Harz jesienią 2024 – Blankenburg

Kolejny raz odwiedzamy nasze ulubione góry … Harz

Jak w większości od kilku lat, tak i w tym roku mamy możliwość wykorzystania kilku dni wolnych w październiku. Rozglądamy się za jakaś lokalizacją na wypad i w sumie znów pojawiają się góry Harz w Niemczech. Niektórzy mogą się oburzyć, dlaczego znów góry za granicą, a nie nasze piękne rodzime. Mianowicie z kilku powodów.

Znów Harz. Dlaczego!?

  • Infrastruktura. Nie ukrywajmy, Niemcy są lepiej przygotowane na podróżnych korzystających z wypoczynku we własnych „ruchomych domkach”. Nawet poza tak zwanym wysokim sezonem turystycznym znajdę tam więcej punktów, w których mogę legalnie zatrzymać się, uzupełnić wodę, czy zrzucić zbędny ładunek.
  • Dojazd. W moim przypadku muszę tak, czy owak pokonać około 700 km w jedną stronę, żeby dotrzeć w miarę sensowne miejsce do zwiedzania. Do gór Harz ruszając z domu dojadę prawie cały czas drogami ekspresowymi lub autostradami. Od autostrady do punktu docelowego dzieli mnie maksymalnie 2 – 10 km dojazdu przyzwoitymi drogami.
  • Atrakcyjność. Góry Harz odwiedzamy często. Na przestrzeni ostatnich lat byliśmy tam już czterokrotnie. Trzy wypady jesienne i jeden na majówkę. I cały czas mamy gdzie chodzić.

W drodze

Tak więc ze wszystkich propozycji znów zostaje Harz. Wyruszamy w piątek późnym popołudniem. O dziwo jedzie się spokojnie. Na punkt kontroli granicznej w Niemczech wpadamy bezpośrednio, bez żadnej kolejki. Myśleliśmy nawet, że Niemcy skontrolują nas z nudów, jako poruszających się wybitnie przystosowanym do przerzucania emigrantów pojazdem, ale nawet tego im się nie chciało. Ograniczyliśmy tylko prędkość do nakazanej. Otworzyliśmy okna, nasze dwa z przodu, zgodnie z nakazem. Wszystkie inne było by trudno. Kontrolujący nawet nie poświęcili nam jakiejś uwagi. Jedziemy więc dalej. Jedzie się wręcz przyjemnie. Ruch ciężarówek bez przesady. Większość stoi na parkingach na odpoczynku. Na remontowanych odcinkach i przewężeniach nie ma mowy o korkach. Jedziemy płynnie. Za Berlinem zatrzymujemy się na kolację i krótkie rozprostowanie nóg.

Na nocleg i zresztą pierwszy punkt programu naszej wycieczki zatrzymujemy się w miejscowości Blankenburg. Mniej więcej na środku północnych stoków gór Harz. Jest to nasza druga wizyta w tym mieście. Tym razem zatrzymujemy się na parkingu dla kamperów przy ulicy Schnappelberg. Stajemy z boku miejsca przeznaczonego na kampery, ponieważ te są zajęte. Zajęty jest również parking dla kamperów kilkadziesiąt metrów dalej przy sklepiku Winter’s Baude. Świadczy to tylko o popularności miejsca.

Rano przestawimy się na zwolnione miejsce wśród kamperów.

Parking dla kamperów położony jest na niewielkim wzniesieniu i ma piękny widok na znajdujący na się szczycie przeciwległego wzgórza pałac Blankenburg (Schloss Blankenburg). W nocy zresztą ciekawie podświetlony.

Teufelsmauer

Pierwszy dzień zaczynamy od wizyty w biurze informacji turystycznej, które znajduje się w oficynie pałacowej, po przeciwnej stronie wjazdu na parking. Jest sobotni poranek, a w biurze sporo klientów.

Z biura obok naszego parkingu przechodzimy na drugą stronę ulicy w wylot ulicy Heidelberg. Tu zaraz na samym początku znajduje się punkt początkowy naszego szlaku po Diabelskim Murze (Teufelsmauer), bardzo ciekawej formacji skalnej, którą już wcześniej opisywałem .

