Dzień zaczynamy leniwie. Nie śpieszy nam się. Czekamy na otwarcie wypożyczalni rowerów w pobliskim kampingu de Duinpan.
W sumie, to był prawie błąd. Jak się okazało wypożyczalnia cieszy się dużą popularnością. Staliśmy w małym ogonku. W końcu udało nam się wypożyczyć trzy ostatnie rowery. Jeden który próbowaliśmy eksplodował! Dosłownie po przejechaniu metra wystrzeliła dętka. Nie ma co się jednak dziwić. Obsługa wypożyczalni dopompowywała powietrze bezpośrednio ze sprężarki nie dysponując żadnym manometrem. Przy nas sami wysadzili jeden rower. Widać mają to wkalkulowane w cenę.
My dostaliśmy fajne, firmowe rowery trekkingowe z osprzętem Sram z ośmioma biegami. Na początku trzeba się do nich przyzwyczaić, jak z każdym nowym rowerem. Potem jednak jechało się dobrze bez żadnych przygód.
Naszym celem jest rozpoznanie sytuacji w pobliżu ogrodu Keukenhof. Tak, aby sprawnie potem poszło w dniu następnym. Jednak żeby nie było to takie proste, ogród zostawiamy na koniec. Zamierzamy zacząć od Noordwijk, następnie trasą na morzem Północnym do Zandvoort. Stamtąd w stronę ogrodu i w końcu do kampera. Czasu na to nie mamy za wiele. Rowery musimy zwrócić do 17.45.
Startujemy.
Noordwijk
Co prawda my już jesteśmy w Noordwijk, przynajmniej takie mamy adresy, ale do samej miejscowości w linii prostej jest prawie 4 km. Jedziemy do wschodnich przedmieść, oczywiście od strony kolorowych pól. Przy każdym można spotkać miłośników selfie z kwiatami. Widomo jak ważne jest dobre zdjęcie w mediach społecznościowych. Niektórzy potrafią wleźć w środek pola żeby mieć dobre ujęcie.
Nas zachwyca wszystko. Chłoniemy otoczenie, architekturę. Dla nas Niderlandy są czymś nowym.
Do samego Noordwijk nie wjeżdżamy. Nie jest naszym celem.
Zandvoort
Na północnych przedmieściach Noordwijk łapiemy ciąg pieszo – rowerowy biegnący w stronę Zandvoort. Przed nami przejazd na ok. 20km. Droga, którą jedziemy biegnie cały czas pomiędzy wydmami w bliskości Morza Północnego. Mamy świetną pogodę do jazdy rowerem. Za wydmami jest słonecznie i zacisznie.
W około połowie odcinka dojeżdżamy do położonej prawie nad samym morzem restauracji Nederzandt. Widać, że jest to popularne miejsce wśród miejscowych.
W takie dni jak wówczas na pewno nie możesz liczyć na samotność szlaku. Zawsze w zasięgu wzroku są ludzie aktywnie spędzający czas. Nasze zdziwienie wywołała młoda dziewczyna pod Zandvoort. Była na drodze z walizką na kółkach. O tyle to dziwne, że przez najbliższe pięć kilometrów nie ma tam dosłownie nic. Jedynie piach w zasięgu wzroku.
Jedziemy do Keukenhof
W Zandvoort mamy małe problemy z przejechaniem z powodu parkujących lub szukających miejsca do zaparkowania samochodów.
W końcu przejeżdżamy przez Zandvoort i kierujemy się w stronę Aerdenhout. Tam odbijamy w prawo w stronę De Zilk. Zawsze w zasięgu wzroku znajdują się jakieś kwitnące pola.
Wszystkie drogi są dobrze ponumerowane. Wystarczy, że trzymasz się swojej liczby. Nie zabłądzisz. W ten sposób trafiamy w okolice ogrodu Keukenhof. Ogarnia nas przerażenie z powodu tego co tam się dzieje. Nie napawa nas optymizmem na następny dzień. Wszędzie samochody, wszędzie piesi, wszędzie rowery. Totalny drogowy Armagedon. Chociaż to wszystko w jakiś sposób przemieszcza się. Tu też pierwszy raz w życiu utknęliśmy w korku rowerowym. Staliśmy tak dobre kilka minut zanim ruch się udrożnił. Wreszcie wyrywamy się i mkniemy w stronę naszej wypożyczalni. Dojeżdżamy z dziesięciominutowym zapasem.
Podsumowanie
- Koszt wypożyczenia jednego roweru: 10€.
- Trasa wycieczki: Zandvort 52,6 km. Wznios / spadek 120m.
Wskazówki
- W zasadzie tylko jedna wskazówka rower to bardzo fajna forma zwiedzania Niderlandów. Polecam!