Ferie 2024 – Wracamy do domu. Podsumowanie

Smutne. Przyszedł czas rozstania z Francją. Przed nami jeszcze dwa dni jazdy do domu. Jak to podsumowaliśmy!?

Od Vaison-la-Romaine zaczynamy powrót do domu. I to wcale nie powoli. Wieczorem powinniśmy znaleźć się w okolicach Besancon, żeby potem w ciągu dwóch dni pokonać Niemcy i dotrzeć do Polski.

Postanawiamy zakończyć ferie na bogato, czyli jedziemy francuskimi autostradami. Tankujemy się po korek na stacji benzynowej przy supermarkecie sieci SuperU w Vaison-la-Romaine i ruszamy w drogę. Pierwszy raz będziemy korzystać z francuskich autostrad.

W drodze

Na autostradę A7 wjeżdżamy w okolicach Orange. Trzeba przyznać, że jak na niedzielę ruch jest duży. Wszystkie trzy pasy są momentami zajęte. I to w warunkach, gdzie ruch ciężarówek jest niewielki. Innych zaskoczeniem był, na szczęście nie dla nas, pracujący na drodze fotoradar. Wiem to, ponieważ strzelił jeden z pojazdów  przede nami. Pierwszy odcinek autostrady opuszczamy w okolicach Vienne przed Lyonem. Lyon omijamy ze średnią prędkością 50-70km/h.

Za Lyonem kierujemy się na autostradę A42 w kierunku Genewy, Strasburga .. i Paryża. Zwłaszcza ta ostatnia lokalizacja nas kusi. Tym bardziej, że według drogowskazów do Paryża mamy bliżej niż do Strasburga. Niestety rozsądek bierze górę. Może kiedyś przyjdzie pora na Paryż.

My tym czasem zjeżdżamy na autostradę A36 w stronę Niemiec. Autostradę opuszczamy przed Belfort, po to by kilka kilometrów za miastem ponownie zostać skasowani na bramkach za przejazd.

Potwierdza się, że we francuskim systemie jadąc „dostawczakiem” zapłacimy więcej niż samochodem osobowym. Ostatecznie za poszczególne odcinki opłaty wyniosły:

  • Orange – Vienne – 33,00€,
  • Lyon – Belfort – 49,10€
  • Belfort – 4,80€.

W sumie za przejazdy po francuskich autostradach zapłaciliśmy 86,90€ przejeżdżając 549 km. Uważam, że to dużo. Wobec powyższego szanujmy to, co mamy u nas.

I znów wracamy do Francji

W tym wszystkim gdzieś umknął Besancon. W zasadzie, to został z boku. Postanowiliśmy jechać do oporu. Na nocleg zatrzymujemy się na parkingu Camping-Car Park w Vogelgrun (Francja). Żeby tam dojechać wjechaliśmy do Niemiec, by na wysokości Fryburga wrócić z powrotem do Francji. Nie możemy się z nią rozstać.

Parking ciekawie usytuowany. Urządzono go na wyspie pomiędzy stanowiącym naturalną granicę Francji i Niemiec Renem, a Wielkim Kanałem Alzackim. Tak więc stoimy we Francji, ale do Niemiec mamy dosłownie 100 m.

Rano robimy ostatnie francuskie zakupy na drogę, tankujemy do pełna pojazd i ruszamy w dalszą drogę. Tym razem jedziemy w stronę Norymbergii. Na nocleg zatrzymujemy się w okolicach Lipska.

Oczywiście na koniec moja nawigacja znów postanowiła się zabawić ze mną i utknąłem w korku za Berlinem bez żadnego ostrzeżenia. Od pewnego momentu nawigacja zamilkła. W sumie to poczułem się dziwnie, jak za długo nie dostałem jakiegoś komunikatu, a tu widzę przed sobą migające światła awaryjne zwalniających aut.  Trudno, trzeba było swoje odstać.

Trochę stresu mieliśmy z ponownym przekraczaniem granicy, tyle że w stronę Polski. Granicę blokowali rolnicy, nie wiedzieliśmy dokładnie jaka jest sytuacja. Okazało, że mieliśmy wolny przejazd.

W ten oto sposób zakończyliśmy nasz „zimowy”, pełen wrażeń wypad do Francji. Już nie możemy się doczekać następnego.