Dosłownie kilkadziesiąt metrów po wejściu na szlak już jesteś na skalnym podłożu i masz pierwszy punkt widokowy na pałac i położone poniżej miasto. Jest trochę ludzi na szlaku, ale bez przesady. Tłoczniej robi się po kilkuset metrach w pobliżu punktu widokowego umiejscowionego na szczycie formacji skalnej Großvaterfelsen z którego rozpościera się piękny widok na okolicę. W tym miejscu uzbrój się w trochę cierpliwości. Miejsca na górze jest mało, a chętnych do wejścia dużo. Do tego trzeba trochę przeciskać się w ciasnym przejściu.

Wracamy na szlak i tu zdobywany naszą pierwszą pieczątkę do naszej książeczki Wanderpress, o której już pisałem w tym wpisie.

Hamburger Wappen

Naszym dzisiejszym celem jest formacja skalna Hamburger Wappen na wysokości miejscowości Timmenrode. Idziemy szlakiem u podnóża Diabelskiego Muru. Żadna sensacja jeśli chodzi o przejście. Bardzo fajny, łatwy szlak biegnący skrajem lasu z widokiem na okoliczne wzgórza w jesiennej tonacji. Sielankę może zakłócać przebiegająca poniżej szosa, ale da się ją zignorować. Oczywiście po drodze można odsapnąć na jednej z licznie rozstawionych przy szlaku ławek.

Hamburger Wappen nas zaskakuje. Jeden wielki piknik. Na stolikach impreza, nie powiem pełna kultura. Większość ławek zajęta. Ludzie na samym szczycie góry. Nie wiadomo jak tam wleźli.

Obok, kilkunastu kierowców terenówek RC, czyli zdalnie kierowanych modeli pojazdów, próbuje zdobyć kolejne poziomy skałek swoimi pojazdami. Wszystko to nie jest przygniatające. Znajdziesz miejsce dla siebie. Na pewno popularność miejsca jest spowodowana bliskością Timmenrode, które leży bezpośrednio u podnóża formacji. Tu też zdobywamy kolejną pieczątkę.

Odrywamy się trochę od ludzi. Idziemy ścieżką w głąb formacji skalnej. Schodząc kilka metrów w bok od ścieżki wejdziesz na skałę z pięknym widokiem na okolicę. Okrążamy całą formację. Na dole w lesie trafiamy na owocujące kasztany jadalne. Napełniam garścią znalezionych owoców kieszeń. Będzie można później je przerobić.

Po małym podejściu ponowie wchodzimy w zasięg Hamburger Wappen. Tym razem wchodzimy od strony groty (Kuhstall). Bardzo fajny twór skalny do zwiedzenia.

Diabelski Mur ponownie

Na górze robimy krótki odpoczynek i planujemy trasę powrotną. W zasadzie nie ma co planować. Spośród wielu ścieżek jedna się wyróżnia. Biegnie ona szczytem Diabelskiego Muru. Zresztą i tak od początku przewidywaliśmy jej pokonanie.

Zanim jednak zaczniemy musimy przejść jeszcze jakiś kilometr. W połowie trasy trafiamy na dziwny obiekt. Wąskie schody w ścieżce. Trochę niebezpieczne, bo bez żadnych zabezpieczeń. Tak po prostu dziura na skraju ścieżki. Okazuje się, że prowadzi ona do ulokowanego pod ścieżką małego schronu turystycznego z oknem na dolinę. Schron został wybudowany w 1934 roku przez zatrudnionych do tego celu bezrobotnych. W każdym razie spełnia swoją rolę do dzisiaj, chociaż może teraz bardziej stanowi atrakcję, niż rzeczywiste schronienie.

W okolicach Schutzhütte Sautrog znajduje się wiata turystyczna. Miejsce stanowi punkt styku kilku szlaków zbiegających się w nim. Stąd też zaczyna się, lub dla niektórych kończy szlak nr 9 biegnący wspólnie z 8 górą Diabelskiego Muru. Od tego miejsca masz do pokonania ponad 1,5 kilometrową trasę pełną atrakcji.

