg, tak jak liczna grupa turystów ruszamy na Matterhorn glacier trail. Jest to niewymagający szlak przechodzący u stóp Matterhorn. Po drodze mamy możliwość zobaczenia lodowców u jego podnóża, spod których wypływają błotniste rzeki, wcale nie przypominające krystalicznych górskich potoków.
Zdjęcie. W trakcie pokonywania Matterhorn glacier trail. Przed nami okryty chmurami Matterhorn nie chce się pokazać.Zdjęcie. Jedna z błotnistych rzek wypływająca z podnóża Matterhorna.
Matterhorn jednak cały czas nie chce się pokazać zakrywając się chmurami. Prawie pod koniec przejścia słyszymy okrzyki z tyłu. Okazuje się, że Matterhorn zdecydował się pokazać w całej okazałości. Stąd też radość turystów na szlaku.
Zdjęcie. … i jest! Oto i on! Matterhorn zdecydował się pokazać.
Teraz już możemy spokojnie kontynuować wyprawę. Cały czas schodzimy w stronę Zermattu. Ta część naszej wycieczki kończy się na pośredniej stacji kolejki linowej Schwarzsee.
Furi
Ze stacji Schwarzsee zjeżdżamy kolejką do stacji Furi i tam wysiadamy. Idziemy również tam zwiedzić okolicę. Mamy możliwość podziwiać przełom rzeki Gornera. Zwiedzamy ogród polodowcowy. Ciekawe miejsce prezentujące oddziaływanie lodowca na skały, który dotarł w te miejsce . Ścieżka prowadzi wśród polodowcowych kotłów wypłukanych przez wodę w skałach. W końcu po drodze jest kolejny most wiszący, może nie tak spektakularny jak dzień wcześniej, ale zawsze jest.
Zdjęcie. Furi. Przełom rzeki Gornera.Zdjęcie. Furi. Most wiszący.
Z Furi zjeżdżamy do Zermattu. Sprawdza się prognoza pogody. Dopada nas burza. Na szczęście jesteśmy w mieście i częściowo przeczekujemy ją na zakupach oraz sprawdzając godziny odjazdu kolei w kierunku Randy.
Burza mija, a my mamy sporo czasu. Decyzja, idziemy do domu na piechotę. Dobrze trafiliśmy, to jest najlepsza metoda poznawania okolic Zermattu, Tasch i Randy. Po drodze mamy możliwość ocenić kampingu w Tasch. Bardziej kameralny, stłoczony, ale wart zatrzymania się następnym razem.
Zdjęcie. Szlak w kierunku Randy. Nasza ścieżka prowadzi brzegiem doliny.
Nasza ścieżka prowadzi brzegiem wypływającej z Zermattu rzeki Matter Vispa. Po burzy możemy zaobserwować jak się zmienia z leniwego potoku w rwącą rzekę z unoszącą się mgłą od rozbijającej się wody. Pokaz siły, budzący respekt.
Zdjęcie. Wzburzone wody rzeki Matter Vispa budzą szacunek.
Wędrówkę z Zermattu kończymy na naszym kampingu. Za nami kolejny dzień pełen wrażeń.
Podsumowanie
Koszt pobytu na kampingu Attermenzen – 42,00CHF za dobę.
Koszt przejazdu kamping Attermenzen – Zermatt busem – 14,00CHF od osoby.
Koszt wjazdu kolejką linową – 77,00CHF od osoby.
Cieszymy się, że „nieśmiały” Matterhorn odsłonił się nam w pełnej okazałości.
Trasa wycieczki – Zermatt – Matterhorn – 6,1 km. Wznios 125 m / spadek 467 m
Trasa wycieczki – Furi – 3,3 km. Wznios / spadek 180 m
Wskazówki
Niestety zarówno opłata za pobyt na kampingu jak i przejazd busem jest wyłącznie gotówką.
Koszt przejazdu kolejami szwajcarskimi na odcinku Randa – Zermatt – 28,00CHF od osoby.
Przejazd do Zermattu podstawionym busem zamawia się wcześniej w recepcji kampingu. Bez tego rano może okazać się, że zabrakuje dla ciebie miejsca w pojeździe.
Więcej szczegółów dotyczących opcji wykorzystania kolejki linowej na oficjalnej stronie Zermattu
Tym razem jedziemy w wysokie góry .. bardzo. Naszym celem jest Szwajcaria
Rano robimy szybką obsługę kampera. Pozbywamy się niepotrzebnych rzeczy i ruszamy w dalszą drogę.