Podsumowanie

  • W podróży przebywaliśmy – 18 dni.
  • Przejechaliśmy łącznie – ponad 4 100 km.
  • Przeszliśmy o własnych siłach – trochę ponad 107 km.
  • Odwiedziliśmy 16 różnych miejsc: Voiteur, Chateau-Chalon, Le Puy-en-Velay, Cascade de La Beaume, Pradelles, Thueyts, Jaujac, Bois de Paiolive, Cassis, Saint-Antonin-sur-Bayon, Georges de Regalon, Gordes, opactwo Notre-Dame de Senanque, Georges La Veroncole, Malaucene, Vaison-la-Romaine.
  •  Jesteśmy zawiedzeni, że nie udało nam się zatrzymać w Marsylii. Wierzymy, że jeszcze wszystko przed nami i odwiedzimy brakującą część calanques.
  • Byliśmy lepiej przygotowani pod względem zaopatrzenia w wodę. Nie było momentu, że musieliśmy ją oszczędzać.
  • Już wiemy, że w najbliższym czasie czeka nas wydatek. Nasz akumulator zabudowy ciągnie na ostatnich oparach. Zwłaszcza przy zwiększonych potrzebach na utrzymanie ogrzewania. Gdyby nie wspomaganie się agregatem byłoby ciężko. No, może tylko zimno.
  • Łączny koszt wyprawy zamknął się kwotą trochę ponad 5 tys. zł. Jednak nie oszczędzaliśmy. Nie patrzyliśmy na ceny w sklepach. Zatrzymywaliśmy się w połowie na płatnych parkingach. Rozbijaliśmy się po płatnych francuskich autostradach. Cóż, wygoda musi trochę kosztować.

Warto było. Wspomnień nikt nam nie zabierze.

Ferie 2024 – Vaison-la-Romaine

Ferie we Francji kończymy spotkaniem z historią.

Jedziemy do ostatniego punktu naszej wyprawy. Tym razem mamy do przejechania jedynie 9 km. Po kilkunastu minutach zatrzymujemy się parkingu du Colombier w Vaison-la-Romaine.

Zdajemy sobie sprawę, że mamy mało czasu, więc ten punkt programu traktujemy jako rozpoznanie. Zostawiamy część miasta do zobaczenia następnym razem.

Od parkingu do centrum miasta dzieli nas jakieś 10 minut spaceru. Naszym celem są pozostałości rzymskiej zabudowy odkryte w ścisłym centrum miasta.

Site antique de Puymin

Kupujemy bilety w kasie. Koszt 9,00€ od osoby. Bilet upoważnia do zwiedzania dwóch lokalizacji oddalonych od siebie około 100 m. Pierwszym jest Site antique de Puymin, a drugim Site antique de La Villasse. Wraz z biletem otrzymujesz ulotkę z planem całego obiektu. Ponieważ jesteśmy tuż przed sjestą idziemy najpierw odwiedzić muzeum archeologiczne z artefaktami wydobytymi na miejscu w trakcie prowadzonych wykopalisk. Niestety w ciągu 15 minut jakie nam zostało nie udało nam się wszystkiego zobaczyć. Duże wrażenie na nas sprawiły piękne mozaiki podłogowe, które wcale nie straciły na urodzie i intensywności kolorów.

Na zewnątrz oczywiście musimy odwiedzić  teatr rzymski. Obiekt nadal jest w użytkowaniu. Odbywają się na koncerty i inne przedsięwzięcia. Pierwotnie mógł pomieścić około 6000 tys. widzów.

Potem krążymy wśród odkrytych fundamentów willi i innych obiektów użytkowych. A jest co zwiedzać. Jedna z posiadłości Maison a la Tonnelle to obszar 3 tys. m2, a druga Maison La Apollon Laure to kolejne 2 tys. m2.

Site antique de La Villasse

W drugiej lokalizacji jest podobnie. Dużą część terenu zajmują termy i palaestra, czyli miejsce do ćwiczeń. Zachowała się nawet podniesiona podłoga stanowiąca system ogrzewania podłogowego, żeby użytkownicy term nie marzli w stopy. Dobrze zachowany jest układ architektoniczny fragmentu ulicy handlowej ze zlokalizowanymi sklepami po obu jej stronach.

Najciekawsze z tego, dziwnie to zabrzmi, to stan zachowania … toalet. Dobra kondycja tych pomieszczeń nie sprawia kłopotów z odgadnięciem ich przeznaczenia. Może dlatego, że spełniały ważną rolę w życiu Rzymian będąc miejscem rozmów, dyskusji i wymiany informacji.