Przejścia po schodkach, pomiędzy wąskimi przejściami w skałach, zabezpieczenia z barierek. Jednak wszystko bezpieczne i co najważniejsze z pięknymi widokami w trakcie jej pokonania. Zejście kończymy inną ścieżką wychodzącą w głębi ulicy Heidelberg.

Nie kończymy dnia. Po krótkim odpoczynku idziemy w stronę pałacu. Przecież tam pod nim znajduje się kolejna pieczątka. To się zaczyna robić chyba jakąś fobią. Człowiek zaczyna latać za pieczątkami do książeczki. Przyznaję, że jest to jednak niegroźne. Mogą tylko trochę potem boleć nogi, ale to chyba pozytywny objaw aktywnie spędzonego dnia. Oczywiście nie możemy pominąć przejścia przez starszą część miasta z typową szachulcową zabudową. Wszystko jest naturalne, niczym nie upiększone i sztuczne.

Na tym kończymy nasz dzień. Po małych zakupach w pobliskim markecie sieci EDEKA, gdzie mieliśmy rozbiegane oczy od różności towarów, udajemy się na zasłużony odpoczynek do kampera.

Kasztany jadalne

Kasztany jadalne u nas nie są często wykorzystywane w kuchni w przeciwieństwie do naszych zachodnich sąsiadów bliższych i dalszych. Mam na myśli Niemcy i Francję, czy Włochy. Tam w trakcie wędrówki mamy okazję spotkać często wiekowe drzewa kasztanowe. Od typowych naszych kasztanów łatwo je odróżnić. Nasz ma skórkę z wystającymi grubymi igłami. Igły kasztana jadalnego są delikatne i przypominają małego jeża. Owoc jest w większości wypadków spłaszczony, przynajmniej z jednej strony. Kasztany jadalne mają szerokie zastosowanie w kuchni. Z mąki z kasztanów robi się różnego rodzaju wyroby np. naleśniki.

My robimy kasztany na patelni wg następującego przepisu:

  • kasztany przełóż do naczynia. Zalej je wodą. Dodaj łyżeczkę soli. Pozostaw w takiej kąpieli na 10 minut,
  • po 10 minutach wyjmij je z zalewy i umyj dokładnie,
  • natnij każdy owoc jednym cięciem nie przecinając go. Wspomóż się dwiema deseczkami lub plastikową nakrętką do której włożysz kasztan,
  • przełóż nacięte kasztany do rondelka. Zalej je wodą, tylko zakrywając. Dodaj trzy łyżeczki cukru i trzy łyżki oleju,
  • duś kasztany do odparowania wody, a potem wymieszaj i smaż jeszcze przez chwilę,
  • twoje kasztany są gotowe. Smacznego. Prawda, że proste. Oczywiście jemy bez łupinki.

Podsumowanie

  • Koszt postoju na parkingu – 6,00€/dobę. Płatne w automacie monetami. Jeszcze coś pisało na tabliczce obok chyba o opłacie klimatycznej 2,50€ płatnej w Biurze Informacji Turystycznej, ale to było napisane w żadnym ze zrozumiałych języków, dla mnie.
  • Koszt 1kW prądu – 1,00 €. Płatne monetami.
  • Banknoty na monety możesz rozmienić w Biurze Informacji Turystycznej.
  • Trasa wycieczki Blankenburg – Hamburger Wappen – 8,0 km. Przewyższenie 277 m.

Ferie 2024 – W drodze

Wreszcie długo wyczekiwane ferie 2024 roku. Czas ruszać w drogę. Dokąd tym razem? Sprawdźcie! Zapraszamy.

Wreszcie nadszedł ten czas. Długo wyczekiwany. Czas zimowych ferii.

W tym roku zaczynamy jako jedni z ostatnich. Ma to jednak swoją zaletę. Liczymy na namiastkę prawdziwej wiosny. Gdzie jedziemy? Monotonnie i tradycyjnie planujemy jechać na południe Francji z punktem kulminacyjnym w Marsylii. Po drodze chcemy zahaczyć o Masyw Centralny z naszą ulubioną doliną rzeki Ardeche. Natomiast powrót to rozpoznanie masywu Luberon z nieformalną stolicą Prowansji w Gordes.