Kierujemy się na północ Włoch w kierunku sąsiedniej Szwajcarii. Granicę ze Szwajcarią przekraczamy przez drogowe przejście graniczne w Gondo (Zwischbergen). Zaraz za granicą kupujemy winietę na szwajcarskie autostrady. Jedziemy bardzo klimatyczną drogą. Jest normalnej szerokości jak na górskie warunki. Za to za szybą samochodu przemykają bajeczne widoki.
Zdjęcie. Nie mamy się gdzie śpieszyć, mając takie widoki przed sobą.Zdjęcie. Jesteśmy jeszcze przed Simplon.
Przejeżdżamy przez przełęcz Simplon (Simplon Pass 2005 m.n.p.m), by za chwilę zjeżdżać przez kilkadziesiąt kilometrów do miejscowości Brig. Stamtąd już tylko rzut beretem dzieli nas od miejscowości Randa, naszego następnego miejsca docelowego.
Kamping Attermenzen
Zatrzymujemy się na kampingu Attermenzen. Jest to właściwe przedostatnie sensowne miejsce do zatrzymania się kamperem przed Zermattem. Duży kamping położony na wyjeździe z miejscowości z nowym blokiem sanitarnym. Nie ma tu wyznaczonych pól, stąd panuje trochę chaos. Każdy ustawia się jak mu wygodnie. My również wyszukujemy i zajmujemy najlepsze miejsce z dostępnych na jednym z tarasów.
Zdjęcie. Nirvana na kampingu Attermenzen.
Charles Kuonen Hängebrücke
W Randzie zatrzymujemy się nie przypadkowo. W niewielkiej odległości ponad miejscowością zawieszony jest z jeden z najdłuższych mostów linowych na świecie, Charles Kuonen Hängebrücke. Całkowita długość mostu to 494 m.
Do mostu idziemy przez miejscowość. Mamy okazję podziwiać zachowane oryginalne budownictwo typowe dla tych terenów w którym przeważa drewno i pokrycie z kamiennego łupka. Do tego wszystko podniesione nad poziom gruntu, aby śnieg po opadach tworzył poziom 0.
Zdjęcie. Randa. Zachowana tradycyjna zabudowa.Zdjęcie. Randa. Kościół rzymsko-katolicki pw. Św. Sebastiana (1716 r.).
Tę trasę wybraliśmy specjalnie. Z mostu będziemy schodzić prawie w kierunku naszego kampingu. Mijamy sporo turystów na szlaku. Widać most cieszy się popularnością. Trafiamy nawet na dosyć egzotyczną parę, która przemieszczała się na bosaka, bez obuwia. Cóż, ja bym się na to nie odważył.
Zdjęcie. Dla takich widoków warto poświęcić trochę wysiłku na szlaku.Zdjęcie. Tego typu widoki są cały czas na trasie.
Po dotarciu na górę jest przygotowane miejsce do odpoczynku. Można usiąść i podziwiać most, otaczające go góry i ludzi pokonujących most. W pobliżu jest nawet ustawiona toaleta. Mała rzecz, a cieszy.
Most jest zawieszony 85 metrów nad zboczem. Został wybudowany w miejscu zniszczonego przez osuwisko podobnego Mostu Europejskiego. Na marginesie, Most Europejski został zniszczony dwa miesiące po otwarciu. Konieczność obchodzenia mostu spowodował spadek atrakcyjności biegnących tam szlaków. Stąd decyzja o budowie kolejnego mostu w tym miejscu.
Zdjęcie. Charles Kuonen Hängebrücke w całej okazałości.
Szerokość chodnika to 65 cm, a stanowią go ażurowe kraty stalowe. Boki mostu zabezpieczone stalową siatką do lin poręczowych. Most posiada unikalny opatentowany system tłumienia drgań.
Zdobywamy most
W trakcie naszego pobytu most był w zasadzie wolny, znajdowała się na nim tylko jedna para turystów. Mimo wszystko trzeba trochę wysiłku, żeby się do niego dostać.
Zdjęcie. Za chwilę zaczynamy zdobywanie Charles Kuonen Hängebrücke.Zdjęcie. W trakcie przejścia przez most.