Niestety czas nam się kończy. Musimy zostawić zwiedzanie reszty Vaison-la-Romaine na później. Jest jeszcze sporo do zobaczenia np. stare miasto, most rzymski, czy katedra Notre-Dame de Nazareth  (Cathédrale Notre-Dame de Nazareth).

Na koniec potwierdza się nasza teza, że żeby zobaczyć, dotknąć namacalnie pozostałości po Wielkim Imperium Rzymskim nie musisz jechać do Rzymu.

Wiemy, że tu wrócimy.

Podsumowanie

  • Trasa przejazdu Malaucene  – Vaison-la-Romaine – 9 km.
  • Koszt biletu do Les Sites Antiques Vaison – la Romaine – 9,00€.
  • Koszt postoju na parkingu du Colombier – bezpłatnie. Nie całkiem. Opłaty za postój pobierane są rano i wieczorem przez przedstawiciela zarządcy. My na niego nie trafiliśmy.

Wskazówki

  • Kasa jest zamykana o godz. 12. Muzeum powinno się opuścić do godziny 11.45. potem jest zamykane na czas sjesty. Można nadal zwiedzać wszystko poza muzeum. Wyjść można przez obrotowy kołowrotek z boku obiektu.
  • Wejście na drugi obiekt odbywa się z wykorzystaniem kodu, który otrzymuje się przy zakupie biletu. Kod wbijasz na furtce i możesz swobodnie zwiedzać. Wyjście podobnie jak w pierwszej lokalizacji.

Ferie 2024 – Malaucene

Zatrzymujemy się u stóp Mont Ventoux, najwyższej góry Prowansji

Nocujemy w Malaucene, małym francuskim miasteczku. Zatrzymaliśmy się na parkingu sieci Camping-Car Park. Wyznaczone miejsce dla kamperów stanowi cześć ogólnego parkingu i przystanku autobusowego na końcu Avenue Charles de Gaulle. W trakcie naszego pobytu stało na nim już kilka kamperów.

Malaucene położone jest ok. 9 km na południe od Vaison la Romaine i 18 km na północ od Carpentras. Miejscowość nie wyróżnia się w przewodnikach turystycznych, chociaż według niektórych jest nieformalną stolicą Ventoux. W końcu leży u podnóża najwyższej góry Prowansji Mont Ventoux (1909 m.n.p.m). W trakcie naszego pobytu w miejscowości góra była bardzo kapryśna i nie chciała pokazać się w całej okazałości zakrywając wierzchołek pierzynką z chmur. Wiemy, że jednak kiedyś tam dotrzemy.

Teraz jednak mając chwilę czasu ruszamy na obejrzenie miejscowości.

Spacer po Malaucene

Od parkingu do centrum miejscowości jest dosłownie rzut beretem. Całe centrum położone jest wzdłuż głównej ulicy Cours des Isnards. Obsadzone starymi platanami i z ogródkami restauracji w sezonie musi wyglądać uroczo. My odbijamy w prawo w kierunku zaułków starego miasta. Centrum jest naturalne, tzn. takie bez żadnego upiększania, ale może to i dobrze. Błądzimy po zaułkach zmierzając cały czas w kierunku ulicy Montee de l’Ancien Fort na końcu której znajduje się położony najwyżej punkt miasta, z którego możemy podziwiać otaczające góry.

Miasto wpisane jest w obrys murów obronnych z których w zasadzie pozostały tylko bramy. W jednej z nich, Porte Soubeyran, znajdowała się szubienica. spacerując znów trafiamy na małe placyki na połączeniach ulic, tak typowe dla francuskich miasteczek. Na jednym z placów znajduje się pozostałość po publicznej pralni. Specjalnie przygotowane ciągi wody, kamienne baseny i tary miały za zadanie ułatwienie procesu prania.

Ze szczytu wzgórza, na którym aktualnie znajduje się droga krzyżowa, roztacza się piękny widok na okolicę. Ze stołu orientacyjnego możesz odczytać widoczne wokół szczyty i góry. Żadne zdjęcie nie oddaje tego, co  można zobaczyć wokół.