Próbujemy wystartować wcześnie rano chociaż mamy z tym mały problem. Jedno z nas chwilę wcześniej wróciło ze studniówki, a w ostatnim czasie było bardziej zajęte przygotowaniami do niej, niż pakowaniem się na wyjazd.

W końcu jednak udaje się nam  upchnąć wszystko, co wydaje się nam niezbędne do pojazdu i ruszamy.

 Od samego początku próbuję po drodze sprawdzić ciśnienie w kołach. I tu pojawia się mały problem. Dopiero trzecia stacja paliw po drodze dysponuje kompresorem, który może nabić koła do 5 Bar. Wcześniejsze wysiadają przy 2,5 Bar.

Plan na dzisiaj. Jedziemy ile się da, tak aby na następny dzień było mniej. Na pierwszy postój planujemy zatrzymać się w okolicach Weimaru w Niemczech.

Wiemy, że po drodze nabierzemy planowanego opóźnienia. Niemcy utrzymują kontrole na granicy, więc spodziewamy się, że jako potencjalni przemytnicy, jak to było swego czasu w okolicach Białegostoku, zostaniemy poddani kontroli.

Korek przed granicą optymistyczny. Zaczyna się dopiero za zjazdem na Słubice i wbrew pozorom wolno posuwa się do przodu. Punkt kontroli po niemieckiej stronie nie urządzono bezpośrednio na granicy, a trochę głębiej. I tu pierwsze zaskoczenie. Nie biorą nas na sprawdzenie. Tak szczerze, to nikogo akurat nie sprawdzali. Raczej wyglądali, że na kogoś czekają.

Eisenach

Dalsza droga w głąb Niemiec przebieg bez problemu. Prawie wieczorem docieramy w okolice miejscowości Eisenach. Zatrzymujemy się na parkingu Wohnmobile A. Waldhelm oHG, lokalnego dystrybutora kamperów i sprzętu turystycznego. Pierwszy parking zlokalizowany przy sklepie Fritz Berger jest zagrodzony.

Parking wyżej może pomieścić co najmniej 6 kamperów. Ponieważ na placu stoją tylko trzy kampery, więc miejsce dla nas możemy nawet wybrać.

Meldujemy się w biurze parkingu, gdzie otrzymujemy kody dostępu do WiFi, toalety i natrysków. Prąd dostępny za pomocą automatu wrzutowego.

Noc mija spokojnie. Zresztą usytuowanie miejsca na obrzeżach miejscowości temu sprzyja. Jest cicho.

Podsumowanie

  • Przejazd do Eisenach – 719 km;
  • Koszt postoju na parkingu Wohnmobile A. Waldhelm oHG – 15,00€. Płatność gotówką.
  • Koszt 1 kWh na parkingu Wohnmobile A. Waldhelm oHG – 1,00€, realizowana przez automat wrzutowy.
  • Parking Wohnmobile A. Waldhelm oHG dysponuje wszystkim, co jest niezbędne dla przeciętnego kamperowicza.

Wskazówki

  • W Eisenach stanęliśmy przypadkowo. Nie braliśmy miejscowości pod uwagę do zwiedzania. Zresztą nie słusznie. Okazuje się bowiem, że kilka kilometrów na południe od miejscowości znajduje się jeden z piękniejszych zamków niemieckich, zamek Wartburg. Polecam do zwiedzenia.
  • Zgodnie z informacjami umieszczonymi na parkingu Wohnmobile A. Waldhelm oHG istnieje możliwość podwózki, za opłatą w okolice zamku. Koszt 6,00€ od osoby.

Ferie 2024 – W drodze – dzień 2

Kolejny dzień w drodze do naszego punktu początkowego zwiedzania Francji.

Podróżowanie kamperem ma tę wadę, że nie można skorzystać z tak zwanego city break’u. Żeby znaleźć się w docelowym miejscu musimy tam dojechać. O ile samolotem dotrzesz w większość miejsc w Europie w przeciągu 1-2 godzin, to na tę samą drogę kamperem przejdziesz w 2-4 dni. Niestety my również musimy spędzić trochę czasu w podróży zanim dojedziemy na nasze docelowe miejsce.