Ruszamy. Pierwsze metry poszły gładko. Dalej zaczynają się małe problemy. Człowiek zaczyna odczuwać wysokość i miejsce w którym się znajduje. Mimowolnie wyciąga się rękę w kierunku liny poręczowej. Do tego dochodzą jeszcze schodzące z góry masy powietrza. Prawie pod koniec mosty z przeciwnej strony wchodzi para. Z nim mijam się w miarę swobodnie. Z nią jest gorzej. Ona uczepiona obiema rękami poręczy pojękuje Oh! My God! Oh! My God! Do tego jeszcze plecaki na tej wąskiej kładce. Jakoś udaje nam się ją wyminąć. Na zejściu czekają nas wiwaty od oczekującej na wejście grupy Francuzów.
Chwilę dochodzimy do siebie po przejściu. Mamy okazję zobaczyć „twardzieli” w akcji. Ruszyli nasi Francuzi. Pierwsze 10 m pokonane sprawnie, ale potem i tak ręka poszła na poręcz. Przejście mostem robi wrażenie. Polecam.
Od tego miejsca czeka nas już tylko zejście na nasz kamping.
Zdjęcie. Nasz kamping ze szlaku. W prześwicie między drzewami na dole zdjęcia.
Podsumowanie
Przejazd Stresa – Randa – 141 km.
Koszt szwajcarskiej winiety – 40,00CHF.
Cieszymy się, że udało nam się przejść przez jeden z najdłuższych mostów wiszących, Charles Kuonen Hängebrücke.
Trasa wycieczki: Charles Kuonen Hängebrücke – 8,3 km. Przewyższenie 670 m
Wskazówki
Więcej szczegółów o moście możesz znaleźć na oficjalnej stronie internetowej haengebruecke
Przejazd z Breuil – Cervinia do Chamoinx-Mont Blanc (Francja). Dostępne są trzy drogi. My wybieramy najbardziej widowiskową drogę SS27 przez Wielką Przełęcz Świętego Bernarda (wł. Colle del Gran San Bernardino) (2469 m). Pozostałe dwie drogi również w jakimś stopniu atrakcyjne, zwłaszcza dla miłośników jazdy tunelami. Jedna prowadzi pod Mont Blanc, druga skraca przejazd przez Wielką Przełęcz Świętego Bernarda. Obie płatne.
Wielka Przełęcz Świętego Bernarda
Zadziwiającym dla nas fenomenem jest wybieranie się miejscowych i nie tylko na odpoczynek na przełęczach. Tak i w tym przypadku było. Jazda po drodze w sznureczku aut i pojawiających się co chwila znikąd motocyklistach jest normą dla kierowcy. Trzeba jednak przyznać, że pasażer również ma moc wrażeń, zawieszony prawie cały czas nad krawędzią drogi, odgrodzony od przepaści „wątpliwej” wytrzymałości barierką.
Zdjęcie. Droga SS27. Pniemy się do przełęczy.
Na przełęczy nawet śladu wolnego miejsca do zaparkowania. Jedna wielka fiesta. W każdym razie nasz kaperem dzielnie pokonał wysokość 2469 m n.p.m. Jeszcze nigdy tak wysoko nie był, nawet przełęcz Furka z roku 2022 była 30 metrów niższa. Chociaż wrażeń po tamtej nic nie przebije.
Zdjęcie. Jarmark na Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda. Zapomnij o zaparkowaniu większym pojazdem
My zatrzymujemy na małym parkingu po minięciu przełęczy. Widoki nadal zachwycające.
Zdjęcie. Jesteśmy kolejny raz w Szwajcarii po minięciu przełęczy.Zdjęcie. Zjazd w głąb Szwajcarii z przełęczy
Droga do Chamonix-Mont-Blanc prowadzi w dół poprzez szwajcarską Martigny, by następnie wspinając się pokonać kolejną przełęcz Col de la Forclaz. Po drodze zatrzymujemy się na parkingu Abricote Sellet żeby podziwiać widok na dolinę Martigny.
Zdjęcie. Panorama Martigny. Widok z Abricote Sellet.
Georges de Tete Noire
Tę drogę wybraliśmy jeszcze z innego powodu. Mianowicie po minięciu Trient zatrzymujemy się na parkingu Tete Noire gdzie można odwiedzić przełom rzeki Trient. Dysponując zapasem wolnego czasu udajemy się na mały spacer w formie pętli z podziwianiem zachwycającego wąwozu.
Zdjęcie. Wąwóz rzeki Trient i zawieszone nad nią kładki.Zdjęcie. Dla tych o słabszych nerwach rozciągnięto dodatkowo liny asekuracyjne.
Schodami w dół można dotrzeć do serca przełomu. Dodatkowego smaczku dodają zaklinowane w wąwozie nad głową skalne odłamki wielkości dużego samochodu. Natomiast całe wrażenie dopełnia wodna kipiel przełomu rzeki Trient.