Schodzimy w stronę głównej ulicy. Tam pomimo niedzieli robimy małe zakupy na drogę. Mało nie wyszliśmy ze sklepu z kwiatkami i roślinkami. W sprzedaży były roślinki raczej u nas nie spotykane. Jednak rozsądek wziął górę. W większości były to rośliny, które w naszych warunkach mogłyby nie przetrwać zimy. Szkoda. Może znajdziemy jeszcze coś ciekawego.

Kilkadziesiąt metrów dalej już w ogóle brakuje nam rąk. Nie możemy oprzeć się ofercie miejscowej piekarni. Za dwie bagietki, cztery croissanty i dwa croissanty z czekoladą płacimy trochę ponad 8 €. Ich jakość będziemy doceniać .. krótko, ponieważ wszystko znikało błyskawicznie. Nie można oprzeć się pokusie.

Kończymy pobyt w Malaucene. Przed nami właściwie ostatni punkt naszej wyprawy.

Podsumowanie:

  • Przejazd Gordes – Malaucene – 59 km.
  • Koszt postoju na Camping-Car Park – 14,70€.

Wskazówki

  • Nie wszystkie śmieci możesz pozostawić w pojemnikach ustawionych przy parkingu dla kamperów. Odpady zmieszane można zostawić w kontenerze podziemnym ustawionym na początku parkingu samochodowego. Tam możesz również pozostawić kartony.
  • Najbliższa toaleta publiczna znajduje się przy urzędzie miasta (Mairie) przy rue des Peres.

Ferie 2024 – Georges La Veroncole

Przedłużamy pobyt w okolicach Gordes. Warto

Modyfikujemy trochę nasze plany wyjazdowe, ale to chyba na tym polega, że nikt nas nie goni, że pora wsiadać do autobusu. Podoba nam się miejsce, więc zostajemy jeszcze chwilę. Pogoda zapowiada się sympatyczna, więc postanawiamy ją wykorzystać.

Gordes po raz drugi

Ruszamy w stronę Gordes. Tym razem nie musimy oglądać się za siebie żeby zobaczyć miasteczko. Idziemy w jego stronę, więc co chwila pojawiają się jego nowe fragmenty do podziwiania i strzelania pamiątkowych zdjęć.

Pomimo wczesnej pory miasteczko już nie śpi. Na całego działa miejscowy targ rozwinięty przed i w hali znajdującej się przy rue Baptistin Picca, naprzeciw chateau. Przyznajmy, że targ jest skromniutki, zaledwie kilkunastu sprzedających i kupujących. Można jednak zawiesić oko na sprzedawanych lokalnych towarach poczynając od rzemieślniczego pieczywa, przez miody, sery na wyrobach z lawendy kończąc. Znalazły się nawet owoce morza, chociaż one akurat lokalne nie są.

Nie zabawiamy długo, idziemy dalej szukając wejścia na nasz szlak.

Georges La Veroncole

Schodzimy z góry na której położone jest Gordes i idziemy przez leżącą poniżej dolinę, którą mieliśmy okazję podziwiać dzień wcześniej z punktów widokowych w miejscowości. Do celu naszej wyprawy nie mamy daleko, niewiele ponad 2 km, a jest nim wąwóz La Veroncole (Georges La Veroncole).

Dnem wąwozu i jego zboczami wytyczono oznakowane szlaki turystyczne. Nie jest to dziki wąwozów, a pozostałości młynów wodnych wskazują na jego wykorzystanie do celów gospodarczych. W trakcie przejścia można zobaczyć pozostałości dwóch takich młynów. Warto tam zajrzeć ze względu na specyfikę ich budowy, jakże różną od znanych nam z bocznym kołem wodnym. Tu napęd stanowi coś w rodzaju pionowej turbiny. Na jej szczycie znajduje się koło młyńskie, a sam turbina jest kilka metrów poniżej. Zasadę działania młynów wyjaśniono na umieszczonych obok tablicach informacyjnych.

Widać, że szlak jest popularny. Po drodze spotykamy co najmniej kilka ekip turystów podziwiających razem z nami ten urokliwy wąwóz. Wbrew pozorom nie jest to prosta ścieżka. W kilku miejscach czekają na wędrowca drabinki lub liny do podciągnięcia się, ale nic wymagającego, czy ponad siły przeciętnego człowieka.