Drugiego dnia naszej podróży zbieramy się szybko, robimy podstawową obsługę kamperka. Ruszamy w dalszą drogę. Naszym celem jest Besancon we Francji. Jest niedziela więc poruszamy się po niemieckich autostradach w miarę płynnie. Jedyny problem stanowi zjazd na chociażby mały odpoczynek. Wszystkie parkingi są zapełnione samochodami ciężarowymi do granic możliwości. Udaje nam się wreszcie zatrzymać na trzecim kolejnym parkingu przytulając się dosłownie do stojącej ciężarówki.

Pogoda nam sprzyja, dzień jest zauważalnie dłuższy. Postanawiamy przejechać trochę więcej niż planowaliśmy. Mijamy Besancon i jedziemy dalej na południe Francji. Nie korzystamy z dróg płatnych, jedziemy drogą N83. Zresztą zaraz za Besancon droga na ciekawy przebieg. Jedziemy wysoko nad doliną rzeki Le Doubs. Mamy tu namiastkę jazdy w górach. Z jednej strony pionowa skała, z drugiej kilkudziesięciometrowa przepaść. Zbliża się powoli zachód słońca, ale wciąż można podziwiać mijane góry i dolinę rzeki.

Ostatecznie zatrzymujemy się kilkadziesiąt kilometrów za Besancon w miejscowości Voiteur. Stajemy na wyznaczonym parkingu dla kamperów. Jest to tylko kilka wyznaczonych miejsc z ogólnego parkingu, bez żadnego miejsca do obsługi. Miejsce dla niektórych może wydawać się z lekka problematyczne, ponieważ znajduje się pomiędzy garażem zakładu komunalnego, a … cmentarzem. Czyli z jednej strony spokój, z drugiej wczesnym rankiem pracownicy odpalają swoje warczące środki lokomocji. Jest to jednak do wybaczenia, tym bardziej, że miejsce jest darmowe.

Późnym obiadem kończymy kolejny dzień i przygotowujemy się do następnego dnia.

Podsumowanie

  • Przejazd Eisenach (Niemcy)- Voiteur (Francja) – 714 km. Miało być krócej niż poprzedni przejazd i tak wyszło, 5 km krócej.
  • Koszt postoju na parkingu Voiteur – bezpłatnie.

Wakacje 2022 – Bamberg – Podsumowanie

Tym razem jesteśmy w miejscu wpisanym na Listę światowego dziedzictwa UNESCO… Bamberg

Ruszamy dalej w kierunku domu. W naszym planie jest jeszcze jeden postój w Niemczech przed powrotem. Zamierzamy zatrzymać się w Bambergu.

Bamberg to ponad siedemdziesięciotysięczne miasto w północnej Bawarii, około 50 km na północ od Norymbergi. Pierwsze pisane wzmianki o mieście pochodzą z 902 roku. W XI w. w mieście założono szkołę przykatedralną, którą w 1647 roku przekształcono w Akademię Ottona, a następnie w 1773 roku w uniwersytet funkcjonujący do dziś.

W roku 1993 stare miasto w Bambergu zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Stąd może bierze się popularność miasta. Po przyjeździe zajmujemy ostatnie wolne miejsce na Wohnmobilstellplatz Bamberg.  Zaraz po ustawieniu się spotyka nas miła sytuacja. Właśnie szedłem przez plac wykupić bilet parkingowy, kiedy dopadła mnie pewna pani ze stojącego obok kampera i wcisnęła opłacony bilet na dobę. Jak się okazało dostała go od duńskiej pary, która zwiedziła miasto i nie miała zamiaru zostawać na dłużej. Skorzystaliśmy z okazji. W każdym razie to było miłe.

Stare miasto

Wykorzystujemy możliwości jakie daje pobyt w Bambergu. Udajemy się na spacer po mieście. Zaczynamy od przejścia parkiem nad rzeką Regnitz w stronę starego miasta.