Zdjęcie. Schodami w dół można dotrzeć do serca przełomu
Chamonix-Mont-Blanc
Po zwiedzaniu wąwozu czeka nas trochę wysiłku. Do Chamonix mamy tylko jakieś 14 km. Na miejscu okazuje się jednak, że znalezienie miejsca postojowego na czterech kolejnych kempingach w Chamonix graniczy z cudem. Zostawiamy Nirvanę pod skocznią narciarską i kolejne kilka godzin poświęcamy na poszukiwania noclegu. W końcu udaje się nam. Zatrzymujemy się na małym rodzinnym kampingu Le Grand Champ. Na razie mamy postój na jedną noc, ale co dalej!?
Jadąc po drodze widzieliśmy wiele kamperów stojących na poboczach i w zatoczkach ulic. Nie znając jednak języka francuskiego nie chcemy ryzykować spotkania z przedstawicielami miejscowych służb porządkowych.
Ciekawostka. Po przywitaniu z właścicielką kampingu po francusku i przejściu na angielski, pierwszym pytaniem właścicielki było „Pologne?”. Ciekawe, co nas zdradziło!? Czekając na naszą kolej byliśmy na zewnątrz biura, samochodu również nie było w pobliżu. Byłem ciekaw skąd zrodziło się jej to pytanie. Nie zdążyłem się jednak dowiedzieć.
Zmęczeni po całym dniu różnych wrażeń zasypiamy jak niemowlaki.
Podsumowanie
Za nami kolejny dzień pełen wrażeń tych związanych z otaczającym nas pięknem przyrody, ale również trochę nerwów przy poszukiwaniu noclegu.
Trasa wycieczkowa Georges Mysterieuses 2,6 km. Wznios / spadek około 240 m.
Zapowiada się upalny dzień, więc postanawiamy nie wychylać się z linii lasu. Zamierzamy ścieżką z miejscowości Champfer dojść do skrzyżowania ze szlakiem Via Engiadina, by tam skręcić w lewo i warstwicą przez Silvaplan wrócić do Sankt Moritz.
Wspinamy się więc powoli wzdłuż potoku Ova da Suvretta w stronę skrzyżowania.
Zdjęcie. Widok ze szlaku w w stronę miejscowości Champfer. W prawym dolnym rogu widoczne odejście szlaku Via Engiadina.
I tu kończą się nasze plany! Ciekawość bierz górę i ruszamy dalej prosto w stronę jeziora Lej Suvretta i przełęczy Pass Suvretta (2615 m n.p.m).
Lej Suvretta
Do jeziora Suvretta nie sposób nie trafić. Musisz tylko trzymać się szlaku prosto. Nie zbaczać w żadną stronę. Po drodze mijamy się z innymi turystami, ale znów nic szczególnego pomimo tego, że jest niedziela. Kilkanaście lub kilkadziesiąt osób w obu kierunkach.
Oczywiście jak to bywa na zagospodarowanych alpejskich łąkach można również spotkać inne towarzystwo. Ale ono wcale nie jest tobą zainteresowane.
Zdjęcie. No cóż, czasem trzeba poczekać na swoją kolej na szlaku.
Po drodze podziwiamy zmieniające się co kilkadziesiąt metrów krajobrazy. Cały czas pojawia się coś nowego zmieniając otoczenie. Lubimy to. Nie ma jednostajnego, monotonnego widoku. Góry zmieniają się z każdym krokiem, każdym pokonanym wzniesieniem. Co chwilę pojawiają się nowe szczegóły.
Zdjęcie. Okolice skrzyżowania szlaków Chaschigna 2311 m.n.p.m. Od tego miejsca jest jeszcze godzina do Lej Suvretta.
Po około następnej godzinie docieramy nad Lej Suvretta. Jest to małe jeziorko utworzone w płaskiej niecce. W miarę płaski brzeg porośnięty trawą zachęca do odpoczynku. Co też wykorzystujemy. Co ciekawe, wśród odpoczywających ludzi znaleźli się nawet chętni na kąpiel w jeziorze. Moim zdaniem temperatura wody nie zachęcała nawet do moczenia nóg.
Zdjęcie. Lej Suvretta.
I tu zrobiłem to. Zachęcony pogodą odpiąłem nogawki od spodni. Odczułem to kilka godzin później na moich łydkach. Pomimo zastosowania kremu z filtrem i tak doszło do oparzenia słonecznego łydek. Ze skutkami tego musiałem mierzyć się przez kolejny tydzień.
