Nastał ten dzień. Dzień zdobycia masywu Świętej Wiktorii. Zobaczymy czy nam się uda?
Startujemy trochę po brzasku i wbrew pozorom nie jesteśmy pierwsi. Chwilę wcześniej na parkingu spotykają się dwoma samochodami alpiniści z pełnym wyposażeniem. Całą grupą jadą w inne miejsce.
Refuge Barthelemy Baudino
My zaczynamy śladem dnia poprzedniego. Idziemy czarnym i brązowym szlakiem w stronę kamieniołomu. Mijamy kamieniołom, a nasza ścieżka wolno pnie się do góry.
Z każdym metrem wysokości otwierają się przed nami nowe możliwości podziwiania otoczenia Góry Św. Wiktorii. Mijamy wejście na zielony szlak do którego doszliśmy górą ostatnim razem.
W końcu osiągamy schronisko Barthelemy Baudino (Refuge Barthélémy Baudino). W naszej ocenie całkiem przyzwoity poziom. Jest palenisko, mały zapas opału. Jest nawet trochę jarzyn i przypraw do przygotowania zupki jak będzie taka potrzeba. No i jest miejsce do spania nad stropem. Ciasno, ale kilka osób może spokojnie schronić się. Chwilę odpoczywamy na ławce na zewnątrz i ruszamy dalej.
Tego się nie spodziewaliśmy się. Zaraz za schroniskiem totalna zmiana ścieżki. Ze ścieżki żwirowej przechodzimy w rumowisko bloków skalnych z przejściem pod zawieszonym blokiem skalnym.
Potem lawirujemy po osuwiskach z ekspozycją i ostro schodzimy w dół. Z tego wszystkiego nawet nie zauważamy dwóch wejść ścieżek na górę. Za to czarny szlak jest zamknięty administracyjnie. Nie znamy powodu, ale na wywieszonej informacji jest strasznie dużo paragrafów.
Ermitage de Saint-Ser
Jeszcze kawałek i brązowy szlak kończy się, a my dalej kontynuujemy czerwonym. Nie daleko od połączenia szlaków urządzono punkty widokowe.
Drugi jest urządzony bezpośrednio przy pustelni de Saint-Ser (Ermitage de Saint-Ser). Pustelnia połączona z grotą jest otwarta, można wejść. Pustelnia odbudowana do stanu pierwotnego.
Piękne miejsce na odpoczynek … jeśli tylko pozwolą na to kozy, a konkretnie kozioł. W tym miejscu pasły się kozy. Koza z małymi skubała sobie trawkę przy pierwszym punkcie widokowym. Za to kozioł na drugim próbował dostać się do plecków i obśliniał co się dało w zasięgu ozora. Wszyscy odpoczywający zmykali jak najdalej od niego.
Wobec powyższego i my ruszamy dalej. Kamiennym przejściem śledzimy czerwony szlak. I tu zaczynają się schody … a w zasadzie łańcuchy. Pojawiła się pierwsza przeszkoda, ale do pokonania. Potem szlak meandruje w górę. Trudno ustalić jego prawidłowy przebieg. W końcu na grzbiecie odnajdujemy znaki i idziemy dalej. Niedaleko. Po kilu krokach kolejny łańcuch. Przygotowuję się, stawiam stopę na jedynym wyślizganym miejscu gdzie to jest możliwe i … czuję, że nie mam oparcia. Stopa mi się osuwa. Odpuszczam.
Chwilę medytujemy, co dalej kiedy pojawia się człowiek. Mija nas, chwyta łańcuch, przekłada nogę i … już go nie ma. Nawet nie zauważyłem jak to zrobił. Mnie Góra Św. Wiktorii pokonała. Wracamy do pustelni.
Powrót pokonanych
Jest za późno na szukanie kolejnego wejścia na Górę. Decydujemy się na powrót. Żeby nie było monotonnie odbijamy z brązowego szlaku w stronę czerwonego sentier Baudino, która ma nas wyprowadzić wprost na schronisko Barthelemy Baudino. O ile łącznik pokonujemy szybko, to droga do schroniska wiedzie cały czas pod górę. Niestety nie da się tego przeskoczyć. Żeby schodzić, musisz wejść.
Od schroniska w zasadzie bez problemu wracamy w kierunku parkingu. Tym razem nigdzie nie zbaczamy i idziemy do kamperka. Na parkingu trochę zmian. Jedni odjechali, inni przyjechali. O tym, że jest to popularne miejsce niech świadczy fakt, że możemy zauważyć parkujące pojazdy z rejestracją Wielkiej Brytanii.
My natomiast .. planujemy dzień następny. O tym w następnym wpisie.
Podsumowanie
- Kolejny raz Góra Św. Wiktorii nas pokonała. Wbrew pozorom świadczy to wyłącznie o tym, z pozoru niewinnie wyglądająca góra może sprawić kłopoty i nie można jej lekceważyć.
- Trasa przejścia – kamieniołom – schronisko Barthelemy Baudino – Ermitage de Saint-Ser – 13,7 km. Przewyższenie – 923 m.