Staramy się iść aby trafić między innym na archikatedrę św. Piotra i św. Jerzego (Bamberg dom), czy opactwa benedyktyńskiego Michelsberg z którego można podziwiać panoramę miasta.

Próbujemy zgubić się w uliczkach starego miasta, ale jest to trudne przy ciągłej obecności innych turystów. Podziwiamy Stary Ratusz (Altes Rathaus) wybudowany w nurcie rzeki Regnitz. Budynek już nie pełni swojej pierwotnej roli. Aktualnie mieści się w nim kolekcja porcelany Ludwiga, jedna z największych w Europie.

Ściany Starego Ratusza mają pewną atrakcję. Jest to mianowicie połączenie malowideł ściennych z elementami trójwymiarowymi. Uważnie przyglądając się można zauważyć np. namalowane cherubiny, którym wystają kończyny ze ścian stanowiąc naturalne przedłużenie malowidła.

Po drodze do kampera robimy jeszcze tylko jakieś zakupy spożywcze na drogę. W ten oto sposób kończymy powoli nasz wakacyjny wypad. Kolejny dzień w całości spędzimy w drodze do domu. Szkoda, że tak szybko minął ten czas.

Już czekamy następnego wyjazdu.

Podsumowanie

  • Przejazd burg Hohenzollern – Bamberg – 311 km.
  • Koszt postoju na Wohnmobilstellplatz Bamberg – w naszym przypadku za darmo, normalnie 15,00€.
  • Trasa wycieczki: Bamberg – 5 km. Przewyższenie 50 m

Wskazówki

  • Na bilecie parkingowym w Bambergu znajduje się kod do WiFi oraz wiaty śmietnikowej.
  • Jeśli nie znajdziesz miejsca na Wohnmobilstellplatz Bamberg, możesz na zatrzymać na położonym obok parkingu ogólnego przeznaczenia.

Podsumowanie wakacji 2022 roku

  • W podróży spędziliśmy ponad trzy tygodnie. Dokładnie 22 dni.
  • Przejechaliśmy ponad 3,3 tys. kilometrów.
  • Przejechaliśmy przez przełęcz Furka (Furkapass 2429 m.n.p.m). Dużo emocji i wrażeń. Z tego wszystkiego nie zrobiliśmy nawet jednego zdjęcia!!
  • Odwiedziliśmy dwanaście różnych miejsc w czterech krajach:
    • Czechy: Hrensko;
    • Niemcy: Fussen, Burg Hohenzollern, Bamberg;
    • Szwajcaria: Randa, Zermatt;
    • Włochy: Glurns (Gloranza), Castelfondo, dolina Rabbi, Peio, Passo Tonale, Colico, Stresa;
  • W tym czasie pokonaliśmy na własnych nogach ok. 185 km.
  • Koszt całkowity zamknął się kwotą ok. 6,2 tys. zł.
  • Wrażenia … niezapomniane!

Wakacje 2022 – Fussen

Przemieszczamy się dalej. Naszym kolejnym celem jest Fussen na południu Bawarii

Czas zmienić miejsce pobytu. Przemieszczamy się w kierunku Fussen na południu Niemiec, przy granicy z Austrią.

W trakcie przejazdu przez Czechy nie korzystamy z dróg płatnych. Wobec tego przemieszczamy się wolno, mając dużo czasu na podziwianie mijanych miejscowości i miejsc. Dla nas to rozpoznanie terenu. Rozglądamy się za punktami do zwiedzenia w przyszłości. Przejeżdżając przez Decin, Karlowe Vary jest co podziwiać.

Fussen

Do Fussen dojeżdżamy późnym popołudniem. Zatrzymujemy się na Wohnmobilpark Füssen przy Abt-Hafner-Straße, zajmując ostatnie dostępne miejsce. Fussen jest bardzo popularnymi i odwiedzanym miejscem przez kampery i należy się liczyć z taką sytuacją.

Do końca dnia robimy mały spacer po okolicy i staramy rozgryźć komunikację miejską w Fussen.

Tegelberg

Rano pobudka, śniadanie i startujemy na pobliski przystanek autobusowy. Ogólnie wygląda to tak, że większość linii autobusowych kończy się, lub zaczyna w pobliżu dworca kolejowego Fussen, gdzie znajduje się główny węzeł przesiadkowy. Z tego miejsca jedziemy do przystanku przy kolejce linowej Tegelbergbahn na Tegelberg.