Do przejścia jest około 3 km. My pokonujemy go od dołu. Zresztą większość ludzi robiła tak samo, chyba jedynie para trialowców obrała odwrotny kierunek. Sądząc jednak po zauważonych rozwieszonych łańcuchach w dziwnych miejscach, gdzie nie prowadzi normalny szlak, można wąwóz pokonywać w trybie sportowym. Widać i w taki sposób można podziwiać Georges La Veroncole.

Opuszczamy wąwóz około jednego kilometra przed miejscowością Murs. W stronę Gordes wracamy wyznaczonym szlakiem rowerowym zastanawiając się, kto po takim terenie jeździ rowerem. Widać jednak można.

Po wyjściu na drogę Gordes – Murs zatrzymujemy się na parkingu w pobliżu Fontanille. Można tam odpocząć na kamiennych ławkach z pięknym widokiem na dolinę w stronę Roussilon, kolejnej miejscowości wartej zobaczenia w okolicy. Pogoda trochę nam nie dopisuje. Jest słonecznie, ale pojawił się zimy wiatr, który zmusza nas do włożenia czegoś na wierzch.

Do Gordes szlak prowadzi wzdłuż drogi asfaltowej. Tak w sumie to cała droga od wejścia do wąwozu do miejscowości prowadzi cały czas pod górkę.

W Gordes robimy ostatnie zakupy i powoli rozstajemy się z miejscowością.

Wykorzystujemy dzień jaki nam jeszcze pozostał i ruszamy w dalszą drogę. Na noc postanawiamy zatrzymać się w Malaucene.

Na pewno tu wrócimy. Polecamy.

Podsumowanie

  • Koszt postoju na parkingu Les Bories – bezpłatny.
  • Georges La Veroncole, piękny wąwóz do podziwiania w trakcie przejścia.
  • Trasa wycieczki Georges La Veroncole – 14,1 km. Przewyższenie 530 m.

 Wskazówki

  • Wąwóz La Veroncole pokonywaliśmy pod górę od Gordes w stronę Murs. Nam wydaję się, że tak jest prościej i bezpieczniej.
  • Przypuszczam, że w dni pracujące miałbyś cały wąwóz dla siebie. W weekendy możesz tam spotkać więcej odwiedzających, chociaż bez przesady.

Ferie 2024 – Opactwo Notre-Dame de Senanque

Dzisiaj zapraszam do odwiedzenia dwóch symboli Prowansji

W nocy trochę padał deszcz. Obawiamy się, że może być trudniej przemieszczać się po rozmiękłych ścieżkach. Na szczęście nasze obawy nie spełniają się.

Les Bories

Na dzień dzisiejszy przewidzieliśmy wycieczkę w kierunku opactwa Notre-Dame de Senanque (Abbaye Notre-Dame de Senanque) położonego około 3 km na północ  od Gordes. Jest to XII wieczny klasztor pełniący swoją rolę do chwili obecnej. Może bardziej znany jest po wpisaniu słowa Prowansja w wyszukiwarkę internetową. Pojawia się wówczas charakterystyczny obiekt z polem kwitnącej lawendy przed nim. Można go sklasyfikować jako nieformalny symbol Prowansji.

Naszą trasę zaczynamy śladem poprzedniego dnia. Na palcach przechodzimy obok miejsca w którym w dniu wczorajszym pozyskaliśmy dwójkę francuskich wielbicieli w postaci pary miejscowych psów. Udało się. Nie ma ich. Może są zajęte czym innym.

Pierwszym naszym celem są bories znajdujące się przy szlaku w lesie. Trafiamy na nie bez problemu. W zasadzie z jednym bez problemu, ponieważ drugi ukrył się w krzakach. W każdym razie można swobodnie podziwiać konstrukcję kamiennego domku w całej okazałości, włącznie z wnętrzem. Wbrew pozorom jest to solidna, samonośna konstrukcja.

Wąwóz La Senancole

Przemieszczamy się szlakami na północ, w zasadzie wzdłuż koryta wyschniętego potoku La Senancole. Szlak łatwy do przejścia na odcinku pokrywającym się ze śladem szlaku rowerowego. W pewnym momencie rozstajemy się i odbijamy prawą odnogą. Szlak staje się coraz bardziej dziki. Idziemy pięknym wąwozem La Senancole, może nie tak spektakularnym jak poprzedniego dnia w wąwozie de Regaolon, ale tu również bardzo widowiskowym.