Piz Nair
Odpoczywając nad jeziorkiem cały czas mam przed sobą Piz Nair. Zostało tylko około 2 km i 400 m przewyższenia.
Postanawiamy ruszać etapami do kolejnych skrzyżowań szlaków na każdym decydując gdzie idziemy dalej. Ja zerkam w stronę Piz Nair, a Jola w stronę szlaku biegnącego u jego podnóża. Tym razem to ona prowadzi. Trochę zaskoczony stwierdzam … że idziemy na Piz Nair! W końcu okazuje się, że ktoś pomylił szlaki! Było jednak za późno na zejście. Tak więc idziemy na Piz Nair!
Zdjęcie. Szorując nosem po szlaku mamy dużo czasu na podziwianie widoków.
Po kilkuset metrach wreszcie docieramy do stacji kolejki linowej na Piz Nair. Znajdujący się przed nią kierunkowskaz z tabliczką z wysokością 3056 m.n.p.m. jest trochę ustawiony pod turystów. Jesteśmy dokładnie na 3000 m.
Zdjęcie. Alpy ze stacji kolejki linowej na Piz Nair.
Do zdobycia Piz Nair trzeba się jeszcze wspiąć 56 m na znajdujący się obok szczyt. Udaje nam się! Pierwszy raz jesteśmy na wysokości powyżej 3000 m n.p.m. Mała rzecz, a cieszy. Z platformy widokowej roztacza się się wokół nieziemski widok.
Zdjęcie. Silvaplana z platformy widokowej na Piz Nair.
Schodzimy
Na punkcie widokowym podziwiamy otaczające dolinę Sankt Moritz góry oraz planujemy drogę powrotną. Oczywiście idziemy szlakami nie korzystamy z kolejki linowej.
Zdjęcie. Sankt Moritz z Piz Nair
Z różnych względów droga powrotna nam się wydłuża. Głównie przez konieczność obchodzenia zamkniętych odcinków dróg w stronę miejscowości Champfer.
Po drodze udaje się nam jednak znów zobaczyć coś ciekawego z czym nie mieliśmy do tej pory do czynienia. Mianowicie spotykamy świstaki. Niektóre ostrzegały się przed nami i ukrywały się w swoich norach. Były jednak takie, które nas albo ignorowały, albo czekały z zainteresowaniem dając się sfotografować.
Zdjęcie. Przecież trzeba zrobić zdjęcie dla świstaka.Zdjęcie. Młode świstaki. Uciekają, ale za chwilę pojawiają się zainteresowane.
W drodze powrotnej mieliśmy okazję przechodzić przez zamieszkałe okolice Sankt Moritz podziwiając stylowe i gustowne rezydencje i posiadłości. Odnosimy jednak wrażenie, że tam nikt nie mieszka. Owszem, teren jest zadbany, wypieszczony, ale nie ma śladu aktywności człowieka. Może jesteśmy nie o właściwej porze roku, a życie toczy się tam zimą w trakcie sezonu narciarskiego.
Podsumowując. Spędziliśmy świetny dzień zdobywając Piz Nair, który był tylko marzeniem.
Podsumowanie
Koszt pobytu na Camping Sankt Moritz 57,65 CHF za dobę.
Ciekawostką może być koszt zamówienia pieczywa na kempingu. Za ok. 0,5 kg chlebek i cztery bułeczki zapłaciliśmy 11,00 CHF. Czyżby paragon grozy!? Jedni będą głosili tezę o paragonach grozy, inni przyjmują pewne rzeczy jako normę i mają to uwzględnione w kosztach wakacji. Ocenę pozostawiam indywidulanie każdemu osobno.
Trasa wycieczki: Piz Nair 20,1 km. Wznios / spadek 1263 m.
Wskazówki
Sankt Moritz jest popularnym miejscem do odwiedzania. Jeśli jesteś pewien terminu przyjazdu proponuję wykonanie rezerwacji miejsca na kampingu. Będziesz mieć gwarancję.
Jeśli chcesz kupić pieczywo, przejrzyj najpierw dokładnie ulotkę, którą dostaniesz do ręki w recepcji. Wybierz to co jest Ci potrzebne, nie kupuj oczami.
Z rozpędu wziąłem podsunięty mi na recepcji worek na śmieci zmieszane. To kosztuje. Jeśli segregujesz odpadki na miejscu jest wszystko dostępne łącznie z pojemnikiem na odpadki bio.