Plan jest następujący. Wchodzimy na Tegelberg. Dalej udajemy się szlakiem w stronę mostu Marienbrücke. Stamtąd schodzimy w stronę jednego z najpiękniejszych i najsłynniejszych zamków,  zamku Neuschwanstein.

Nie korzystamy z kolejki. Od początku zamierzamy wejść na Tegelberg o własnych siłach. Nie jesteśmy w tym osamotnieni. Wchodzenie ścieżką Schutzengelweg ma tę zaletę, że prawie cały czas w zasięgu wzroku jest zamek Neuschwanstein, który można podziwiać z coraz to innej perspektywy.

Szlak jest dosyć wymagający. Nie jest trudny technicznie, ale przewyższenie ponad 820 m robi swoje. W każdym razie często robimy przerwy na podziwianie widoków.

Mniej więcej w połowie trasy znajduje się restauracja Rohrkopfhütte. W tym miejscu można odbić w  ścieżkę biegnącą obok niej i po zaledwie 100 m wejść na punkt widokowy na szczycie Rohrkopf (1359 m.n.p.m). Odpoczywając na ustawionych ławkach mamy możliwość podziwiania roztaczającej się panoramy w kierunku Fussen i jeziora Forggensee.

Po krótkim odpoczynku na Rohrkopf kontynuujemy naszą wspinaczkę w kierunku Tegelbergu. Na szlaku nie będziesz narzekać na samotność. Szlak cieszy się dużą popularnością.

Wreszcie dochodzimy do rozwidlenia szlaków w kierunku Marienbrücke. I tu sprawdzają się nasze obawy. Most Marienbrücke jest w remoncie. Więc cały szlak w jego kierunku jest również zamknięty.  Trudno, będziemy musieli kiedyś jeszcze raz odwiedzić Fussen.

Marienbrücke

Nie pozostaje nam nic innego, jak dotarcie alternatywną drogą w kierunku Marienbrücke. Od restauracji Tegelberghaus do prawie samego Hohenschwangau trzymamy się najpierw ścieżki Naturpfad Ahornreitweg, a potem ulicy Bleckenaustasse. Trzeba przyznać, że przejście tą ścieżką jest bardzo widowiskowe.

W trakcie powrotu udaje nam się uchwycić jedno z ładniejszych ujęć. Na jednym zdjęciu most Marienbrücke z zamkiem  Neuschwanstein w tle. Warto było.

W Hohenschwangau wsiadamy do autobusu i z przesiadką przy dworcu kolejowym Fussen docieramy na nasz parking.

W ten sposób kończymy nasz pełen wrażeń dzień.

Podsumowanie

  • Przejazd Hrensko – Fusen – 637 km.
  • Koszt postoju na Wohnmobilpark Füssen – 26,00€ za dobę.
  • Nie udało nam się przejść z Tegelbergu do Marienbrücke. Nie przejmujemy się. Mamy kolejny powód żeby wrócić do Fussen.
  • Trasa wycieczki – Tegelberg – 14,2 km. Wznios 926 m / spadek 936 m

Wskazówki

  • W Fussen znajdują się obok siebie trzy place umożliwiające zatrzymywanie się kamperów. Wszystkie położone są po sąsiedzku na tej samej ulicy. Próbuj znaleźć miejsce na którym z nich.
  • Niektórzy zatrzymują się na parkingach pobliskich sklepów mimo znaków ostrzegających o zakazie parkowania kamperów. Zostawali zamykani na parkingach szlabanami. Pół biedy, jeśli nie zamierzałeś nigdzie jechać. Woleliśmy nie ryzykować.
  • Na naszym parkingu w trakcie rejestracji otrzymaliśmy karty umożliwiające bezpłatne poruszanie wszystkim środkami komunikacji publicznej, w tym pociągami w promieniu 30 km od Fussen. Poprzednim razem nie mieliśmy takiej możliwości. Tym razem skorzystaliśmy z oferty.