Mamy okazję podziwiać piękne klify wydrążone przez wodę, wejść do małej jaskini, pokonywać kolejne małe stopnie wodne. Naprawdę piękny teren do urozmaiconej wędrówki.

Ogólnie szlak nie sprawia trudności poza kilkoma miejscami, gdzie w normalnych warunkach znajdowałaby się linka lub łańcuch do asekuracji. Może zdarzyć się, że trzeba będzie chwilę kombinować z prawidłowym wyborem ścieżki jako właściwego szlaku, ale da się przejść.

Abbaye Notre-Dame de Senanque

Dochodząc do opactwa Senanque teren staje się bardziej cywilizowany. Ścieżka przekształca się w drogę i w pewnym momencie wyłaniają się przed oczyma zabudowania opactwa. Do opactwa wchodzimy od „zaplecza”.

Oczywiście jak zwykle nie można podziwiać opactwa w pełnej krasie.  Poza sezonem turystycznym wszędzie ustawione są płotki zabezpieczające prowadzone prace remontowe. Naszą uwagę przykuwa stanowisko kamieniarza, na którym znajdują się obrabiane bloki kamienia. Naprawdę wygląda to pięknie. Nawet zwykła sześcienna kostka jest piękne obrobiona. Nie chce się wierzyć, że tak można obrobić kamień.

Opactwo cieszy się popularnością. Co chwila z pobliskiego parkingu nadciągają kolejni zwiedzający. Cóż, może w trakcie naszego pobytu nie uda nam się zrobić zdjęcia z kwitnącym polem lawendy, ale i tak warto odwiedzić to miejsce.

Gordes

Po krótkim odpoczynku ruszamy szlakiem w kierunku Gordes. Szlak przez pewien czas wznosi się, więc można trafić na punkt skąd można podziwiać opactwo z przewyższenia.

Może nie są to żadne spektakularne ujęcia, ale za to można podziwiać otoczenie opactwa z ciągnącymi się po horyzont wzgórzami z kamiennymi klifami przeciętymi strumieniami.

Do Gordes wchodzimy od północy, więc nie od razu możemy podziwiać tę uroczą miejscowość. Zaczynamy od sprawdzenia wyznaczonego parkingu dla kamperów. Jest to jedyne oficjalne miejsce postojowe dla kamperów w Gordes. Więcej szczegółów we wskazówkach pod wpisem.

Z parkingu idziemy zwiedzić miejscowość. Znów mamy okazję podziwiać małą francuską miejscowość, którą można obejść w godzinę. Przechodzimy obok miejscowego chateau.

Naprzeciw w restauracji komplet gości. Wszystkie stoliki zajęte. Na jednej z okolicznych uliczek udaje nam się znaleźć miejsca z których możemy podziwiać otaczające doliny z Roussillon na horyzoncie. Oczywiście nie obejdzie się bez małych zakupów w postaci olejku lawendowego i różnego rodzaju zapachów . Dopiero wychodząc z miasta w kierunku naszego parkingu można podziwiać jego piętrowe ułożenie na południowym zboczu góry.

Z ciekawostek w Gordes zauważyliśmy tendencję do zachowania charakteru miejscowości np. przez takie drobiazgi jak maskowanie kamiennymi murkami wszystkich śmietników, żeby nie rzucały się w oczy. Szczytem tego jest upodobnienie masztu stacji bazowej telefonii komórkowej do rosnących obok cedrów, a ich szaf kontrolnych i zasilających do bories.

Bocznymi uliczkami, unikając głównych dróg wracamy do kamperka. Mam już plan na dzień następny.

Podsumowanie

Trasa wycieczki  – opactwo Notre-Dame de Senanque – 10,2 km. Przewyższenie 307 m.

Wskazówki

  • Pamiętaj, że opactwo Senanque jest nadal miejscem kultu i wynikają z tego pewne ograniczenia. Nie wszędzie wejdziesz, nie wszystko zobaczysz. Szczegóły możesz znaleźć na stronie internetowej opactwa.
  • Jedyne oficjalne miejsca dla postoju kamperów wyznaczone są na Place Rene Cassin. Koszt postoju dobowego 15,00€. Koszt postoju na 4 godziny 6,00€. Na miejscu znajduje się toaleta publiczna, bezpłatna. Obok niej urządzono miejsce do obsługi kamperów ze stacją sanitarną. Skorzystanie z wody płatne 2,00€.